Prezes Rządowego Centrum Legislacji wystąpiła do prokuratury z prośbą o bardzo pilne udostępnienie akt, żeby móc przekazać do PKW dokumenty, które są w aktach śledztwa - powiedział TVN24 szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Maciej Berek. - Zakładam, że to się musi udać w wyznaczonym przez Państwową Komisję Wyborczą terminie kilku dni - dodał. Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski mówił, że resort kilka tygodni temu wysłał na prośbę PKW "swój wkład, jeżeli chodzi o podejrzenie naruszenia" przez komitet PiS przepisów Kodeksu wyborczego. Dodał, że w związku z tym, że PKW zwróciła się teraz bezpośrednio do NASK o szczegóły, a odpowiadać będą eksperci tej instytucji.
Państwowa Komisja Wyborcza nie podjęła w ubiegłą środę decyzji w sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Komisja odroczyła posiedzenie w tej kwestii do 29 sierpnia. Uzasadniano, że po otrzymaniu obszernej dokumentacji między innymi z KPRM, PKW zwróciła się do dwóch państwowych instytucji: Rządowego Centrum Legislacyjnego (RCL) oraz Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), by wyjaśnić wątpliwości wynikające z pism, które wpłynęły w ostatnim czasie. Czas na odpowiedzi mają do 9 sierpnia.
CZYTAJ WIĘCEJ: PKW przyjęła sprawozdania ośmiu partii. Ale nie PiS
Przedstawiciele rządu oczekują odrzucenia sprawozdania komitetu PiS i podnoszą zastrzeżenia dotyczące wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, wykorzystania mienia publicznego, finansowania spotów czy przyjęcia niedozwolonej korzyści majątkowej.
Konsekwencją ewentualnego odrzucenia sprawozdania finansowego mogłaby być utrata przez PiS nawet 75 procent z blisko 26-milionowej subwencji i do 75 procent dotacji za każdy uzyskany mandat w parlamencie.
Berek: prezes RCL wystąpiła do prokuratury o udostępnienie akt
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Maciej Berek mówił w rozmowie z reporterką TVN24, że pismo PKW do prezes Rządowego Centrum Legislacji Joanny Knapińskiej wpłynęło w piątek. Dodał, że pytania są konkretne. Chodzi o osoby zatrudnione w RCL, które - według KPRM - miały angażować się w kampanię wyborczą ówczesnego prezesa Centrum Krzysztofa Szczuckiego.
- Wiem od prezes Rządowego Centrum Legislacji, że ponieważ te postępowania w tej chwili są już prowadzone przez prokuraturę i dokumentacja jest w domenie prokuratury, to wystąpiła już do prokuratury okręgowej, która prowadzi to postępowanie, z prośbą o bardzo pilne udostępnienie tych akt, po to, żeby móc dokumenty, które są w aktach śledztwa przekazać do Państwowej Komisji Wyborczej - wyjaśnił Berek.
- Wiem, że ten kontakt z prokuraturą jest bieżący i dobry i zakładam, że to się musi udać w tym wyznaczonym przez Państwową Komisję Wyborczą terminie kilku dni - dodał.
Berek: Materiały trafiły do PKW 24 maja. Pytanie, co się działo przez te dwa miesiące
Pytany, czy zdziwiło go to, że PKW potrzebuje jeszcze dodatkowych informacji, że ma jeszcze wątpliwości po tym, jak zawiadomienie trafiło do prokuratury, odparł, że to go nie zaskakuje, bo "jeżeli Państwowa Komisja Wyborcza do swojej decyzji potrzebuje jakiegoś konkretnego wyliczenia, to ja wielokrotnie wcześniej mówiłem, że to na tym powinno polegać, tak to powinno być ułożone". - Państwowa Komisja Wyborcza prowadzi postępowanie, widzi, że coś wymaga uszczegółowienia, zbadania, zadaje pytania. Mamy obowiązek na te pytania odpowiedzieć - dodał.
- Jeśli mnie coś zdziwiło, to zdziwiła mnie wypowiedź sprzed kilku dni pana Ryszarda Kalisza, członka Państwowej Komisji Wyborczej, który mówił z takim trochę oburzeniem, że te materiały ze strony RCL-u wpłynęły w ostatniej chwili. Otóż materiały dotyczące nieprawidłowości w RCL-u zostały wysłane do PKW 24 maja. Więc pytanie jest takie, co się działo przez te dwa miesiące, jeżeli teraz na przełomie lipca i sierpnia członek PKW mówi, że myśmy tych materiałów - i teraz nie wiem - nie widzieli, nie dostali? - mówił Berek.
Jak powiedział, "dokumenty z postępowania prokuratorskiego są potrzebne, żeby PKW pewne szczegóły jeszcze precyzyjnie wykazać, udowodnić, żeby nie było wątpliwości".
- Jak rozumiem, rzecz dotyczy tego, żeby nie było wątpliwości, czy ci pracownicy obsługiwali pana posła Szczuckiego, ówczesnego szefa RCL-u w ramach tych działań kampanijnych, czy nie. Pan Krzysztof Szczucki publicznie w mediach mówi, że oni pracowali jako pracownicy, a wspierali go w swoim wolnym czasie. Z tego co wiem, Rządowe Centrum Legislacji w tym postępowaniu, które jest prowadzone przez prokuraturę, jest w stanie pokazać, że tak nie było, że oni de facto zajmowali się właśnie promocją Krzysztofa Szczuckiego. To trzeba Państwowej Komisji Wyborczej, skoro jeszcze ma w tym zakresie jakieś wątpliwości, precyzyjnie wykazać - zaznaczył.
