Planowana opłata medialna oznacza potężne utrudnienie, jeżeli chodzi o funkcjonowanie części mediów komercyjnych, bo one przecież są bardzo poszkodowane, jeżeli chodzi o COVID-19, cały ubiegły rok i kondycję finansową - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 doktor Łukasz Szurmiński, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. Odniósł się także do komentarza rzecznika Departamentu Stanu USA.
Kilkadziesiąt grup medialnych i mediów we wtorek w liście otwartym do rządu i liderów ugrupowań politycznych wyraziło sprzeciw wobec planowanej daniny od reklam. "Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" – oświadczono w piśmie. Dodatkowe obciążenie myląco nazywane jest "składką", a wprowadzane jest pod pretekstem epidemii COVID-19.
Medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego Łukasz Szurmiński mówił w piątek w TVN24, że planowana opłata "tak naprawdę oznacza w dużym skrócie potężne utrudnienie, jeżeli chodzi o funkcjonowanie części mediów komercyjnych, bo one przecież są bardzo poszkodowane, jeżeli chodzi o COVID-19, cały ubiegły rok i kondycję finansową".
- W praktyce może to oznaczać, że część mediów, część tych słabszych podmiotów, słabszych gospodarczo, może płacenia tej daniny nie wytrzymać - dodał.
Mówił, że argument rządzących mówiący o tym, że daninę zapłacą ci wielcy, czyli między innymi Google czy Facebook, "wydaje dość mało prawdopodobny".
Szurmiński powiedział, że "bardzo dobrze byłoby, gdyby te największe pomioty łożyły pieniądze i te pieniądze szły na wolne media w Polsce, na przykład na dzienniki regionalne czy lokalne, które są w słabej kondycji, ale jak dodał, wydaje mu się, że "to jest tylko argument i tu się tych podatków nie da ściągnąć, a z tych podmiotów, które w Polsce podatki płacą, rząd znajdzie jakieś skuteczne narzędzie, żeby te pieniądze ściągnąć i to będzie rzutować na kondycję tych mediów".
"Myślę, że ten nacisk i ta presja będzie się nasilać"
Medioznawca odniósł się także do wypowiedzi rzecznika Departamentu Stanu Neda Price'a, który mówił w czwartek między innymi o zarzutach dla Marty Lempart. Stwierdził, że Departament Stanu "ma więcej obaw, w tym o proponowane nałożenie nowego podatku na media, o którym niedawno się dowiedzieliśmy".
Czytaj również: "Wzywam rząd Polski do wykazania szacunku dla wolnej prasy"
- Nie jestem zaskoczony, bo my musimy pamiętać o tym, że pierwsza poprawka w amerykańskiej konstytucji, która, mówiąc w pewnym skrócie, gwarantuje swobodę wypowiedzi, jest tam traktowana jako jeden z fundamentów funkcjonowania państwa - powiedział Szurmiński.
Dodał, że "wszystkie takie sytuacje, w których w krajach demokratycznych próbuje się tę swobodę wypowiedzi ograniczać, na pewno będą przez amerykańską administrację piętnowane".
Zauważył, że nie jest to pierwszy tak krytyczny głos ze strony amerykańskiej administracji. Przypomniał, że krytykowała różnego rodzaju projekty i pomysły również była już ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, która "została przysłana do Polski przez prezydenta (Donalda) Trumpa, który miał być przecież wielkim przyjacielem polskiego rządu i polskiej administracji, a mimo wszystko oni jednak podchodzili do tych proponowanych zmian bardzo krytycznie".
- Myślę, że ten nacisk i ta presja będą się po prostu nasilać - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24