Powstała pewna atmosfera, że rodzina najważniejsza. Prawa rodziców i prawo do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami - jeszcze ważniejsze. Prawo do tego, aby - może nie tyle ustanowione w przepisach, ale gdzieś w słowach różnych polityków - że można dzieci karcić, też dopuszczalne. I to stworzyło określoną atmosferę, w której żyjemy i w której funkcjonują także sądy - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich, komentując śmierć ośmioletniego Kamila.
Ośmioletni Kamil zmarł 8 maja, po 35 dniach pobytu na szpitalnym oddziale intensywnej opieki medycznej. Nad chłopcem znęcał się jego ojczym, jednak według dotychczasowych ustaleń różne instytucje oraz osoby lekceważyły wcześniej ślady pobicia i inne niepokojące sygnały.
Bodnar: pracownicy socjalni muszą mieć poczucie, że państwo za nimi stoi
Adam Bodnar wyraził nadzieję, że ta tragedia będzie powodem do "głębszej refleksji, która doprowadzi do zmian w funkcjonowaniu organów państwa". - Żeby ludzie w takim systemie opieki społecznej, interwencji kryzysowej dobrze działali, muszą działać w poczuciu absolutnego zaufania do ich kompetencji - dodał.
Były Rzecznik Prawo Obywatelskich stwierdził, że kiedy pracownik socjalny znajduje się w "fundamentalnym momencie", kiedy stoi przed decyzją na przykład o odebraniu rodzicom dziecka, musi mieć poczucie, że organy państwa "będą za nim stały".
- W 2015 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłosił, że przyjęta zostanie ustawa i ona została przyjęta, o zakazie odbierania dzieci z powodu biedy. Tam była jedna historia przedstawiona, gdzie sądy rzekomo źle działały. I ta cała historia posłużyła do narracji, że w Polsce dzieci odbierane są z powodu biedy - powiedział Adam Bodnar.
- Wtedy zarówno organizacje społeczne, jak i Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, mówiły: nie, nie chodzi o odbieranie dzieci z powodu biedy, tylko zdecydowana większość przypadków to są przemoc, alkoholizm oraz zaniedbania dzieci i wtedy następuje decyzja. Żaden sąd tylko i wyłącznie z powodu biedy takiej decyzji nie podejmie - dodał.
- Ale powstała pewna atmosfera, że rodzina najważniejsza. Prawa rodziców i prawo do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami - jeszcze ważniejsze. Prawo do tego, aby - może nie tyle ustanowione w przepisach, ale gdzieś w słowach różnych polityków - że można dzieci karcić, też dopuszczalne. I to stworzyło określoną atmosferę, w której żyjemy i w której funkcjonują także sądy - podsumował.
Gość "Rozmowy Piaseckiego" zwrócił także uwagę, że pracownicy socjalni w Polsce "to osoby często bardzo doświadczone, które wiele widziały i które też pełnią swoją pracę w sposób wręcz misyjny", a mimo to "nie są należycie opłacani", a system nie zapewnia im "dobrych mechanizmów współpracy i koordynacji swoich działań".
Bodnar: musimy wsłuchać się w głos organizacji społecznych
- Najważniejsze byłoby wsłuchanie się w słowa organizacji społecznych i w to, co mówią od lat - powiedział Bodnar na temat ewentualnych zmian w prawie oraz podejściu do opieki społecznej w Polsce. Za potencjalny "punkt odniesienia" podał przykład państw skandynawskich, gdzie - jak ocenił - "jest głębokie zaufanie do instytucji państwa, do działań, które podejmuje urzędnik".
- Zaufanie, że on chce mi pomóc, nie myśl, że to jakaś opresyjna instytucja. (...) Większość problemów da się rozwiązać w wyniku rozmowy - dodał. - Nie zastanawiamy się, jak problem rozwiązać, tylko kto jest winny, kogo można wskazać palcem, kogo możemy obwinić - stwierdził.
Bodnar wskazał, że w systemie opieki społecznej potrzebne są "lepsza koordynacja, więcej pieniędzy, więcej zaufania, wzmocnienie sądów rodzinnych, stworzenie takiego przekonania w społeczeństwie, że funkcja kuratora, pracownika socjalnego, jest bardzo ważna i tworzenie takiego klimatu dla tej pracy, aby mogli oni faktycznie działać na rzecz dobra dziecka".
Bodnar: część sędziów Trybunału nie chce uczestniczyć w nieprawym systemie
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli na początku maja w Sejmie projekt zmian w ustawie o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym. Nowe przepisy mają zmniejszyć minimalną liczebność Zgromadzenia Ogólnego z 2/3 liczby sędziów Trybunału (tj. 10 sędziów) do 9 oraz pełnego składu Trybunału z 11 sędziów do 9. Trybunał musi zebrać się w pełnym składzie, by rozpatrzeć nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, którą prezydent przesłał do TK. Jak na razie takie posiedzenie się nie odbyło ze względu na trwający w TK konflikt między sędziami.
Natomiast wtorkowa rozprawa w Trybunale Konstytucyjnym trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund. Obrady trzeba było odwołać, bo z piętnastu sędziów Trybunału stawiło się zaledwie dziesięciu. TK miało rozstrzygnąć spór kompetencyjny między prezydentem a Sądem Najwyższym o prawo łaski.
Bodnar odniósł się do decyzji piątki sędziów, którzy nie stawili się na rozprawie. - Mają prawo tak robić. Pani Julia Przyłębska zakończyła kadencję prezesa Trybunału Konstytucyjnego - stwierdził. - Powstał bunt, ponieważ nie chcą uczestniczyć w systemie, który jest nieprawy - dodał.
Komentując projekt ustawy autorstwa posłów PiS stwierdził, że "jest to kuriozum, bo nie można przepisami prawa zmieniać reguł pod kątem bardzo konkretnej sprawy, która toczy się w Trybunale". - Samo w sobie przedstawienie tego projektu ustawy może być niekonstytucyjne - ocenił.
- Do momentu, do kiedy nie dojdzie do przełomu politycznego w Polsce, to z takimi sytuacjami będziemy mieli do czynienia - stwierdził. "Proces zmiany", który wtedy by się według Bodnara rozpoczął, sprawiłby, że większość w Trybunale Konstytucyjnym przez "porządnych prawników" zostałaby osiągnięta "w 2025, 2026 roku".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24