Co najmniej 109 lotów w 16 miesięcy, najczęściej między Warszawą a Rzeszowem, gulfstreamem, casą i śmigłowcem Sokół zamówiła Kancelaria Sejmu dla marszałka Marka Kuchcińskiego – wynika z dokumentów, do których dostęp uzyskał portal tvn24.pl. Według byłego inspektora Sił Zbrojnych gen. Tomasza Drewniaka żaden polityk nie latał wcześniej tak często.
Dokumenty uzyskaliśmy od parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej, którzy dotarli do nich w ramach kontroli poselskiej w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Obejmują one okres od połowy marca 2018 roku do połowy lipca 2019 roku.
Ponad 400 stron dokumentów
Posłowie prosili o informacje o lotach Warszawa-Rzeszów ze względu na ujawnione wcześniej liczne loty na tej trasie Marka Kuchcińskiego z członkami rodziny.
Z ponad 400 stron dokumentów wynika, że Kancelaria Sejmu zamówiła dla marszałka 47 lotów na trasie Warszawa Okęcie - Rzeszów Jasionka i 56 z Rzeszowa do stolicy.
Najczęściej Marek Kuchciński korzystał ze śmigłowca W-3 Sokół (59 razy). Od lata 2018 roku, gdy politycy dostali do dyspozycji kupione przez rząd samoloty Gulfstreamy G550, odrzutowiec ten dla Kuchcińskiego zamówiono 35 razy, 15 razy do przewozu drugiej osoby w państwie wskazano w dokumencie samolot CASA C-295M.
Loty z rodziną
Zapotrzebowanie na loty są wysyłane przez urzędników z gabinetu marszałka m.in. do Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. W dokumencie podają daty i trasę lotu, a także liczbę pasażerów i typ statku powietrznego.
"Informuję, że marszałek zamierza się udać w misji oficjalnej z Warszawy do Rzeszowa oraz z Rzeszowa do Warszawy z wykorzystaniem specjalnego wojskowego statku powietrznego" - pisze w jednym z dokumentów wiceszefowa gabinetu Kuchcińskiego.
Opozycja krytykuje marszałka Sejmu, że zabierał ze sobą na weekend do domu członków rodziny.
W przekazanej posłom dokumentacji brakuje list pasażerów odbytych lotów. Inaczej jest tylko w trzech przypadkach. Pierwszy to powrót Kuchcińskiego do Warszawy z Rzeszowa 16 września 2018 roku. Na pokładzie śmigłowca oprócz marszałka był jeszcze jego syn oraz oficer ochrony.
W drugim przypadku - 27 grudnia zeszłego roku - cztery osoby wracały rządowym gulfstreamem do Warszawy. Na pokładzie maszyny oprócz Marka Kuchcińskiego byli także jego córka i syn.
Dzieci marszałka również były na pokładzie rządowej maszyny, gdy pod koniec maja 2019 roku Kuchciński wracał z Rzeszowa do stolicy.
Lot na wieś pod ukraińską granicą
Historia lotów marszałka opisana w dokumentach, które otrzymali posłowie, zaczyna się 13 marca 2018 roku. Śmigłowiec W3 Sokół miał tego dnia o godz. 22 przewieźć marszałka Sejmu oraz sześć innych osób z lotniska Rzeszów-Jesionka do Warszawy. Brakuje informacji, kim byli pozostali pasażerowie.
Według kalendarza aktywności marszałka 11 marca 2018 roku gościł on w Wilnie na obchodach Dnia Niepodległości Litwy. 12 marca na instagramie Kuchcińskiego pojawiło się jego zdjęcie podczas górskiej wycieczki opatrzone hasztagiem #tatry. 13 marca polityk gościł na XI Forum Europa – Ukraina w Rzeszowie. O godz. 22 wyleciał z tego miasta do Warszawy.
Z dokumentów uzyskanych przez posłów opozycji wynika, że wyjątkowe natężenie lotów Marka Kuchcińskiego na Podkarpacie następuje w wakacje 2018 roku. W lipcu i sierpniu marszałek latał na południe Polski osiem razy - siedem razy do Rzeszowa (3, 7,11, 14, 27 lipca oraz 17 i 26 sierpnia) i raz (13 sierpnia) do miejscowości Huwniki.
Jak informowały media, od 2007 roku marszałek ma w tej wsi kilkuhektarową działkę.
Spotkanie z przyjaciółmi
16 sierpnia 2018 roku na instagramie Marka Kuchcińskiego pojawia się zdjęcie uśmiechniętego marszałka w ogródku restauracji na rynku w Przemyślu. "Sierpień 2018 r. na przemyskim rynku 'starzy' przyjaciele, bywalcy Strychu Kulturalnego (sprzed 30 lat) od lewej: Janusz Czarski, Jerzy Piórecki, Marek Kuchcinski, Jurek Bonarek, Marek Mikrut, Andrzej Mazur. Rozmawiamy o sprawach podobnych, jak dawniej, czyli jak dbać o to, co cenne i o sprawach ponadczasowych" - głosi podpis do zdjęcia.
"Strych Kulturalny" to podziemne pismo literacko-artystyczne, którego wydawcą w latach 80. był Kuchciński.
20 sierpnia na koncie marszałka na tym samym portalu społecznościowym pojawia się zdjęcie z arboretum z Bolestraszyc pod Przemyślem. "Wsi spokojna, wsi wesoła ;)" - głosi podpis pod zdjęciem.
Z wpisu datowanego na 23 sierpnia na stronie marekuchcinski.pl wynika, że oba zdjęcia powstały podczas wycieczek krajoznawczych po okolicach Przemyśla.
"Wraz ze „starymi” przyjaciółmi, przy pięknej sierpniowej pogodzie, zebraliśmy i przedyskutowali materiał do kolejnych działań mających na celu ochronę wiekowych zabytków i prastarej przyrody" - informował Kuchciński.
"Bieszczadzkie kolory jesieni"
W tym czasie marszałek Sejmu leciał na Podkarpacie dwukrotnie: 13 sierpnia (wrócił do Warszawy następnego dnia) oraz 17 sierpnia (wrócił do stolicy po dwóch dniach). W obu przypadkach z dokumentów wynika, że zapotrzebowanie na lot było nagłe, stopień pilności pilny lub bardzo pilny. Marszałek leciał śmigłowcem Sokół, jedynie w towarzystwie oficera ochrony.
Z dokumentów udostępnionych posłom opozycji wynika, że w październiku 2018 roku marszałek Kuchciński latał do Rzeszowa trzykrotnie. 16 października o 14.30 poleciał z oficerem ochrony.
Według dokumentów wrócił do stolicy 21 października. Przez ten czas od 17 do 19 października na instagramie marszałka codziennie pojawiają się zdjęcia z Bieszczad z opisem "Bieszczadzkie kolory jesieni". W zamówieniu lotu z 16 października czytamy "zapotrzebowanie na lot - TRYB NAGŁY".
W Bieszczady Kuchciński poleciał znowu 25 stycznia 2019 roku. 27 stycznia na instagramie marszałek pochwalił się nagrodą "Bieszczadzkiej Tarniny", którą otrzymał podczas spotkania opłatkowego w Ustrzykach Dolnych.
Jeden z hasztagów umieszczonych przy zdjęciu brzmi "#ciężkapraca". Kuchciński poleciał tam rządowym Gulfstreamem 550. Wrócił do Warszawy 28 stycznia.
Ostatnie loty, które można znaleźć w dokumentach udostępnionych posłom, miały miejsce w lipcu 2019 roku. 11 lipca Kuchciński poleciał z Warszawy do Rzeszowa o 15.30 śmigłowcem Sokół. Następnego dnia na stronie marekkuchcinski.pl pojawiła się relacja ze spotkania z mieszkańcami gminy Tryńcza, oddalonej o 50 kilometrów od Przemyśla, rodzinnego miasta marszałka Sejmu.
Z opisu wynika, że spotkanie miało charakter przedwyborczy - Kuchciński otwiera listę Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu w tamtejszym okręgu wyborczym.
"Liczne grono przybyłe na spotkanie świadczy zarówno o zadowoleniu z zarządzania i inwestycji w mieście (Ryszard Jędruch został wybrany w 2018 na najlepszego wójta w kraju), jak i dobrze służących mieszkańcom programach i reformach Prawa i Sprawiedliwości. Marek Kuchciński rozmawiał ze swoimi wyborcami o tym, jak widzą sprawy kraju z perspektywy ich gminy, co jeszcze można zmienić i naprawić" - czytamy na stronie.
Kolejny lot na Podkarpacie miał miejsce 19 lipca, powrót 22 lipca. Na stronie marszałka czytamy, że Kuchciński odwiedził wtedy Dębowiec, spotkał się z mieszkańcami oraz odwiedził Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej.
Z relacji wynika również, że podczas spotkania z mieszkańcami Dębowca przypominał osiągnięcia PiS. Marszałek złożył też kwiaty na grobach posłów z II RP.
Sejm pracuje, a marszałek lata
Z danych wynika też, że Kuchciński kilka razy opuścił Warszawę, zanim zakończyło się posiedzenie Sejmu. Ostatni raz zdarzyło się to 19 lipca. Kuchciński skończył prowadzić obrady o godz. 15.05, potem jego miejsce zajmowali kolejni wicemarszałkowie. Posiedzenie zakończyło się o godz. 19.43. Tymczasem już na godz. 18 Kuchciński miał zamówiony lot z warszawskiego Okęcia.
Analogiczna sytuacja miała miejsce 15 marca. Sejm obradował prawie do godz. 17, ale wylot Kuchcińskiego z Warszawy został ustalony na godzinę wcześniej.
Sam marszałek przestał prowadzić posiedzenie około godz. 13.30.
22 lutego, choć posłowie obradowali, Kuchcińskiego w Sejmie nie było wcale. Uczestniczył w pogrzebie kapelana "Solidarności" księdza Stanisława Krzywińskiego w Przemyślu, z Warszawy wyleciał wcześnie rano.
Ostatni dzień posiedzenia był jednak bardzo krótki – wszystko trwało zaledwie 51 minut. Prowadzenie wziął na siebie wicemarszałek Ryszard Terlecki.
Nietypowa sytuacja miała też miejsce 3 lipca 2018 r., w pierwszym dniu obrad. Posiedzenie otworzył Kuchciński o godz. 10.19, ale już na godzinę 10.45 miał zamówiony lot z Warszawy. Zapewne start nastąpił z opóźnieniem, bo marszałek przekazał prowadzenie obrad ledwie dwie minuty przed planowanym wylotem.
Na liście pasażerów śmigłowca Sokół byli też minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, doradca marszałka Maciej Szymanowski oraz oficer ochrony.
W mediach społecznościowych Kuchciński zamieścił tego dnia wpis, z którego wynikało, że razem z Adamczykiem uczestniczył w Rzeszowie w forum regionów Trójmorza.
Tego samego dnia marszałek wrócił do Warszawy (w zapotrzebowaniu lot był planowany na godz. 13.15, ale nie wiemy, o której nastąpił start). Wieczorem znów prowadził obrady na Wiejskiej.
"To traktowanie ich jak niewolników"
Gen. Tomasz Drewniak, były inspektor Sił Powietrznych, podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, że nie pamięta sytuacji, by jakikolwiek polityk latał tak często, jak marszałek Sejmu. Ekspert przypomina, że Donald Tusk jako premier sporo latał na początku kadencji, ale nie było tak dużej liczby lotów, jak Kuchciński.
Zdecydowana większość lotów (z wyjątkiem dwóch) miało status HEAD przyznawany przez komendanta Służby Ochrony Państwa w sytuacji, gdy na pokładzie jest prezydent, premier, albo marszałkowie Sejmu lub Senatu.
Zdaniem gen. Drewniaka w przypadku lotów o statusie HEAD maszyny muszą być odpowiednio przygotowane przed startem.
- Przygotowania śmigłowca to 4-5 godzin. Potem trzeba go zaplombować. Status HEAD to też ograniczenia dla innych statków i zadania dla służb. Taki lot się kontroluje podwójnie, albo nawet potrójnie. To oznacza postawienie na nogi kilkudziesięciu osób w całym kraju – zaznacza ekspert, który brał udział w pisaniu instrukcji HEAD, zawierającej najważniejsze procedury regulujące loty w VIP-ami.
Autorzy instrukcji – jak tłumaczy - chcieli ograniczyć stosowanie terminu "sytuacji nagłej". W zamówieniach lotów dla marszałka Sejmu ten termin był używany w 61 przypadków. Dzięki niemu można zamówić lot z wyprzedzeniem krótszym niż 24-godziny.
- Nadużywanie tego terminu z zapotrzebowaniu na lot bez uzasadnienia to brak szacunku dla ludzi i traktowanie ich jak niewolników – denerwuje się były inspektor Sił Powietrznych.
I dodaje: - Dowódca bazy dostaje informację o locie w ostatniej chwili i musi przygotować załogi. Połowa ludzi nie śpi po nocach, biega, zamiast wykonać swoje obowiązki dwa dni wcześniej.
Autor: Grzegorz Łakomski, Szymon Jadczak, Jan Kunert, Rafał Lesiecki / Źródło: tvn24.pl