"Synowie płakali, nie chcieli wracać do domu. Wtedy obiecałam im, że boją się ojca po raz ostatni"

Źródło:
tvn24.pl
Przemoc domowa w Polsce. Jak wygląda rzeczywistość? (wideo z 2020 roku)
Przemoc domowa w Polsce. Jak wygląda rzeczywistość? (wideo z 2020 roku)Fakty po południu
wideo 2/7
Przemoc domowa w Polsce. Jak wygląda rzeczywistość?Fakty po południu

Ugotowała obiad, aby mąż nie zorientował się, że coś jest nie tak. Przez kilka dni z dwójką starszych synów przygotowywali się do ucieczki. Chowali dokumenty i ubrania. Kiedy wyszedł z domu, w kilka minut spakowali się do auta i uciekli. Najmłodszemu dziecku o tym, że od teraz ich domem będzie ośrodek dla osób doświadczających przemocy, powiedziała w trasie. - Ucieszył się, a ja odetchnęłam z ulgą - wspomina Agnieszka, mieszkanka Ośrodka Wsparcia SOS w Lesku.

Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.

- To nie była jednorazowa sytuacja, która miała wpływ na to, że tutaj trafiliśmy. To był ciąg zdarzeń, które przez ostatnie dwa lata bardzo się nasiliły. Uświadomiły mi, że muszę coś zrobić, bo w przeciwnym razie może dojść do tragedii - mówi Agnieszka*. 

Spotykamy się w Ośrodku Wsparcia SOS w Lesku, który od kilku miesięcy jest domem jej i trójki jej synów. Agnieszka ma 38 lat, od męża odeszła po blisko 20 latach małżeństwa.

- Z mojej strony to nie była wielka miłość - przyznaje. - Miałam trudną sytuację rodzinną. Mama zmarła, kiedy miałam dziewięć lat, niedługo później choroba zabrała tatę. Rozdzielono nas z rodzeństwem. Trafiłam do rodziny zastępczej, w której nie dostałam zbyt wiele uczucia i chyba to wpłynęło na decyzję, że związałam się z Andrzejem. To była taka ucieczka od samotności - wspomina. 

Zostali parą, wzięli cywilny ślub i zamieszkali razem. Wkrótce urodziło im się dwóch synów.

Czytaj też: "Czara goryczy się przelała, kiedy wszedł do domu z kanistrem benzyny i chciał podpalić żonę"

W domu rządził Andrzej

To on podejmował wszystkie decyzje: to, jak prowadzą gospodarstwo, spędzają wolny czas, na co wydają pieniądze. - Jego zdanie było najważniejsze, moje się nie liczyło. Nie mogłam iść do pracy, zrobić prawa jazdy, odwiedzać rodziny czy sąsiadów, nawet chodzić do kościoła. Całe moje życie koncentrowało się na domu i dzieciach - mówi Agnieszka.

Finansowo wiodło im się dobrze, gospodarstwo się rozwijało. Andrzej brał kredyty i inwestował, kupował kolejne zwierzęta, nowe maszyny rolnicze. - Pracy było coraz więcej, w pewnym momencie go to wszystko przygniotło, zaczął robić się nerwowy, z czasem agresywny - wspomina Agnieszka.

Frustrację spowodowaną niepowodzeniami w pracy Andrzej przenosił na żonę i synów - Zdarzało się, że dawał im klapsy. Mówił, że uczy ich życia. O wszystko potrafił zrobić awanturę. Nie wolno mi było farbować włosów, malować paznokci, ubierać się, jakie chcę. Z drugiej strony przychodził do domu i opowiadał o tym, jak kobiety jego kolegów świetnie wyglądają, a mnie musi się wstydzić, bo jestem zaniedbana. Nie mogłam nawet czytać książek. Kiedyś w tajemnicy zamówiłam sobie jedną przez internet. Czytałam ją w łazience, żeby nie widział, a książkę chowałam pod szafką - mówi. 

- Był chorobliwie zazdrosny. Sprawdzał telefon, czytał wiadomości, kasował numery do osób, z którymi nie chciał, abym miała kontakt. Nie byłam na ślubie siostry, na weselu brata. Zamknął mnie w czterech ścianach i całkowicie odseparował od rodziny. Miałam o to do niego straszny żal - przyznaje.

