Czwartek, 12 maja Trzech młodocianych bandytów skatowało do nieprzytomności 15-letniego chłopaka. Wszystko działo się na oczach przechodniów, w miejscu, które obserwują kamery miejskiego monitoringu.
Marcin został napadnięty na ul. Wilczyńskiego na osiedlu Jaroty w Olsztynie. Na nagraniu z osiedlowego monitoringu, które trwa prawie trzy minuty, widać leżącego, nieprzytomnego nastolatka. Chłopak dostał od napastników potężny cios nogą, po którym uderzył głową w krawężnik i stracił przytomność.
Nikt z dorosłych gapiów nie próbował nawet mu pomóc. Pobity chłopak na dwa dni trafił do szpitala.
Dzięki nagraniu, policja szybko dotarła do napastników. - Jeszcze tego samego dnia zatrzymaliśmy sprawców w wieku 16 i 18 lat – mówi sierżant Mariola Ostaszewska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
Usłyszał zarzut
Policja ustaliła też motyw, dla którego napastnicy o mało nie zabili 15-latka. - Przyczyną pobicia była kłótnia o dziewczynę – wyjaśnia Ostaszewska.
Temu, który kopał Marcina policja postawiła już zarzut. Grożą mu trzy lata więzienia. Jego młodsi kompani staną przed sądem dla nieletnich. Ich ofiara wielokrotnie będzie narażona na kontakt z nimi - zarówno na osiedlu, jak i w sądzie, ponieważ po dwóch dniach młodociani przestępcy zostali wypuszczeni z aresztu i policyjnej izby dziecka. Przed sądem będą odpowiadać z wolnej stopy.
Reporter "Prosto z Polski" zapytał policję, czy nie ma obaw, że chuligani, będą w jakiś sposób wpływać na zeznania pokrzywdzonego i świadków?
- Zatrzymani chłopcy przyznali się do winy. Złożyli szczegółowe wyjaśnienia. Wcześniej nie byli karani. Dlatego nie było konieczności izolowania ich – stwierdziła Ostaszewska.
"To wzmacnia poczucie bezkarności"
Zdaniem terapeutki Barabary Choroszewskiej, źle się stało, że chuligani zostali wypuszczeni z aresztu.
- Fakt, że ci ludzie, jak wskazuje nagranie, pobili tego 15-latka i oczekują na wolności, jedynie wzmacnia w nich poczucie bezkarności, braku odpowiedzialności za napaść. Dochodzi do rozmycia odpowiedzialności – mówi Barabara Choroszewska, pedagog i terapeuta Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Białymstoku.
Rodzina pokrzywdzonego nie chciała rozmawiać z reporterem.
Mieszkańcy też wypowiadają się niechętnie. Wcześniej na tym osiedlu dochodziło już bowiem do aktów agresji. - Chuligaństwo tu jest. Ale to wina rodziców, bo nieletnia młodzież biega po osiedlu nawet do północy – mówi jeden z mieszkańców.
Prezes osiedla nie chciał rozmawiać z reporterem "Prosto z Polski" o bezpieczeństwie na osiedlu, mimo że sam wcześniej udostępnił nagrania z monitoringu.
mac/fac