Chodzi po prostu o to, żeby prawo było narzędziem do rozpędzania demonstracji, do ograniczania protestów. Ten projekt żadną miarą nie może być uznany za prawo, zwłaszcza że jest procedowany bez konsultacji i ma wywołać efekt mrożący – mówił w TVN24 profesor Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Skomentował w ten sposób złożony w Sejmie przez PiS projekt dotyczący zniesienia możliwości odmowy przyjęcia mandatu karnego.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli w Sejmie projekt nowelizacji Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Zawiera on propozycję wprowadzenia przepisu, by nie można było - jak dotąd - odmówić przyjęcia mandatu. Byłaby natomiast możliwość zaskarżenia nałożonego mandatu do sądu. Projekt został zamieszczony w piątek na stronach Sejmu.
Profesor Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego ocenił w TVN24, że "to jest propozycja zupełnie z innego świata niż ten, który opisuje nasza konstytucja".
- To jest propozycja z tego świata, o którym opowiada Telimena w "Panu Tadeuszu", kiedy wspomina, jak to było w Petersburgu, gdzie sędzią był policmajster. Policmajster powinność swej służby rozumiał i w sporze między władzą a poddanym oczywiście zajmował takie stanowisko, jakie podobało się władzy – mówił.
- A tutaj mamy takiego właśnie ulicznego sędziego pokoju, który sprawiedliwość wymierza wedle swego uznania – dodał Piotrowski.
"Chodzi o to, żeby prawo było narzędziem do rozpędzania demonstracji"
Zauważył, że "gdy zostanie wniesione zażalenie na mandat, to w rezultacie, po rozpoznaniu odwołania, sąd może orzec karę surowszą". - Tutaj dotykamy istoty tego pomysłu. Chodzi po prostu o to, żeby prawo było narzędziem do rozpędzania demonstracji, do ograniczania protestów. Uderzenie mandatem może być równie dotkliwe jak uderzenie pałką, dlatego ten projekt żadną miarą nie może być uznany za prawo, zwłaszcza że jest procedowany bez konsultacji i ma wywołać efekt mrożący – ocenił gość TVN24.
- Ma przynieść ograniczenie praw i wolności obywatelskich, w szczególności prawa do wolności zgromadzeń, a to jest konstytucyjnie niedopuszczalne – podkreślił.
"Zmiana prawa jest powodowana porażką rządowej koncepcji ograniczania praw i wolności"
Autorzy projektu zaznaczyli w uzasadnieniu, że "w konsekwencji proponowanych regulacji, w szczególności przerzucenia ciężaru procesowego zaskarżenia mandatu na ukaranego, należałoby się spodziewać znacznego zmniejszenia wpływu spraw o wykroczenia do sądu".
Pytany o ten argument, konstytucjonalista ocenił, że "taka zmiana prawa jest powodowana sądową porażką rządowej koncepcji ograniczania praw i wolności przy pomocy rozporządzenia wydanego bez należytej podstawy prawnej, bo nie ma umocowania w ustawie, wydanego bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego i nieproporcjonalnego".
Od 24 października w związku z pandemią COVID-19 w zgromadzeniach publicznych może uczestniczyć nie więcej niż 5 osób.
- Te wszystkie okoliczności stwierdzały sądy odnosząc się do tych mandatów, przy pomocy których usiłowano dokuczać demonstrującym. Rząd znalazł się w poważnym kłopocie, bo utrzymanie tej linii orzeczniczej będzie skutkowało kolejnymi umorzeniami, rozstrzygnięciami korzystnymi dla obywateli. Wobec tego trzeba coś z tym zrobić i zaproponowano takie rozwiązanie, które spowoduje, że obywatel w konfrontacji z władzą będzie musiał ustąpić, najlepiej w ogóle unikać kontaktów, które by prowadziły do otrzymania mandatu, a jeśli nie, to czeka go mitręga i widmo ewentualnej surowszej kary – mówił Piotrowski.
Dodał, że "tu mają orzekać referentarze sądowi". - To nie są niezawiśli sędziowie. To są osoby, które podlegają ocenie okresowej, są w zasadzie na początku swojej kariery w wymiarze sprawiedliwości. Oczywiście istnieje też przewidziana dalsza droga sądowa. Ich rozstrzygnięcie może podlegać ponownemu rozpatrzeniu, ale obywatel ma zgromadzić dowody. To wszystko razem sprawia, że zmniejszamy gwarancję praw i wolności obywatelskich – powiedział konstytucjonalista.
- Konstytucja tego zabrania. Jest zasada rzetelności i sprawności działania władzy. Wzgląd na wygodę pracy policji i wzgląd na wygodę rządu nie może być tutaj argumentem – ocenił.
Źródło: TVN24