W tym samym czasie Andrzej spotykał się ze znajomymi, kupował quady i motocykle. - Mówił, że musi się odstresować. Nieumiejętnie gospodarował pieniędzmi. Moich rad nie słuchał. Z czasem gospodarstwo zaczęło podupadać. Mąż nie radził sobie z sytuacją. A im gorzej on sobie radził, tym gorzej traktował mnie i synów - wspomina.

Czytaj też: "Prawdopodobnie potrącił żonę świadomie, w ferworze awantury". W domu było siedmioro dzieci.

"Obudził chłopców, mówił im, że jadą na wakacje..."

Na świat przyszedł ich trzeci syn. W domu coraz częściej dochodziło do awantur. - Mąż demolował dom, niszczył meble, sprzęty. Notorycznie groził, że się zabije. Kilka razy nawet próbował się powiesić, miał ślady otarć na szyi - wspomina. Śmiercią miał też grozić jej i ich dzieciom.

Poza domem był duszą towarzystwa. Przy rodzinie, sąsiadach, zawsze uśmiechnięty, wygadany, sporo żartował. Ludzie dobrze się czuli w jego towarzystwie. Chwalili za to, jak gospodaruje, wychowuje dzieci.

Agnieszka trzymała się na uboczu, cicha, skryta i wiecznie zestresowana. W towarzystwie wolała się nie odzywać, bo kiedy powiedziała "coś nie tak", w domu była awantura.

- Nigdy nikomu nie mówiłam o tym, jak wygląda nasze życie. Nie miałam komu. Mąż całkowicie odseparował mnie od bliskich. W pomoc instytucji nie do końca wierzyłam. Bałam się, że zrobią szum i na tym się skończy, a mąż będzie się później na mnie mścił - wspomina.

Czytaj też: Odsiedział wyrok za znęcanie się nad kobietą, znowu jest za to aresztowany. 30-latka miała być bita, gwałcona, a na koniec zrzucona ze schodów.

"Bałam się, że mnie zabije"

Jako myśliwy Andrzej wystąpił o pozwolenie na broń. Z Agnieszką rozmawiał wtedy policjant. Pytał o to, jak mąż się zachowuje, czy bywa agresywny. Zrobił to przy mężu kobiety, w ich własnym domu. - To był jakiś znajomy męża. Przyjechał do nas, rozmawialiśmy w kuchni, przy mężu, co więc miałam powiedzieć? Zresztą zbyt wiele pytań mi nie zadał. Sam wypełnił kartę, pod którą miałam się podpisać - wspomina. 

I dodaje: - Myśl o tym, że mąż będzie miał broń mnie przerażała. Gdybym została wtedy wezwana na komendę, zaproszona do pokoju na rozmowę z funkcjonariuszem, który nie jest znajomym mojego męża zasugerowałabym, że nie chcę aby miał broń, bo boję się o życie swoje i swoich dzieci. 

Z czasem, jak mówi zaczął grozić bronią i straszyć, że zabije ją albo siebie. - Zdarzało się, że do mnie celował. Kilka razy byłam z nim na polowaniu, widziałam co ta broń potrafi zrobić. Nic by ze mnie nie zostało, jakby do mnie strzelił. Bałam się tego, że mnie kiedyś w nocy zabije i rano chłopcy zobaczą moje ciało - opowiada.

Najgorsze - jak przyznaje Agnieszka - były dwa ostatnie lata. Chłopcy dorośli, coraz częściej prosili matkę, aby odeszła od ojca. - "Mamo proszę cię, zróbmy coś" - mówili. Widziałam, że sytuacja mocno się na nich odbija, zaczęłam dostrzegać niepokojące sygnały. Uświadomiłam sobie, że muszę w końcu coś zrobić. Zaczęłam szukać pomocy - podkreśla kobieta.

Wspomina, że dzwoniła do domów samotnych matek, ośrodków dla ofiar przemocy. W Krakowie, Warszawie, Wrocławiu. Wszędzie słyszała, że nie ma miejsca, bo placówki są przepełnione, albo, że pomocy powinna szukać w swoim regionie.

Agnieszka: - Przeglądałam internet, czytałam artykuły o kobietach, które z jedną reklamówką uciekły z domu i im się udało. Czytałam i zazdrościłam tym dziewczynom, bo dały sobie radę. Myślałam wtedy, że ja też mogłabym uciec i że być może odważę się kiedyś na taki ruch. Nie dla siebie, bo mi już wtedy było wszystko jedno, ale dla dzieci, dla synów.

