Antybohater meczu otwarcia MŚ sędzia Yuichi Nishimura przynajmniej przez kilka najbliższych dni będzie wrogiem numer jeden chorwackich kibiców. Ich rozgoryczenie doskonale muszą rozumieć fani z Polski. Sześć lat temu nadzieję na sukces w mistrzostwach Europy w podobny sposób zabił w nas Howard Webb.
Na inaugurację mundialu Chorwaci przegrali z Brazylią 1:3. Kolosalny wpływ na losy pojedynku miała decyzja Nishimury, który w drugiej połowie sprezentował Canarinhos rzut karny.
Po spotkaniu nikt nie pozostawia na Japończyku suchej nitki. Krytykują go piłkarze, trener Nico Kovac, media i oczywiście kibice. Wszyscy są zgodni - Chorwacja została "okradziona". Słuchając pomeczowych komentarzy oraz śledząc to, co dzieje się w internecie, nietrudno doszukać się analogii do wydarzeń z Euro 2008. Wtedy najbardziej znienawidzoną osobą nad Wisłą przez kilka tygodni był Anglik Howard Webb.
Pomagał gospodarzom?
To właśnie on podyktował dyskusyjną "jedenastkę" przeciwko Polakom w meczu z Austrią. Zwycięstwo wyślizgnęło się nam wtedy z rąk w ostatnich sekundach. Remis oznaczał, że możemy się pakować, a ostatni pojedynek z Chorwatami zagramy już tylko o pietruszkę.
W meczu z Austriakami Webb uznał również nieprawidłowo zdobytą bramkę przez biało-czerwonych (ze spalonego), poza tym działacze UEFA uznali, że karnego podyktował słusznie, a zawodnicy Beenhakkera o bramkę prosili się przez całe spotkanie, to i tak już kilka minut po końcowym gwizdku na portalach społecznościowych na sędziego z Wysp spłynęła potężna fala krytyki. Zdecydowana większość polskich fanów nie miała wątpliwości, że to Anglik wyrzucił nasz zespół z euro.
Złość przerodzi się w sukces?
Swojej reputacji w ich oczach nigdy nie odbudował, mimo że w kolejnych latach stał się czołowym sędzia na świecie, prowadząc najważniejsze mecze na wielkich turniejach oraz finał Ligi Mistrzów. Cztery lata temu prowadził mecz o złoto pomiędzy Holandią i Hiszpanią. W tym roku również znalazł się w gronie arbitrów MŚ.
Mimo pechowego startu, Chorwaci znajdują się w dużo bardziej komfortowej sytuacji niż wtedy Polacy. Ich skrzywdzono na początku turnieju, nadal mają duże szanse na wyjście z grupy, a sportowa złość po skandalu w Sao Paulo może odbić się korzystnie na ich dyspozycji w pozostałych pojedynkach. Kto wie, być może na turnieju przyjdzie im się spotkać z Canarinhos w wielkim finale.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl