Wtorek, 14 czerwca Nowa droga wybudowana w połowie za pieniądze Unii Europejskiej, a na niej... dwa energetyczne słupy. Tak wygląda wart 1,3 mln zł nowy trakt w Wołuszewie pod Aleksandrowem Kujawskim. Mieszkańcy muszą jeździć slalomem, a energetycy tłumaczą, że słupów nie przesunęli, bo zabrakło odpowiednich dokumentów.
Mieszkańcy na razie z kuriozum się śmieją. - Fajnie się jeździ. W lewo, w prawo i się przejedzie. Nikt inny w Polsce nie ma takich atrakcji - mówi pan Ryszard, mieszkaniec Wołuszewa. Inny ma do drogowego bubla mniej dystansu: - Gdzie geodeci, inżynierowie? Od razu trzeba ich było za d... wziąć, żeby to usunęli - denerwuje się.
Zygzakiem przez zakaz wjazdu
Plan budowy drogi powstał kilka lat temu. Energetycy nie przesunęli słupów, bo, jak tłumaczą, nie mieli odpowiednich dokumentów z urzędu gminy. Sam urząd w Aleksandrowie Kujawskim też nie widzi swojej winy. Wicewójt Halina Rakusiewicz przekonuje, że na drodze nie położono jeszcze nawierzchni bitumicznej, a jedynie utwardzono ją tymczasowo. Zdanie zmienia dopiero po obejrzeniu zdjęć TVN24. - Rzeczywiście, tutaj wykonawca troszeczkę się pospieszył - mówi Rakusiewicz i przyznaje niechętnie, że za stan rzeczy w części odpowiada gmina.
To jednak nie koniec drogowej epopei. Wykonawca postanowił bowiem jeszcze bardziej utrudnić mieszkańcom Wołuszewa życie i jak tylko na miejscu pojawiła się ekipa TVN24, poustawiał na drodze znaki zakazujące wjazdu. Jedyna trasa w okolicy została zatem zamknięta.
- Ci, co jeżdżą, to sobie poradzą. Ale tak właściwie to nikt nie powinien tedy się poruszać - zauważa Piotr Glitzmacher z firmy "Mel-Bud".
Na razie nie wiadomo, jak sytuacja zostanie rozwiązana - czy droga zostanie na stałe zamknięta, czy też drogowcy zerwą nawierzchnię i przesuną słupy? Cierpią tylko mieszkańcy, którzy muszą poruszać się po drodze zygzakiem i to jeszcze nie do końca legalnie.
- Jeszcze się śmiejemy... - mówi pan Ryszard.