Czytaj też: "Wszczął awanturę i pobił partnerkę w obecności ich 2-letniego dziecka".

"Coś we mnie pękło"

W ubiegłym roku chłopcy spędzili wakacje u babci. Byli tam miesiąc, przez ten czas opowiedzieli rodzinie, jak wygląda ich życie. - Kiedy po nich przyjechałam rozpłakali się, powiedzieli, że nie chcą wracać do domu, nie chcą widzieć ojca, boją się go. Wtedy coś we mnie pękło. Obiecałam im, że boją się ojca po raz ostatni, że jeśli znów dojdzie do awantury, zadzwonimy na policję i już nie będziemy się wstydzić i bać - wspomina Agnieszka.

Jak dodaje, długo nie trzeba było czekać. Powodem kolejnej awantury była wizyta u lekarza, o której Agnieszka nie poinformowała męża. - Wściekł się, zaczął demolować dom, rzucać różnymi przedmiotami. Rozwalił ławę, krzesło, zniszczył mi kwiaty. Najmłodszy syn krzyczał, że się boi, schował się w jednym z pokoi. Starszy wyskoczył przez okno, aby wezwać policję. Mąż w tym czasie wyciągał broń grożąc, że nas zabije. Uciekłam do łazienki, mąż wygiął klamkę i rozwalił drzwi, aby wejść do środka. Widział jaka jestem przerażona. Wyciągnął broń i powiedział, że się zabije. W ogóle nie panował nad tym co robi, wtedy, tego dnia, bałam się go najbardziej - opowiada.

Zabrała najmłodszego syna i pojechała do koleżanki. Do ich domu przyjechała policja. - Jeden z funkcjonariuszy zadzwonił do mnie z pytaniem, co się wydarzyło. Pytał, czy chcę złożyć doniesienie, założyć Niebieską Kartę. Powiedział, że wtedy wezmą męża na dwa tygodnie z domu. Poinformował mnie też, że telefon jest na głośniku, a mąż stoi obok. Odpowiedziałam, że w takiej sytuacji nie wiem, co mam zrobić. Usłyszałam, że ma się zastanowić, bo "drugi raz nie przyjadą". Nie złożyłam zawiadomienia. Bałam się, że mąż będzie się później mścił - relacjonuje.

Po awanturze mąż wyrzucił Agnieszkę ze wspólnego pokoju, przez dwa kolejne tygodnie się do niej nie odzywał. W tym czasie desperacko szukała pomocy. - To wszystko trwało za długo. Wiedziałam, że to cisza przed burzą i za chwilę znowu coś się wydarzy. Czułam, że mój czas się kończy, że muszę coś wymyślić, aby uwolnić nas z tego domu - przyznaje.

Czytaj też: Zgłosiła gwałt. Mijały tygodnie, mąż kosił trawę, jeździł do pracy. A teraz wszyscy nie żyją

Spakowali się i uciekli

Zdesperowana zadzwoniła do miejscowego centrum pomocy rodzinie. Tam otrzymała namiar na Ośrodek Wsparcia SOS w Lesku. - Wykręciłam numer, po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos. Bałam się, że ze względu na dwóch starszych synów nas nie przyjmą, ale usłyszałam, że to żaden problem, mamy się spakować i przyjechać - mówi przez łzy Agnieszka.

- Nie wierzyłam w to, że ucieknę z domu, że ktoś mi pomoże, poda rękę. Myślałam, że nie zasługuję na pomoc. Tyle lat od męża słyszałam, że nikomu na mnie nie zależy, że nikogo nie obchodzę - dodaje.

O tym, że uciekną z domu, powiedziała dwóm starszym synom. Przez kolejny tydzień pakowali dokumenty, rzeczy, ubrania. Wszystko wkładali do worków, które chowali w łóżkach. - Aby mąż nie zorientował się, że coś się dzieje, do szaf pakowaliśmy stare ubrania. Czekaliśmy na moment, kiedy na dłużej wyjdzie z domu, abyśmy mogli uciec.

