W pięciu prokuratorskich postępowaniach będzie uczestniczył prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski – wynika z informacji zebranych przez portal tvn24.pl. Główną przyczyną są nagrania jego rozmów: jedno legalne, dokonane przez CBA, i trzy nielegalne podsłuchy, założone przez oskarżonych kelnerów na zlecenie biznesmena Marka Falenty.
Przyczyną najnowszych kłopotów prezesa NIK, Izby, której zadaniem jest prześwietlanie wszystkich publicznych instytucji, nie jest podsłuch, a zawiadomienie do prokuratury. Jako pierwsze poinformowało o nim Radio ZET.
- Wszczęliśmy postępowanie sprawdzające po zawiadomieniu, które otrzymaliśmy. Złożył je były dyrektor delegatury NIK w Szczecinie. Wskazał w nim, że istnieje podejrzenie podania nieprawdy przez prezesa NIK w corocznym sprawozdaniu z działalności Izby, składanym Marszałkowi Sejmu - wyjaśnia rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak.
Dyrektor szczecińskiej delegatury poinformował prokuraturę, że w najważniejszym dla NIK dokumencie stwierdzono, iż nie powstał raport z kontroli „Zrównoważony sektor rybołówstwa i nadbrzeży obszarów rybackich w latach 2007-2013”. Tymczasem miał on powstać w kierowanej przez niego delegaturze, a ustalenia były krytyczne wobec rządu, m.in. wobec ministra rolnictwa Marka Sawickiego.
W wydanym w czwartek oświadczeniu NIK twierdzi jednak, że we wspomnianym sprawozdaniu oraz w materiałach analitycznych przekazanych posłom, znalazły się informacje dotyczące tej kontroli. Na dowód tego Izba zamieściła w internecie konkretne strony dokumentu "Sprawozdanie z działalności NIK".
Nieoficjalnie w NIK usłyszeliśmy: - Doniesienie złożył dyrektor, który przegrał konkurs, odszedł na emeryturę. Jednak prokuratorzy nie lekceważą doniesienia. - Zweryfikujemy czy raport rzeczywiście powstał, dlaczego nie znalazł się w sprawozdaniu, jakie to miało znaczenie i czy można mówić o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków, czyli o przestępstwie z artykułu 231 kodeksu karnego - usłyszeliśmy w warszawskiej prokuraturze.
Przeciek z operacji CBA?
Drugie śledztwo, w którym prokuratura będzie wzywać prezesa NIK dotyczy kolacji, którą zjadł w restauracji Sowa & Przyjaciele. Był w towarzystwie partyjnych kolegów z PO - jak wynika z aktu oskarżenia przeciwko kelnerom i Falencie - Sławomira Nowaka (były minister transportu), Włodzimierza Karpińskiego (były szef resortu skarbu), Zbigniewa Rynasiewicza (były wiceszef ministerstwa infrastruktury i rozwoju) i Stanisława Gawlika (prawdopodobnie to pomyłka; najwyraźniej chodzi o Zdzisława Gawlika, sekretarza stanu w ministerstwie skarbu państw - red.).
Kwiatkowski spotkał się z baronami Platformy, choć od dwóch miesięcy był już „apolitycznym” prezesem Izby. „Gazeta Wyborcza” ujawniła w środę, że podczas tego posiłku padły następujące słowa: „Bartek uprzedził mnie dzień wcześniej, że tam (do Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego) prawdopodobnie będą wchodzić, ale ja mam do tego dość lekki stosunek”.
Według dziennikarzy „Gazety Wyborczej” nie wiadomo kto i do kogo powiedział te słowa. Jak się dowiedzieliśmy, w tej sprawie wszczęto już śledztwo: - Toczy się w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez nieustalonego funkcjonariusza publicznego, które miało polegać na ujawnieniu działań CBA – powiedziała Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga.
