Kilkadziesiąt tysięcy fanów piłki obejrzało mecz Polska-Czechy (0:1) w Strefie Kibica, na Starym Rynku, nad Jeziorem Maltańskim, oraz na Fan Campie obok hali Arena. Po meczu był smutek, niedowierzanie, a nawet łzy. Policja nie zanotowała większych incydentów.
Poznańska Strefa Kibica, podobnie jak podczas wcześniejszych meczów polskiej reprezentacji, wypełniła się do ostatniego miejsca. Mecz biało-czerwonych obejrzało blisko 25 tysięcy osób. Siedem tysięcy sympatyków futbolu wypełniło również nieoficjalną strefę, która powstała nad Jeziorem Maltańskim. Tam udała się spora grupa osób, która nie mogła wejść na plac Wolności.
Na początku muzyka i śpiewy
Strefa Kibica tętniła życiem niemal przez cały dzień. Publiczność bawiła się przy polskiej muzyce w wykonaniu Fat Roll oraz Mai Koman i Koko Mani i zespołu Strachy Na Lachy. Podczas głównego wydarzenia śpiew i doping dla polskiej reprezentacji towarzyszył niemal do końca spotkania. Po meczu polscy kibice nie ukrywali rozgoryczenia. - Nie podoba mi się to, że graliśmy jednym napastnikiem, który wiadomo, że będzie pilnowany nawet przez trzech rywali. W końcówce zamiast zrobić dwie porządne akcje wrzucaliśmy balony w pole karne. Szkoda, że ci piłkarze, którzy tak błyszczą w zagranicznych klubach, nie potrafią tyle wykrzesać dla reprezentacji. No cóż, teraz pora liczyć na Hiszpanów, im będę kibicował - mówił po meczu Damian. - Dla mnie to duże rozczarowanie. Gdybyśmy w pierwszej połowie wdusili choć jedną bramkę, to może byłoby lepiej. A po przerwie zagraliśmy już fatalnie - dodał stojący obok Michał.
Potem spokój Tuż po zakończeniu spotkania kibice opuścili strefę. Mimo że z głośników popłynęła muzyka taneczna, chętnych do zabawy było niewielu. W ocenie policji kibice bawili się w miarę spokojnie. - Na wszystkich publicznych miejscach wspólnego oglądania meczów nie doszło do większych incydentów. Kibice w spokoju rozeszli się do domów - powiedział PAP rzecznik wielkopolski policji Andrzej Borowiak.
Autor: FC//ec / Źródło: PAP