Ten dzień nastąpił w sobotę, 10 września 2022 roku. - Tego dnia mąż był nerwowy, wyjeżdżał i przyjeżdżał do domu. Siedzieliśmy jak na szpilkach. Gotowałam obiad, aby nie zorientował się, że coś jest nie tak. W końcu wyszedł. Poprosiłam najmłodszego syna, aby zadzwonił do męża i zapytał, czy mamy zamykać dom, bo jedziemy do cioci, i nie wiemy, kiedy wróci. Odpowiedział, żeby zamknąć, bo pojechał do lasu. Wiedziałam, że mamy co najmniej godzinę zanim wróci. W kilka minut spakowaliśmy nasze rzeczy do auta i uciekliśmy - relacjonuje.

Najmłodszemu synowi o tym, że jadą do ośrodka dla osób doświadczających przemocy, powiedziała dopiero w trasie. - Ucieszył się. Bardzo bałam się jego reakcji, ale zareagował pozytywnie. Odetchnęłam z ulgą - wspomina.

Przez kolejne dni Andrzej szukał ich u rodziny i znajomych. Przyjeżdżał do szkół starszych synów. W jednej z nich pracuje emerytowany policjant, który doradził Agnieszce założenie Niebieskiej Karty. Złożyła doniesienie na policji o przemocy, jakiej przez lata doświadczała. Kilka dni później jej mąż został aresztowany. Usłyszał m.in. zarzut znęcania się nad swoją żoną. Mężczyzna przebywa w areszcie, wkrótce ruszy jego proces.

Czytaj też Niebieska karta – co to jest, jak ją założyć i kiedy wygasa.

Bezpieczny azyl

W podobnej sytuacji jak Agnieszka są tysiące kobiet w całej Polsce. Policyjne statystyki nie pozostawiają złudzeń. Od 1 stycznia 2023 roku do 1 kwietnia tylko podkarpaccy policjanci sporządzili 985 Niebieskich Kart. W tym czasie - jak wynika z informacji przekazanych nam przez policję - przemocy doświadczyło 2 370 osób, w tym 828 kobiet, 172 mężczyzn oraz 185 dzieci. To oficjalne dane, obejmują wyłącznie przypadki przemocy zgłoszone na policję. Nieoficjalnie szacuje się, że skala zjawiska jest dużo większa.

W 2022 rok polska policja procedurę Niebieskiej Karty wszczęła 52 569 razy. Liczba osób, co do których istnieje podejrzenie, iż są ofiarami przemocy domowej wynosi 71 631. Zdecydowana większość to kobiety - 51 935 oraz nieletni - 10 982. Mężczyzn było 8714. W przypadku sprawców zdecydowaną większość stanowili z kolei mężczyźni - 55 426. Kobiet było 6497, a nieletnich 321.

Ośrodki takie jak SOS w Lesku to często jedyne miejsce, gdzie osoby doświadczające przemocy mogą znaleźć schronienie i fachową, bezpłatną pomoc. W całej Polsce takich ośrodków funkcjonuje 37, na Podkarpaciu cztery. Ten w Lesku powstał w 2007 roku i od tego czasu pomógł stacjonarnie prawie 700 osobom, z czego - jak informuje Joanna Szurlej, dyrektorka Ośrodka Wsparcia SOS w Lesku - 95 procent to kobiety z dziećmi.

W Ośrodku SOS Lesko można przebywać trzy miesiące, w szczególnych przypadkach pobyt można wydłużyć. - Pierwsze kilka dni to czas dla tych osób na to, aby po prostu odpoczęły, mogły się wyspać, zrobić sobie dobry obiad, napić się w spokoju kawy. Ofiara przemocy żyje w ciągłym stresie, często prawie w ogóle nie sypiając, odpoczynek jest im więc bardzo potrzebny. Dopiero po tych kilku dniach, kiedy osoby są już gotowe na to, aby rozmawiać, zaczynamy poznawać ich historie, tworzymy razem plan pomocy - mówi Szurlej.

I dodaje: - Staramy się otoczyć te osoby kompleksową opieką, robić wszystko, aby czuły się u nas dobrze i jak najwięcej skorzystały, także pod względem prawnym. Wskazujemy, jakie działania będą dla nich najbardziej korzystne i najlepsze tak, aby skutecznie egzekwowały swoje prawa i jak najlepiej zabezpieczyły swoją przyszłość.