Wiceminister cyfryzacji o odpowiedzi dla PKW
Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski (członek zarządu Nowej Lewicy) mówił wcześniej w rozmowie z TVN24, że "Ministerstwo Cyfryzacji kilka tygodni temu wysłało na prośbę PKW swój wkład, jeżeli chodzi o podejrzenia naruszenia przez Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość przepisów Kodeksu wyborczego".
- Wpisaliśmy tam, zgodnie ze wcześniejszymi doniesieniami, działalność jednego z departamentów NASK, który miał przeciwdziałać dezinformacji, a wyszukiwał i analizował takie treści w internecie, jak na przykład hasło "PiS traci wiarygodność", "PiS traci w sondażach", "PiS zyskuje w sondażach". Uważaliśmy, że to było takie jawne naruszenie przepisów ze względu na to, że instytut badawczy analizował za pieniądze ministerstwa hasła dotyczące konkretnego komitetu wyborczego - wyjaśnił.
- Wysłaliśmy materiały i teraz Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się już bezpośrednio do NASK z prośbą o wskazanie szczegółów, jakie dokładnie środki były przeznaczone na te badania, w jakim okresie, jaki udział miały te badania w całej dotacji przeznaczonej dla NASK - dodał.
Jak powiedział, w związku z tym, że PKW zwróciła się bezpośrednio do NASK, "Ministerstwo Cyfryzacji teraz zostawia to całkowicie ekspertom i ekspertkom w NASK i oni całkowicie samodzielnie będą odpowiadali już PKW".
Łoboda: odrodzenie decyzji przez PKW świadczy o tym, że ma bardzo poważne wątpliwości
Rzeczniczka klubu Koalicji Obywatelskiej Dorota Łoboda, komentując sprawę związaną ze sprawozdaniem PiS, oceniła, że partia "może mieć poważne kłopoty".
- Moim zdaniem to, że PKW odroczyła ostateczną decyzję, świadczy o tym, że ma bardzo poważne wątpliwości i będzie jeszcze sprawdzać dokumenty - powiedziała.
- Nie jestem tym bardzo zmartwiona. Uważam, że należy dać czas (Państwowej) Komisji Wyborczej na to, żeby rzetelnie sprawdziła dokumenty. Pamiętamy, że PKW nie jest komisją śledczą, nie ma takich uprawnień, nie może prowadzić własnych dochodzeń. Może bazować tylko na dokumentach, a te dokumenty są istotne z tego względu, że pokażą, ile pieniędzy zostało wydanych nielegalnie na kampanię wyborczą. A od tego zależy, jak wielki uszczerbek będzie w subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości - powiedziała. - Bo, że taki uszczerbek będzie, to akurat trudno mieć wątpliwości - stwierdziła.
Sasin: nie wykluczam, że poprosimy wyborców
Były wicepremier, poseł PiS Jacek Sasin, odnosząc się w RMF FM do możliwości utraty przez PiS subwencji, powiedział, że "akceptuje takie myślenie i taki pomysł, żeby w sytuacji trudnej zachować się solidarnie i prowadzić działalność z udziałem własnych środków". Zaznaczył też jednak, że "nie wyklucza" zwrócenia się partii do "milionów wyborców", by to oni się złożyli na działanie Prawa i Sprawiedliwości.
PKW zwróciła się o dodatkowe informacje
PKW zwróciła się do RCL o wskazanie obowiązków i wyliczenie wynagrodzeń osób zatrudnionych w Centrum, które - według KPRM - miały angażować się w kampanię wyborczą ówczesnego prezesa Centrum Krzysztofa Szczuckiego, który startował do Sejmu z listy PiS. W wystąpieniu do NASK chodzić ma o podanie kosztów wszystkich działań, które można uznać za wsparcie w kampanii PiS.
Szczucki kierował RCL za czasów rządów PiS, od września 2020 roku do listopada 2023 roku. Pod koniec maja premier Donald Tusk powiedział, że będąc szefem RCL, Szczucki zatrudnił sześć osób, które nie świadczyły żadnej pracy, a jedynie były zaangażowane w prowadzenie jego kampanii wyborczej do Sejmu oraz że w ciągu kilku miesięcy wypłacono im 900 tys. zł, a uwagę zwracają też kampanie reklamowe i różne eventy, które miały promować legislację, lecz miały miejsce w okręgu wyborczym Szczuckiego. Koszt gadżetów i eventów oszacował na dodatkowe 120 tysięcy złotych. Szef rządu poinformował wówczas, że w tej sprawie skierowano zawiadomienie do prokuratury. Raport z audytu dotyczącego funkcjonowania RCL w latach 2015-2023 został opublikowany na stronie centrum. Szczucki odrzucił zarzuty i skierował do prokuratury zawiadomienie, w którym - jak oświadczył - "znajduje się szeroko uzasadnione potwierdzenie kłamliwości zarzutów formułowanych" wobec niego.
W materiałach KPRM, przekazanych też do PKW, jako przykład nieprawidłowości wymagających oceny Komisji, wskazano też m.in. informacje przekazane przez ministra cyfryzacji dotyczące sposobu realizacji przez NASK umowy dotacji celowej na kwotę ponad 18 milionów złotych na realizację w latach 2022-2023 zadania dotyczącego monitoringu treści dezinformujących i fake newsów dostępnych w mediach społecznościowych. Według materiału KPRM od 20 września do 15 października 2023 roku, czyli w kampanii wyborczej, resort cyfryzacji zlecał przygotowanie raportów na temat "wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości" oraz monitoring mediów w tej kwestii.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24