- Personel medyczny musi się czuć bezpieczny, by w komfortowych warunkach wykonywać swoją pracę - powiedział Konrad Zaradny, dyrektor Poznańskiego Ośrodka Specjalistycznych Usług Medycznych. To właśnie w tej przychodni wprowadzono specjalny system alarmowy.
W każdym z osiemdziesięciu gabinetów znajduje się czerwony guzik, po którego naciśnięciu, ochrona budynku otrzymuje zgłoszenie. - Zabezpieczenia zostały tak zamontowane, żeby nie trzeba było ich szukać. Można powiedzieć, że są pod ręką. W przypadku użycia przycisku, sygnał otrzymuje nasza ochrona - wyjaśnia Wiesława Cichoń, położna w POSUM.
Informacje o zgłoszeniu otrzymuje również zewnętrzny patrol interwencyjny, który pojawia się, jeśli jest taka konieczność.
Pani Wiesława nie ukrywa, że przez lata pracy, miała do czynienia z różnymi trudnymi sytuacji. Szczęśliwie nie dochodziło do aktów przemocy, ale przecież nigdy nie wiadomo jak skończy się nawet niepozorna utarczka słowna i czy uda się załagodzić sytuację. Zapytana o to jak czuje się teraz, gdy ma w pracy taki system bezpieczeństw odpowiedziała bez wahania: - To świetne uczucie. Możemy normalnie pracować. Nie musimy się obawiać, że ktoś tutaj będzie nas obrażał, czy dojdzie do rękoczynów, a my będziemy musieli się szarpać, czy okna otwierać, żeby prosić o pomoc.
"Bardzo prosty i bardzo skuteczny"
Jak mówi dyrektor POSUM, "system jest bardzo prosty, ale bardzo skuteczny". - Możemy sprawnie i skutecznie zarządzać sytuacjami zagrażającymi życiu lub zdrowiu - tłumaczył Zaradny.
POSUM przyjmuje rocznie około 300 tysięcy pacjentów. - Przy takiej skali z różnymi sytuacjami musimy się mierzyć. Były i takie, kiedy pacjenci zachowywali się mówiąc delikatnie - niegrzecznie albo wręcz kierowali groźby w kierunku lekarzy. Na szczęście nigdy nie doszło do tragedii na terenie naszego ośrodka. Natomiast chcemy zrobić wszystko, żeby takim sytuacjom zapobiegać - dodał.
Już korzystali z alarmu
Wiceprezydent Poznania Marcin Gołek, powiedział w rozmowie z dziennikarką TVN24, że kosz wprowadzenia takiego systemu bezpieczeństwa w tej konkretnej przychodni to 90 tysięcy złotych. Nie wykluczył również, że podobne rozwiązania mogłyby się pojawić w innych poznańskich przychodniach.
- Zobaczymy jak ten system się sprawdzi. Wiem, że działa od tygodnia i już raz był wykorzystywany niestety. Sytuacja dotyczyła pacjenta pod wpływem alkoholu, który w jakiś sposób wyrażał agresję słowną, więc już widać, że system jest potrzebny. Mam nadzieję, że inne placówki pójdą za tym przykładem - dodał wiceprezydent.
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24