Zobacz reportaż "Czarno na białym" w TVN24 GO: "Mury nie budują człowieka" >>>

Nowe życie

W październiku Agnieszka złożyła pozew o rozwód, powoli na nowo układa życie sobie i swoim synom. - To by się nie udało, gdyby nie pomoc leskiego ośrodka. Znaleźliśmy tutaj bezpieczne schronienie. Dostałam dwa pokoje, jeden dla mnie i młodszego syna, drugi dla starszych synów. Nie muszę płacić rachunków. Mamy dostęp do pralni, kuchni, łazienki. Pracownicy ośrodka w każdej chwili służą wsparciem, rozmową. Pani prawnik pomogła mi napisać pozew rozwodowy, wniosek o przyznanie mi wyłącznej opieki nad dziećmi, alimenty, wszystko nieodpłatnie. Dla mnie w tamtym czasie, który był dla mnie bardzo trudny, to była nieoceniona pomoc - przyznaje kobieta.

W leskim ośrodku Agnieszka i jej synowie spędzili pierwsze od lat spokojne święta, bez krzyku i awantur.

Czytaj też: Złamana choinka z pobitymi bombkami w centrum Legnicy. Ma zwrócić uwagę na problem przemocy wobec kobiet

Agnieszka znalazła pracę, odbudowuje relacje z rodzeństwem, zapisała się na zajęcia relaksacyjne. Pofarbowała włosy i nosi ulubione ubrania. - W końcu mogę żyć tak jak ja chcę. Powoli zrywam toksyczne relacje, które mi nie służyły. Czuję się z dnia na dzień coraz silniejsza. Widzę też po chłopcach, że są inni, spokojniejsi. Ten ośrodek dał nam wolność i nowe życie - mówi.

Najmłodszego syna zapisała na zajęcia z piłki nożnej i pływania. Starsi niedługo skończą szkołę.

Powoli planują przyszłość. Bez krzyków, awantur, przemocy i lęku o to, jak będzie wyglądał kolejny dzień.

Agnieszka: - Zdecydowałam się opowiedzieć swoją historię, aby pokazać innym kobietom, że wyrwanie się z przemocowego związku jest możliwe. Kiedyś czytałam o kobietach, które uciekły od mężów i zazdrościłam im odwagi, dzisiaj sama jestem tą kobietą. Chciałabym zaapelować do osób, które doświadczają przemocy: walczcie o siebie, o swoje dzieci. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wierzyłam, że odważę się odejść od męża, że mi się uda. Dzisiaj jestem wolna i z dnia na dzień coraz silniejsza. Wiem, że damy sobie radę.

Wspierać, słuchać, wierzyć i nie osądzać

Z badań dotyczących przemocy wobec kobiet profesor Beaty Gruszczyńskiej z Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że co 40 sekund jakaś kobieta w Polsce doświadcza aktów przemocy, co 15 minut ktoś zgłasza na policję fakt przemocy w rodzinie, co dwie i pół doby z powodu "nieporozumień rodzinnych" ginie kobieta. Co trzecia Polka - jak podaje Gruszczyńska - przynajmniej raz w życiu padła ofiarą przemocy ze strony mężczyzny - ojca, męża, partnera, syna, kolegi z pracy.

- Być może teraz, kiedy rozmawiamy, gdzieś rozgrywa się tragedia. Co możemy zrobić, kiedy ktoś w naszym otoczeniu doświadcza przemocy? - pytam Joannę Szurlej, dyrektorkę Ośrodka Wsparcia SOS w Lesku.

- Przede wszystkim należy uwierzyć ofierze kiedy mówi, że dzieje jej się krzywda. Jeśli to możliwe, spróbuj porozmawiać z nią o sytuacji, której doświadcza. Daj do zrozumienia, że niepokoisz się o jej bezpieczeństwo. Uświadom, że przemoc to nie jej wina. Zapewnij, że nie jest sama z tym problemem i istnieje możliwość skorzystania z pomocy i wsparcia. Zachęcaj do porozmawiania o problemie z osobami, które mogą udzielić specjalistycznych porad, na przykład z psychologiem lub doświadczonym terapeutą. Bądź, słuchaj wspieraj, nie osądzaj. I najważniejsze: pamiętaj, że nie możesz tej osoby "uratować". Nawet jeśli ciężko jest ci patrzeć na jej cierpienie, to ostatecznie tylko ona może zadecydować, że chce coś z tym zrobić - instruuje Szurlej.

I podkreśla: - Jeżeli jesteś bezpośrednim świadkiem przemocy w rodzinie, lub słyszysz zza ściany krzyki, odgłosy awantury, wołanie o pomoc czy płacz dzieci, zawiadom policję i poproś o interwencję. Twój telefon może ocalić komuś życie.

ZOBACZ MATERIAŁ FAKTÓW Nowe przepisy dotyczące Niebieskiej Karty. Przemoc jest nie tylko fizyczna

Ośrodek Wsparcia SOS w Lesku działa całodobowo. Przyjmuje kobiety, mężczyzn i dzieci doznających każdej formy przemocy - fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, seksualnej czy przez zaniedbanie. Bez skierowania, nieodpłatnie. Można tam skorzystać z hostelu oraz wsparcia prawnika i psychologa. Całodobowy telefon do placówki to 663 327 000.

***

* imiona bohaterów zostały zmienione.

Gdzie szukać pomocy?tvn24.pl

Autorka/Autor:

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Pozostałe wiadomości

Na poligonie w Podbrodziu na Litwie, gdzie we wtorek zaginęło czterech amerykańskich żołnierzy, trwają intensywne prace nad wydobyciem 60-tonowego opancerzonego pojazdu ratunkowego M88 Hercules. Znalazł się kilka metrów pod powierzchnią wody i mułu. Zebraliśmy, co wiadomo dotąd o akcji i terenie.

60-tonowy kolos pod warstwą mułu i wody. Co wiadomo o akcji

60-tonowy kolos pod warstwą mułu i wody. Co wiadomo o akcji

Źródło:
PAP, Delfi, LRT, tvn24

Jednym z kamieni milowych KPO jest umieszczenie na orbicie polskich satelitów. Wszelkie terminy zostały uzgodnione z firmą SpaceX i wysłane do Komisji Europejskiej. Pierwszy z satelitów miał być wysłany w drugim kwartale 2025 roku. Ten termin nie zostanie dotrzymany - do tych nieoficjalnych informacji dotarli autorzy podcastu "Szczyt Europy" Beata Płomecka i Maciej Sokołowski.

Polskie KPO z problemami przez firmę Elona Muska

Polskie KPO z problemami przez firmę Elona Muska

Źródło:
TVN24 GO

Pomiędzy węzłami Konotopa i Opacz na trasie S2 doszło do zderzenia pięciu pojazdów. Na miejscu lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Trasa jest zablokowana w obu kierunkach.

Karambol na wjeździe do Warszawy, trasa S2 zablokowana

Karambol na wjeździe do Warszawy, trasa S2 zablokowana

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Jestem katolikiem, więc moje generalne stanowisko jest oczywiście za życiem - powiedział kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki, pytany o swój pogląd względem aborcji w przypadku zajścia w ciążę w wyniku gwałtu. Zaznaczył jednak, że "ta decyzja należy do kobiety", a sprawca "powinien odpowiedzieć". Dodał przy tym, "że z tego dramatu, z tego zła, często jest wiele miłości i wiele dobra, gdy kobieta podejmuje decyzję o urodzeniu takiego dziecka".

Nawrocki o aborcji po gwałcie: te wartości rozłożone są w sposób jasny

Nawrocki o aborcji po gwałcie: te wartości rozłożone są w sposób jasny

Źródło:
TVN24, PAP

Do poważnego w skutkach wypadku doszło w Górze Kalwarii (Mazowieckie). Kierujący bmw 18-latek zjechał z drogi, potrącił 11-letnią dziewczynkę i wpadł na ogrodzenie posesji. Mężczyzna nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdu.

18-latek bez prawa jazdy wjechał w 11-latkę na chodniku

18-latek bez prawa jazdy wjechał w 11-latkę na chodniku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prezes PiS Jarosław Kaczyński i prokurator Ewa Wrzosek zostali wezwani na przesłuchanie w charakterze świadków w śledztwie dotyczącym śmierci Barbary Skrzypek - poinformowała Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

Śmierć Barbary Skrzypek. Jarosław Kaczyński i Ewa Wrzosek zostaną przesłuchani

Śmierć Barbary Skrzypek. Jarosław Kaczyński i Ewa Wrzosek zostaną przesłuchani

Źródło:
tvn24.pl

Stany Zjednoczone cofnęły ponad 300 wiz studenckich - poinformował szef amerykańskiej dyplomacji Marco Rubio. Odnosząc się do zagranicznych studentów protestujących na kampusach uniwersyteckich, ostrzegł, że amerykańskie władze każdego dnia szukają "tych szaleńców". Jego wypowiedź ma związek ze sprawą zatrzymania w tym tygodniu tureckiej studentki.

