Prokuratorzy w Szamotułach przesłuchali we wtorek Wiolettę Woźną, której po porodzie odebrano dziecko i poddano sterylizacji. Kobieta po raz kolejny powiedziała, że nie miała pojęcia o tym, że taki zabieg zostanie wykonany.
Kobiecie tuż po narodzinach dziecka odebrano córkę i przekazano rodzinie zastępczej. W ubiegłym tygodniu okazało się, że po porodzie kobieta została poddana zabiegowi sterylizacji. Jak twierdzi ona sama, o ubezpłodnieniu nie miała pojęcia. Jest też przekonana, że żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji nie podpisywała.
O sterylizacji dowiedziała się dopiero w domu
Jak poinformowała we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus, Wioletta Woźna w trakcie przesłuchania powtórzyła, że nie została poinformowana o zabiegu sterylizacji.
- Kobietę poinformowano, że zostanie przeprowadzone cesarskie cięcie. To była dla niej nowa sytuacja, bo wcześniej rodziła dzieci siłami natury. Nie poinformowano jej za to, że możliwy będzie zabieg sterylizacji, taka informacja nie została jej przekazana również później, po porodzie i po zabiegu. Jak twierdzi Wioletta Woźna, o tym, że taki zabieg się odbył, dowiedziała się z dokumentacji medycznej już w domu - powiedziała Mazur-Prus.
Śledztwo trwa
Prokuratura Rejonowa w Szamotułach prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić, czy zabieg ubezpłodnienia był przeprowadzony zgodnie z prawem.
Dyrekcja szpitala przekonuje, że kobieta przed porodem podpisała wszelkie wymagane zgody. W piątek prokuratura zdecydowała się wszcząć śledztwo z urzędu w sprawie pozbawienia płodności Wioletty Woźnej. Prokuratura potwierdza, że z dokumentacji szpitala wynika, iż Woźna wyraziła pisemnie zgodę na operację cesarskiego cięcia oraz tzw. "rozszerzenie zabiegu" związane z ewentualnymi komplikacjami.
Źródło: PAP, TVN24, Wprost, Polityka, Newsweek, Gazeta Wyborcza, Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24