Jak zwrócić na siebie uwagę i sprawić, żeby nikt nie pamiętał, kto ostatecznie wygrał międzynarodowe zawody? Trzeba być jak Paweł Babicki. Na jednej narcie tylko on potrafi dojechać do mety, więc na aukcję dorzuca drugą.
Polacy w sportach zimowych? Adam Małysz kiedyś, teraz Stoch, Kamil Stoch, w skokach. Justyna Kowalczyk w biegach, niedawno. W narciarstwie alpejskim nie istnieliśmy. Dopiero ostatnio 23-letni Paweł Babicki sprawił, że o Polsce w tej dyscyplinie zrobiło się głośno.
"Nagle maleje prędkość, rosną sekundy"
Bormio (Włochy) 28 grudnia. Zawody zaliczane do alpejskiego Pucharu Świata. 67 mężczyzn rywalizowało w zjeździe (ang. - downhill). W konkurencji wygrywa ten, komu najmniej zajmie dotarcie na metę. Do przejechania było 3270 metrów trasy bielutkiego, ale twardego jak lód śniegu.
Start poszedł Pawłowi gładko. Konkretnie się rozpędził, ale już po 40 sekundach wiedział, że żegna się z dobrym wynikiem.
- Ja cały czas śledzę jego czas, widzę, gdzie go traci. Nagle patrzę: maleje mu prędkość, rosną sekundy. Mówię: - Mogę niecenzuralnie? - o, ku..., chyba na jednej narcie leci - relacjonuje Maciek Pietrykowski, trener Pawła, który obserwował na bieżąco jego zjazd.
- Po około jednej czwartej trasy wypięła się lewa narta - potwierdza Babicki. Został na jednej, która tuż przed utratą "towarzyszki" była rozpędzona do 138 kilometrów na godzinę.
Gratulował sam zwycięzca
- Jeśli nie upadłeś, to hamowanie przy takiej prędkości na skręcie jest głupotą. Ustabilizowałem jazdę, z każdym skrętem już mi się potem przyjemnie zjeżdżało, chciałem dotrzeć do końca - opowiada Paweł.
- Kalkulowałem siły, żeby bezpiecznie dojechać do mety. Czasami bardzo mocno ściągało nartę w bok, czasem prędkość zwiększała się do 105 kilometrów na godzinę... Wyszło, że średnio jechałem 85 - mówi.
I trasę ukończył, meldując się na mecie z uśmiechem na ustach. Przewrócił się dopiero tam. Jak mówi, zjazdu pogratulował mu sam Dominik Paris, który wyprzedził go o 36 sekund i zdobył tego dnia złoto. Paweł miał ostatnie, 67. miejsce.
"Musiał być bardzo pewny siebie"
Profesjonalni narciarze, a w szczególności ci, którzy wybierają się na zawody Pucharu Świata, jazdę na jednej nodze muszą mieć w małym palcu. Ale niecodziennie zdarza się tak duże obciążenie dla kolana, i to w sytuacji podwyższonego stresu.
- To, że dał radę, świadczy o bardzo dobrym wyszkoleniu, jeśli chodzi o tak zwane czucie głębokie, czyli stabilizację ciała. No i siłę mięśniową - komentuje Bartosz Żbik, fizjoterapeuta.
I dodaje: - Takie sytuacje zdecydowanie nie zdarzają się w codziennym życiu. Po pierwsze przeniósł ciężar na jedną nogę, ugiętą, wciąż szukającą stabilności, a po drugie jechał w dół. Siła grawitacji działała więc na niego podwójnie. To są bardzo duże przeciążenia.
Jak mówi, to kolano Pawła było w tej sytuacji narażone na uraz, bo kostkę miał usztywnioną w bucie. - Całe szczęście, że nie wyleciał na żadnej muldzie. Nic mu się nie stało, ale mogło się stać. Musiał być bardzo pewny siebie - podkreśla.
"Zawstydził" legendę
Sportowe fanpejdże i strony internetowe zaczęły masowo udostępniać wideo ze zjazdu Pawła. Polscy fani chwalą go w mediach społecznościowych. "Co za hart ducha. Niektórzy nie potrafią na własnych nogach z Morskiego Oka wrócić" - komentuje internauta Marcin Kowalczyk.
"Choć w taki sposób świat o nim usłyszy. Jakby zjechał normalnie, byłaby na bank cisza" zauważa trafnie Dominik Kozłowski.
Nie myli się, bo o Pawle piszą między innymi w Szwajcarii ("Le Matin"), Włoszech ("Gazzetta dello Sport"), a nawet w Stanach ("The Washington Post"). Tylko na polskim fanpage’u Eurosportu, który transmitował zawody, wideo z Pawłem ma ponad pięćset tysięcy wyświetleń.
Prawdziwi fani narciarstwa porównują też Babickiego do legendarnego Bode Millera, dwukrotnego zdobywcy Pucharu Świata. W 2005 roku, podczas zjazdu w tym samym Bormio, jemu również wypięła się narta. Bode nie miał jednak takiego szczęścia i przewrócił się, zanim dojechał do mety.
Duda, Karpiel-Bułecka, Babicki
Nartę, która poniosła 88 kilogramów ciała Pawła, śmiało można nazwać szczęśliwą. Narciarz przyznaje, że chce teraz wykorzystać chwilowy rozgłos i wspomóc aukcję Owsiaka. - Oddaję ją na aukcję Orkiestry, bo po prostu chcę tym komuś pomóc - mówi. A żeby nie oddawać jednej, co mało praktyczne, Babicki ofiarowuje też prawą. Cały zestaw z jego autografem.
Oprócz niego swoje narty wystawił też dziewięciokrotny Mistrz Polski w freeskiingu Szczepan Karpiel-Bułecka. Swoje "dechy" przekazał też Piotr Żyła.
Podczas finału w 2016 roku można było też kupić narty Andrzeja Dudy, na których szusował w Rabce, jeszcze jako kandydat na prezydenta. Wygrany wylicytował je wtedy za 17 tysięcy złotych.
Coraz bliżej miliarda
Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to ciesząca się największym zaufaniem społecznym organizacja pozarządowa w Polsce. Powstała w 1993 roku - od tego czasu co roku, na początku stycznia, organizuje wielką zbiórkę pieniędzy. Za zebrane środki Fundacja WOŚP kupuje i przekazuje w darze przede wszystkim szpitalom dziecięcym w Polsce najnowocześniejszy sprzęt medyczny. W ciągu 25 lat Fundacja zebrała i przeznaczyła na wsparcie dla szpitali ponad 830 mln złotych. 2 stycznia 2018 roku fundacja podała, że na dwa tygodnie przed 26. Finałem WOŚP w różnego rodzaju aukcjach i zbiórkach przekroczono próg miliona złotych. Celem 26. Finału WOŚP jest pozyskanie środków "dla wyrównania szans w leczeniu noworodków".
Autor: Wanda Woźniak/i / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Eurosport