USA cofają setki wiz studenckich. Rubio o szukaniu "szaleńców"

USA cofają setki wiz studenckich. Rubio o szukaniu "szaleńców"

Źródło:
PAP, Reuters, NBC News, CNN, The Guardian

Świadkowie zatrzymania i pobicia Hamdana Ballala, reżysera nagrodzonego Oscarem dokumentu "Nie chcemy innej ziemi", opowiedzieli przed kamerami o ataku "przed jego domem i na oczach jego dzieci". Jeden ze świadków przekazał, że Ballal próbował chronić żonę i trójkę dzieci przed 20 zamaskowanymi izraelskimi osadnikami.

Zdobywca Oscara pobity "na oczach dzieci". Wstrząsające relacje świadków

Zdobywca Oscara pobity "na oczach dzieci". Wstrząsające relacje świadków

Źródło:
ENEX, tvn24.pl

Mężczyzna został kilkukrotnie raniony nożem na Marszałkowskiej w centrum Warszawy. Sam zdołał dotrzeć na izbę przyjęć przy Poznańskiej, gdzie rozpoczęła się walka o jego życie. Jego stan określany jest jako bardzo ciężki. W piątek policja zatrzymała dwie osoby. Przekazała również, że poszkodowany był osobą poszukiwaną.

"Rany wskazują, że mężczyzna się bronił". Dwie osoby zatrzymane w sprawie ataku na Marszałkowskiej

"Rany wskazują, że mężczyzna się bronił". Dwie osoby zatrzymane w sprawie ataku na Marszałkowskiej

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

Nie żyje 45-letni mężczyzna, który wpadł do przydomowego zbiornika na nieczystości. Policja apeluje o ostrożność podczas wykonywania prac koło domu.

Zasuwa szamba była zdjęta, w środku znalazł ciało

Zasuwa szamba była zdjęta, w środku znalazł ciało

Źródło:
tvn24.pl

Co najmniej 144 osoby zginęły na skutek trzęsienia ziemi, do którego doszło w piątek w środkowej Birmie. Rządowe źródła podały, że ponad 730 osób odniosło obrażenia.

144 ofiary śmiertelne, sytuacja nadzwyczajna w kilku regionach

144 ofiary śmiertelne, sytuacja nadzwyczajna w kilku regionach

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters, CNN

Bangkok nawiedziło silne trzęsienie ziemi. W mediach społecznościowych publikowane są wstrząsające nagrania, na których widać kołyszące się drapacze chmur. W wyniku wstrząsów z basenów znajdujących się na dachach hoteli wylewała się woda. Jeden z wieżowców zawalił się, pod gruzami uwięzieni są ludzie.

Kołyszące się drapacze chmur, woda wylewająca się z basenów. Dramatyczne nagrania z Bangkoku

Kołyszące się drapacze chmur, woda wylewająca się z basenów. Dramatyczne nagrania z Bangkoku

Źródło:
Reuters, tvn24.pl, PAP

Silne trzęsienie ziemi odnotowano w piątek w środkowej części Birmy. Wstrząsy odczuwalne były między innymi w stolicy Tajlandii. Do redakcji Kontaktu24 napisał pan Hubert, który przebywa w Bangkoku. Udało mu się uchwycić na nagraniu moment, na którym widać wodę wylewającą się z basenu na dachu wieżowca. O tym, co działo się w mieście, opowiedzieli także pani Magdalena i pan Artur.

"Zauważyłam, że ściany zaczynają pękać". Relacje Polaków

"Zauważyłam, że ściany zaczynają pękać". Relacje Polaków

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt24

Ambasada RP w Bankgoku została ewakuowana z powodu uszkodzenia budynku - przekazał rzecznik resortu spraw zagranicznych Paweł Wroński. Resort opublikował komunikat dla Polaków przebywających na terenach, gdzie wystąpiło trzęsienie ziemi.

