Mnóstwo emocji, niesamowite tempo, ale bez goli - mecz reprezentacji Brazylii z Meksykiem mógł podobać się każdemu, ale nie kibicowi Canarinhos. Gospodarze mundialu oczekiwali więcej, ale tylko bezbramkowo zremisowali z Meksykiem. Kapitalną partię rozegrał bramkarz "El Tri" Guillermo Ochoa, który zapracował na kontrakt (obecny kończy się za dwa tygodnie).
Wtorkowa potyczka zapowiadana była jako rewanż za finał igrzysk olimpijskich przed dwoma laty. Wtedy górą byli Meksykanie, którzy wygrali 2:1. Od początku spotkania w Fortalezie 60 tysięcy kibiców zgromadzonych na Arena Castelao było świadkami świetnego widowiska toczonego w niesamowitym tempie. Do szczęścia brakowało jedynie bramek.
Najlepsze sytuacje zmarnowali Fred, Neymar i David Luiz. Wymieniać można bez liku. Za każdym razem kapitalnymi interwencjami popisywał się Guillermo Ochoa. Meksykański bramkarz, któremu wkrótce wygasa kontrakt we francuskim Ajaccio, może być pewny, że po 30 czerwca bezrobotny nie będzie. Właśnie zrobił sobie najlepszą reklamę i być może zapracował na transfer do lepszej ligi.
"El Tri" nie ograniczyli się jednak tylko do obrony. Najlepsze szanse do zdobycia bramki zmarnował Hector Herrera. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Canarinhos częściej byli przy piłce, stwarzali sobie sytuację za sytuacją, ale swoje w bramce robił Ochoa.
Szanse mieli też Meksykanie, ale fantastycznie spisywał się też jego vis-a-vis Julio Cesar. Brazylijczycy stadion w Fortalezie opuszczali zniesmaczeni. Nie takiej reprezentacji chcieli oglądać. No i nie jest to zespół, który może zdobyć Puchar Świata.
Autor: lukl/twis / Źródło: sport.tvn24.pl