Spotkanie prezesa NIK miało miejsce 3 października 2013 roku, gdy Zbigniew Rynasiewicz pełnił funkcję wiceministra w MIR, które nadzoruje Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Rzeczywiście jego siedzibę przeszukali agenci CBA. Zrobili to na polecenie prokuratury apelacyjnej w Warszawie, z którą CBA bada, czy budowie wartych dziesiątki milionów złotych systemów informatycznych w GITD nie towarzyszyła korupcja. Co na ten temat słyszał sam prezes NIK, czy do niego kierowane te słowa, czemu nie zareagował, jeśli je słyszał – to teraz wyjaśniać będzie prokuratura dla Warszawy-Pragi.
Obsadzanie stanowisk?
W trzecim postępowaniu prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową dla warszawskiej Pragi śledczy będą także sprawdzać kwestie dotyczące obsadzania stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli. To efekt nagrania rozmowy Kwiatkowskiego z Elżbietą Bieńkowską i dwoma dyrektorami z NIK-u, które ujawniła TV Republika.
Z ujawnionych przez dziennikarzy krótkich fragmentów wynika, że w tym towarzystwie w „Sowie i Przyjaciołach” Krzysztof Kwiatkowski rozmawiał o obsadzie konkretnych stanowisk w Izbie.
Rozmowa o „Ciechu”?
Czwarte postępowanie, wynikające z kelnerskich taśm, w którym śledczy badają także rolę Krzysztofa Kwiatkowskiego, to śledztwo, które prowadzą prokuratorzy z wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcji warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej. Sprawdzają, czy za serią spotkań, które z politykami Platformy Obywatelskiej odbył nieżyjący już Jan Kulczyk, nie kryją się nieprawidłowości przy prywatyzacji chemicznego giganta „Ciech”.
Podsłuchane przez kelnerów spotkania najbogatszego Polaka miały miejsce w restauracji „Amber Room”, gdzie jego gościem byli m.in. doradca premiera Jan Krzysztof Bielecki, wiceminister skarbu państwa Paweł Tamborski, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i właśnie prezes Kwiatkowski.
- Wezwiemy prezesa NIK, jednak za wcześnie aby stwierdzić, czy w innym charakterze niż świadka - usłyszeliśmy w warszawskiej apelacji.
Ustawianie konkursów
Ostatnie postępowanie - jak ujawniliśmy jako pierwsi na portalu tvn24.pl - jest prowadzone przez prokuratorów z Katowic. Chcą oni postawić zarzuty karne prezesowi NIK. Ich wniosek o zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej trafił do Sejmu, gdzie utknął z powodów różnic w interpretacjach przepisów ustaw i samej Konstytucji. Część prawników dowodzi, że prezes NIK może odpowiadać przed sądem powszechnym a inni – wśród których jest Ryszard Kalisz – że wyłącznie przed Trybunałem Stanu.
Sam wniosek prokuratorów z Katowic dotyczy nieprawidłowości przy obsadzaniu kierowniczych stanowisk w Izbie. Agenci CBA, za zgodą sądu, zarejestrowali rozmowy telefoniczne Kwiatkowskiego z których może wynikać, iż np. zdradzał wcześniej pytania swojemu faworytowi a innemu powierzył stanowisko na wskazanie Jana Burego – szefa klubu parlamentarnego PSL, który poparł Kwiatkowskiego na szefa Izby.
Mimo tych wszystkich postępowań sam Krzysztof Kwiatkowski wrócił do bieżącego kierowania NIK. Gdy tylko ujawniliśmy, że prokuratura chce zgody na uchylenie jego immunitetu, oświadczył, że sam się go zrzeknie. Jednak teraz - w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - stwierdził, że jest niewinny a jedyny jego błąd polega na "dobrym wychowaniu". Stanowisk nie stracili dyrektorzy, wobec których istnieje podejrzenie, że konkursy były ustawione. Media podały, że z pracą pożegnał się jako jedyny rzecznik NIK Paweł Biedziak, który namawiał prezesa do natychmiastowej dymisji.
Autor: Maciej Duda, z / Źródło: tvn24.pl, Radio Zet