Ambasada RP ewakuowana. Komunikat dla Polaków

Ambasada RP ewakuowana. Komunikat dla Polaków

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Trzy osoby zginęły, a 90 uznano za zaginione po zawaleniu się wieżowca w Bangkoku. Doszło do niego wskutek piątkowego trzęsienia ziemi, którego epicentrum znajdowało się w Birmie. Na miejscu katastrofy trwa akcja poszukiwawczo-ratownicza.

Trzęsienie, jakiego nie było od 100 lat. 90 zaginionych po zawaleniu się wieżowca

Trzęsienie, jakiego nie było od 100 lat. 90 zaginionych po zawaleniu się wieżowca

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters, CNN

Odkąd płatności kartą zyskały na popularności, znacząco spadła liczba zabiegów polegających na usuwaniu ciał obcych z dróg oddechowych i nosa dzieci - wskazują eksperci z Wielkiej Brytanii. Jak zauważają, chociaż monety coraz rzadziej stanowią zagrożenie, w zasięgu najmłodszych wciąż często znajdują się inne niebezpieczne przedmioty.

Przejście na transakcje bezgotówkowe ma niezamierzony skutek uboczny

Przejście na transakcje bezgotówkowe ma niezamierzony skutek uboczny

Źródło:
BBC, tvn24.pl
Układ w lesie? Co i komu zarzuca minister Dorożała

Układ w lesie? Co i komu zarzuca minister Dorożała

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Wiceprezydent USA J.D. Vance i jego żona Usha Vance odwiedzą w piątek Grenlandię, w tym amerykańską kosmiczną bazę wojskową Pituffik. Delegacja Stanów Zjednoczonych nie została formalnie zaproszona na wyspę.

Wiceprezydent USA odwiedzi Grenlandię. Ma sprawdzić, "co się dzieje z bezpieczeństwem"

Wiceprezydent USA odwiedzi Grenlandię. Ma sprawdzić, "co się dzieje z bezpieczeństwem"

Źródło:
Reuters, PAP

Prezydent USA "nie wie", na jakiej podstawie Dania rości sobie prawa do Grenlandii. Nie sądzi, "żeby to było prawdą". Jednak tak właśnie jest, w dodatku wiele lat temu zwierzchnictwo Danii nad wyspą uznały także Stany Zjednoczone.

Dlaczego Grenlandia jest duńska? Trump "nie wie, czy to prawda"

Dlaczego Grenlandia jest duńska? Trump "nie wie, czy to prawda"

Źródło:
Konkret24

Karol Nawrocki twierdzi, że z powodu "oszustwa rządu Donalda Tuska" emeryci stracili 800 złotych. Chodzi o rzekome "obcięcie 14. emerytury". Jednak kandydat PiS wprowadza opinię publiczną w błąd. Przypominamy, z czego wynikała jednorazowa podwyżka tego świadczenia.

Nawrocki mówi o "obcięciu 14. emerytury". Manipuluje

Nawrocki mówi o "obcięciu 14. emerytury". Manipuluje

Źródło:
Konkret24
Rządowy szeryf od ekologii pod ciągłym obstrzałem. Z sukcesami chroni przyrodę, ale czy "z głową"?

Rządowy szeryf od ekologii pod ciągłym obstrzałem. Z sukcesami chroni przyrodę, ale czy "z głową"?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance chce w piątek złożyć wizytę na Grenlandii. Odwiedzi tam amerykańską bazę wojskową Pituffik, dawniej Thule. Choć przebywa tam raptem 150 osób, baza jest jednym z najważniejszych strategicznie obiektów wojskowych na świecie. Oto dlaczego.

Kosmos zamiast wiązania psów, czyli co Amerykanie robią na Grenlandii

Kosmos zamiast wiązania psów, czyli co Amerykanie robią na Grenlandii

Źródło:
The New York Times, tvn24.pl

Ponad 50 zgłoszonych komitetów wyborczych, ponad 40 zarejestrowanych. O co chodzi? Raczej nie o wygraną w wyborach. To skutek paradoksu polskiego prawa. Tłumaczymy, jakie są korzyści z rejestracji komitetu wyborczego, który jednak zarejestrowanego kandydata nie ma.

44 komitety wyborcze zarejestrowane. Wśród nich "semiwirtualne"

44 komitety wyborcze zarejestrowane. Wśród nich "semiwirtualne"

Źródło:
Konkret24