PZPN odpowiedział skarżącym się na stan boiska w Gdańsku Hiszpanom. - Na podlewanie murawy muszą się zgodzić dwie drużyny - przypomniał szef związku Grzegorz Lato.
Po niedzielnym remisie 1:1 z Włochami obrońcy tytułu mieli duże zastrzeżenia do gdańskiej nawierzchni. Ich zdaniem murawa nie została odpowiednio zroszona, w związku z czym piłka nie toczyła się tak, jakby sobie tego oczekiwali.
- Była w opłakanym stanie - kręcił nosem strzelec gola dla Hiszpanów Cesc Fabregas. Jego koledzy, gdy wypowiadali się o boisku, powtarzali tylko jedno słowo: katastrofa.
Włosi nie chcieli
Władze PZPN potwierdziły, że Hiszpanie zwrócili się z prośbą o nawodnienie murawy, ale ich propozycja spotkała się z odmową.
- Na podlewanie murawy muszą się zgodzić dwie drużyny. Włosi powiedzieli, że murawa jest w porządku i nie zgadzają się na jej podlewanie. Hiszpanie chieli, ale nie było zgody drugiej drużyny - stwierdził Grzegorz Lato.
Wiceprezes PZPN, a także dyrektor polskiej części Euro 2012 Adam Olkowicz dodał, że podobna sytuacja miała miejsce przy okazji meczu Polaków z Grekami na Stadionie Narodowym.
- Nasi zawodnicy mieli prośbę, żeby to boisko w przerwie trochę podlać, nie wyrazili na to zgody Grecy, a jeśli nie ma zgody dwóch drużyn, w związku z powyższym boisko pozostaje takiej, jak zostało przygotowane na dany dzień, do danego meczu - stwierdził Olkowicz.
Temat zastępczy
Również osoby odpowiadające za układanie murawy na stadionie w Gdańsku odpiera zarzuty Hiszpanów. Zdaniem Krzysztofa Misiaczyńskiego z firmy Trawnik Producent ze Szczecinka narzekania Fabregasa i reszty to "temat zastępczy".
- Mistrzowie Europy nie weszli w ten turniej, tak jak się spodziewali i teraz szukają usprawiedliwień - przyznał Misiaczyński.
Autor: twis / Źródło: tvn24