Wyborcy potrzebują widzieć nas razem, wspólnie, widzieć opozycję, która ze sobą współpracuje, ma jakieś plany. My, jako Lewica, apelujemy o to, żebyśmy znowu usiedli do stołu - mówił w TVN24 Robert Biedroń, europoseł i jeden z liderów Lewicy. - Do tanga trzeba czworga - powiedział, odnosząc się do kwestii ewentualnej jednej opozycyjnej listy na wybory.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała w poniedziałek wyniki "obywatelskiego sondażu" sfinansowanego przez Fundację Forum Długiego Stołu, a przeprowadzonego przez Kantar. Wynika z niego, że w ostatnich miesiącach poparcie dla Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy osłabło na tyle, że jedynym wariantem, w którym opozycja mogłaby zwyciężyć w wyborach parlamentarnych, jest start ze wspólnej listy.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Gazeta Wyborcza" o sondażu: tylko wspólna lista daje opozycji zwycięstwo i możliwość rządzenia >>>
Biedroń: być może to jest ten moment, żeby usiąść znów do stołu
O przedwyborczej sytuacji na opozycji mówił w poniedziałek w "Rozmowie Piaseckiego" jeden z liderów Lewicy, europoseł Robert Biedroń.
- Ja widzę energię w opozycji. Jeździmy, rozmawiamy, tak samo robią inni liderzy. Być może to jest ten moment, a jutro już go może nie być, żeby usiąść znów do stołu. Tego brakuje - powiedział.
Dodał, że "od kilku tygodni - po wolcie Szymona Hołowni z innym głosowaniem niż większość opozycji - niestety tych spotkań już nie ma". 13 stycznia Polska 2050 wyłamała się i - w odróżnieniu od reszty opozycji, która się wstrzymała - zagłosowała w Sejmie przeciwko nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
- Wydaje mi się, że wyborcy potrzebują widzieć nas razem, wspólnie, widzieć opozycję, która ze sobą współpracuje, ma jakieś plany. My, jako Lewica, apelujemy o to, żebyśmy znowu usiedli do stołu - mówił Biedroń.
Biedroń o opozycji: jeżeli nie będziemy się spotykali, jesteśmy ugotowani
Europoseł stwierdził, że "do tanga trzeba czworga". - Bez czterech sił opozycyjnych nie uda się stworzyć alternatywy. Jeśli my alternatywy nie będziemy pokazywali, to powtórzy się wariant węgierski, gdzie społeczeństwo się zniechęci, rządzący przejmą władzę nad mediami, nad społeczeństwem obywatelskim, nad wymiarem sprawiedliwości i będziemy w takim klinczu, że nic nam już nie pomoże jako Polsce - podkreślał.
Pytany, czy dwie listy opozycji to dobry pomysł, odparł: - Sondaże i społeczeństwo mówią co innego.
- Trzeba usiąść do stołu, rozmawiać, podpisać minimum programowe, podpisać pakt o utworzeniu wspólnego rządu i rozmawiać o wspólnej lub dwóch listach. To jest najważniejsze. Jeżeli nie będziemy się spotykali, jeżeli nie będziemy współpracowali, jeżeli nie pokażemy sygnału na zewnątrz, to jesteśmy ugotowani - ocenił.
Biedroń: musimy określić wspólne minimum programowe
Jego zdaniem "dzisiaj najważniejsze zadanie dla opozycji to - po pierwsze, określić minimum programowe do wyborów, a później wspólnych rządów, i zarazić wyborców naszą ofertą".
- Musimy podpisać pakt na rzecz wspólnych rządów. Coś, co będzie spoiwem, fundamentem dalszej współpracy. Żeby wyborcy zobaczyli, że mamy jakiś program, że chcemy z PiS-em wygrać. Musimy pokazać jakąś wizję Polski, dlaczego chcemy wygrać te wybory - przekonywał Biedroń w "Rozmowie Piaseckiego".
- W sprawie zdrowia, w sprawie edukacji mamy bardzo podobną wizję. (...) PiS obiecał, że sprowadzi pieniądze z Brukseli, nawet billboardy robili, a dzisiaj już wiemy, że za rządów PiS-u nie będzie tych pieniędzy dla Polski. Bo PiS nie chce i nie jest w stanie ich dowieźć. To jest jedna z rzeczy, jaką opozycja może położyć na stole jako wspólna propozycja dla społeczeństwa. To są inwestycje, pieniądze na szkoły, na szpitale - wymieniał. - Niezwykle ważne - dodał.
Gość TVN24 powiedział też, że "w głowie się nie mieści" brak rozmów na opozycji w sprawie wspólnego programu dotyczącego mieszkalnictwa. - Mając te wszystkie programy, my jako liderzy nie jesteśmy w stanie usiąść do jednego stołu i porozmawiać o problemie mieszkalnictwa, który jest jednym z najważniejszych problemów dla Polski. Ja sobie to wyobrażam i o to apeluję, by zorganizować serię paneli, gdzie liderzy i liderki różnych ugrupowań opozycyjny rozmawialiby o zdrowiu, o edukacji, o mieszkalnictwie i wychodzili ze wspólnym programem - powiedział Biedroń.
To - jego zdaniem - "jest coś niezwykle sexy i to by podnieciło wyborców w końcu do tego, żeby iść zagłosować i zagłosować na opozycję". Zaznaczył jednak, że "ambicje pewnych liderów, niestety, to przysłaniają".
Jak poradzić sobie z inflacją? Biedroń: nie trzeba sięgać do kieszeni Polaków
Gość "Rozmowy Piaseckiego" był także pytany o to, jaki opozycja ma plan na poradzenie sobie z rekordowo wysoką inflacją. - Po pierwsze, zdobyłaby pieniądze na inwestycje z KPO. Po drugie, oszczędności. Jeżeli się pieniądze rozdaje na lewo i prawo, rozrzuca się na bez ładu i składu na Ostrołękę [projekt nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka - przyp. red.], budowę jakiejś wieży, 15 miliardów złotych na TVP - wyliczał.
CZYTAJ TAKŻE: NIK o elektrowni w Ostrołęce: 1,3 miliarda utracone bezpowrotnie. "Miś na miarę naszych czasów" >>>
- Nie trzeba sięgać do kieszeni Polaków - dodał. - Można sięgnąć do brukselskiej kieszeni, a także opodatkować wielkie korporacje finansowe. Złożyliśmy projekt w tej sprawie, do dzisiaj nic się z nim nie stało. Tam leżą pieniądze - wskazał. - Można znieść te marże, które narzucił Orlen i wielkie państwowe koncerny energetyczne - powiedział polityk Lewicy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24