Nie było słychać strzałów, bo wybuchły granaty?

Policja: Nie było słychać strzałów, bo wybuchły granaty
Policja uważa, że użycie siły w Sanoku było adekwatne.
Źródło: tvn24

Strzałów w mieszkaniu w Sanoku nie było słychać, bo prawdopodobnie nastąpiły, gdy rozpoczęła się akcja policji. Wybuchły wtedy granaty hukowe i próbowano wyważyć drzwi - powiedział w "15 na żywo" w TVN24 Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji. I dodał, że nie było szans na uratowanie Kamili M. i Andrzeja B.

Z ustaleń prokuratury wynika, że 17-latka zginęła od strzału w skroń z przyłożenia, natomiast 32-latek - od strzału z bliskiej odległości.

Mężczyzna i nastolatka zabarykadowali się w czwartek w mieszkaniu w Sanoku. Ich ciała znaleźli policjanci.

"Priorytet - życie i zdrowie"

Komendant główny policji nadinspektor Marek Działoszyński w informacji przekazanej dziś ministrowi spraw wewnętrznych Jackowi Cichockiemu na temat akcji w Sanoku podkreślił, że "priorytetem działań policji było życie i zdrowie osób postronnych, jak również osób znajdujących się w mieszkaniu".

Dlatego - jak zaznaczył - zdecydowano się negocjować.

Policja - jak podkreślił Działoszyński - dysponowała informacją, że osoba znajdująca się w mieszkaniu posiada broń krótką, jak również broń typu sztucer, która mogła zostać użyta wobec osób postronnych.

"Adekwatna taktyka"

Komendant zapewnił, iż funkcjonariusze policji byli przygotowani na kilka wariantów, w tym również do natychmiastowego wejścia do mieszkania.

Z informacji przekazanej ministrowi spraw wewnętrznych wynika, że taktyka użycia siły, zmierzająca do zatrzymania osoby podejrzanej oraz zapewnienia bezpieczeństwa osób postronnych, była adekwatna do zaistniałej sytuacji.

Zabarykadowany w mieszkaniu

W czwartek wczesnym popołudniem na największym osiedlu w Sanoku 32-letni mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu czteropiętrowego bloku. Była z nim 17-letnia dziewczyna.

Wcześniej mężczyzna, który miał być zatrzymany w związku z zabójstwem, strzelał z okna mieszkania do nieoznakowanego policyjnego samochodu.Z budynku ewakuowano część mieszkańców i zamknięto okoliczne ulice. Na miejsce przybyli antyterroryści oraz policyjni negocjatorzy. Przez wiele godzin policja próbowała nawiązać kontakt z mężczyzną i kobietą oraz nakłonić ich do poddania się. Nie reagowali jednak na apele policji.Po godz. 1 w nocy z czwartku na piątek policjanci zdecydowali się na siłowe wejście do mieszkania. W środku znaleźli leżące na łóżku ciała mężczyzny i kobiety.

Podczas interwencji policjanci zastrzelili jednego z dwóch psów, który miał zachowywać się agresywnie.

Autor: MAC / Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: