Polska firma zbrojeniowa miała dostarczyć 200 dronów dla ukraińskiej armii. Według ukraińskiej strony sprzętu nie wysłała, nie zwróciła też 530 tysięcy euro zaliczki. Doniesienie o przestępstwie wyłudzenia trafiło właśnie na biurka śledczych z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Znalezieniem dostawcy dronów, które miały trafić do ukraińskiej armii, zajmował się Taras Troiak, przedsiębiorca z Kijowa i zarazem szef tamtejszego stowarzyszenia właścicieli dronów. Pieniądze - 1,5 miliona euro - pochodziły ze zbiórki organizowanej dla armii przez dużą fundację charytatywną. Formalnie odbiorcą dronów miała być firma Quadro.ua.
- Kluczowy był dla nas czas dostaw, dopiero na drugim miejscu - cena. Chodziło o to, by wysłać żołnierzom, walczącym na pierwszej linii frontu, "latające oczy" - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Troiak.
Dron podwójnego użycia
W pierwszym kroku - 7 marca - skontaktował się bezpośrednio z francuskim renomowanym producentem dronów Parrot. Interesował go konkretny model z ich oferty, "Parrot Anafi USA". Powstawał on w kooperacji z amerykańską firmą oraz armią.
Wyposażony w dobrą optykę i kamerę termowizyjną, bardzo cichy w locie. Dlatego jest kwalifikowany jako sprzęt "podwójnego zastosowania". Oznacza to, że jego eksport poza Unię Europejską wymaga ministerialnych zgód.
Transakcja w Polsce
Wiceprezes Parrota Chris Roberts wskazał ukraińskiemu klientowi swojego polskiego dystrybutora.
Dystrybutor przekazał mi namiar na Dariusza M. ze znanej na polskim rynku firmy zbrojeniowej. Wymieniliśmy maile, wiadomości, w efekcie których miałem zapewnienie, że kupię 206 dronów z dostawą na Ukrainę w dwa tygodnie
Jak sprawdziliśmy, Dariusz M. to były oficer elitarnej jednostki GROM. Wojskową karierę skończył dekadę temu, w stopniu majora. W jednostce odpowiadał za logistykę: zakupy sprzętu. Od przejścia na emeryturę pracował właśnie dla polskiej firmy zbrojeniowej.
- Gdy tylko dowiedziałem się, co zrobił, zwolniłem go dyscyplinarnie z artykułu 52 Kodeksu pracy (tj. bez wypowiedzenia, z winy pracownika). W tej sprawie moja firma jest również ofiarą, dlatego proszę, by w mediach nie padała nazwa - mówi w rozmowie z tvn24.pl prezes i właściciel.
Dwie oferty
Co zrobił Dariusz M., że został wyrzucony z pracy dyscyplinarnie? Najpierw ukraińskiemu klientowi wysłał dwie oferty.
Pierwsza, na dostawę sześciu sztuk dronów z firmy, w której pracował. W ślad za ofertą firma złożyła wniosek do Ministerstwa Rozwoju i Technologii o zgodę na reeksport Parrotów na Ukrainę.
Z oferty Dariusza M. wynikało, że kolejnych dwieście urządzeń miała dostarczyć niewielka firma "Level 11". Jej siedziba mieści się poza centrum Warszawy, w niezbyt imponującym biurowcu.
Taras przyjechał do Warszawy, gdzie spotkał się z Dariuszem M. na rozmowach biznesowych i pokazie lotu drona. Następnie - do 28 marca - przelał całą kwotę do pierwszej firmy za sześć dronów i do Level 11 za dwieście.
Nagłe problemy
Do Ukrainy trafiło wyłącznie sześć dronów. - Usłyszałem, że pozostałe dwieście trafi za 35 dni kalendarzowych. Dla mnie było to nie do przyjęcia. Poinformowałem, że wypowiadam umowę, zażądałem zwrotu przelanych 1,5 miliona euro - mówi Taras Troiak.
Wkrótce z Level 11 wróciło - w czterech przelewach - około 900 tysięcy euro. Do dziś nie wróciło blisko 530 tysięcy.
Rozmawialiśmy z prezesem firmy Pawłem Krzykowskim. Spytaliśmy, dlaczego nie zwrócił całej sumy, choć nie dostarczył towaru.
Nie zgodził się na autoryzację swoich wypowiedzi. Z jego słów wynika, że transakcja była niemożliwa do przeprowadzenia z punktu widzenia polskiego prawa. W jego ocenie Taras nie miał np. właściwych pełnomocnictw od firmy Quadra.ua.
"Podkreślam, że wykonanie dostawy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa było możliwe pod warunkiem dostarczenia przez firmę ukraińską kompletu dokumentów wskazanych w ofercie oraz na zasadach przedstawionych w ofercie. Ze strony Level 11 nie było żadnych zaniechań w realizacji oferty" - przekazał w mailu.
Z maila wynika również, że Krzykowski jest w kontakcie z ambasadą Ukrainy w związku z tą sprawą.
"Niepełna opłata za objęty ofertą asortyment jest zwracana zgodnie z instrukcją płatniczą na konto, z którego przyszły środki finansowe, w transzach" - przekazał Krzykowski w tym samym mailu.
- Ten sam komplet dokumentów miała firma, która po uzyskaniu ministerialnych zgód przesłała sześć dronów - zwraca jednak uwagę Taras.
Zawiadomienie do prokuratury
Zawiadomienie do prokuratury - w imieniu ukraińskiej spółki - złożył w minionym czwartek adwokat dr Jerzy Ferenz.
- W zawiadomieniu wskazujemy, że zachodzi uzasadnione podejrzenie, iż doszło do wypełnienia znamion przestępstwa z artykułu 286 paragraf 1 Kodeksu karnego na szkodę mojej mocodawczyni (ukraińskiej spółki - przyp. red.) - mówi mecenas Ferenz.
Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Prokuratura ma trzydzieści dni, w których - zgodnie z Kodeksem postępowania karnego - powinna zbadać, czy są powody, by wszcząć śledztwo. Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl sprawa trafiła także na biurka szefów Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Źródło: tvn24.pl