Gdy człowiek jest w sytuacji, gdy sam nie potrzebuje pomocy, a pomoże pomóc drugiemu człowiekowi, to najszczęśliwsza rzecz - powiedział w specjalnym wydaniu "Kropki nad i" z Podlasia burmistrz Michałowa Marek Nazarko. Podkreślił, że "samorząd jest od tego, żeby pomagać innym". Program został nagrany poza strefą stanu wyjątkowego.
Jedynym z gości specjalnego wydania "Kropki nad i" z Michałowa był burmistrz tego miasta Marek Nazarko.
Michałowo znajduje się w pobliżu granicy, jednak poza strefą stanu wyjątkowego. To właśnie w tym kilkutysięcznym miasteczku, na przełomie września i października, sprzed tamtejszej placówki Straży Granicznej pogranicznicy wywieźli rodziny z dziećmi w kierunku granicy z Białorusią. Tam także mieszkańcy utworzyli specjalny punt pomocy dla m.in. migrantów.
- Jak to zrobiliśmy? To nic wielkiego. Wstawiliśmy czajnik, łóżko, otworzyliśmy punkt pomocy, parę domowych urządzeń. Po prostu powiedzieliśmy głośno, że będziemy pomagać, na przekór wielu ludziom, wielu opiniom. Od tego jest samorząd, żeby pomagać innym - przyznał Nazarko.
"Taka prawda z Michałowa"
Czy wszyscy chcieli pomagać? Czy burmistrz musiał kogoś do tego przekonywać? - Już dawno było powiedziane, że są dwie prawdy: prawda ekranu i prawda rzeczywista, czyli prawda czasu. Jako burmistrz Michałowa i samorządowiec nie funkcjonuję w prawdzie ekranu, a w prawdzie czasu. Żyję wśród moich przyjaciół, wśród sąsiadów, z dziada pradziada mieszkam tu, w Michałowie, i nigdy w życiu nie zdecydowałbym się na jakieś kroki, które są wbrew mieszkańcom - odpowiedział.
- Skoro decyzję o podjęciu punktu pomocy podjęli wszyscy radni, bez głosu sprzeciwu, skoro punkt pomocy w Jałówce i w Szymkach utworzyli strażacy, a są to miejscowości dwustuosobowe, są tam same ich rodziny i sami sąsiedzi, to jest po prostu niemożliwe, żeby oni zrobili to wbrew sąsiadom, wbrew swoim rodzinom - tłumaczył. - Taka jest prawda z Michałowa, że wszyscy ludzie chcą (pomagać) - podsumował. Zauważył przy tym, że zawsze trafi się "sporadyczny głos" przeciw.
Według Nazarki "najszczęśliwsza rzecz, jaką można zrobić" jest "pomóc drugiemu człowiekowi". - Nie trzeba się zastanawiać, trzeba pomagać - zachęcał. - Każda instytucja państwowa powinna nieść pomoc drugiemu - zaznaczył.
Pytany o zdanie polityków, którzy twierdzą, że migranci sami przyjechali na polsko-białoruską granicę, Nazarko odpowiedział, że "każdy człowiek ma prawo do błędu". - Może się zachować różnie. Każdemu z nas w życiu zdarza się postąpić różnie, ale instytucja państwowa zawsze musi nieść pomoc. Tu w ogóle nie ma o czym dyskutować - uciął.
Przewodniczącą Rady Miejskiej w Michałowie: będziemy pomagać, nikt nas nie zastraszy
W dalszej części programu Monika Olejnik rozmawiała między innymi z Marią Bożeną Ancipiuk, przewodniczącą Rady Miejskiej w Michałowie.
- My jako samorząd i mieszkańcy Michałowa pomagamy i będziemy pomagać. Nikt nas tutaj nie zastraszy, nikt tego nie zmieni, ponieważ od dzieciństwa jesteśmy nauczeni, że trzeba pomagać osobom potrzebującym i że pomoc jest legalna. Dlatego będziemy to robić zawsze - powiedziała.
- Jako samorząd podjęliśmy jednogłośnie decyzję odnośnie punktu pomocy (w Michałowie - red.), do którego teraz spływa mnóstwo rzeczy, mnóstwo żywności dla osób potrzebujących. Nawiązaliśmy kontakty ze szpitalem w Hajnówce, nawiązujemy kontakt z różnymi fundacjami - wyliczała Ancipiuk.
Marta Górczyńska z Grupy Granica: od początku kryzysu niesiemy pomoc humanitarną i prawną
Kolejnymi rozmówcami byli przedstawiciele Grupy Granica.
- Od początku kryzysu niesiemy na pograniczu pomoc humanitarną i prawną tym osobom, do których udaje nam się dotrzeć, przede wszystkim zapewniamy tą pomoc rzeczową - koce, jedzenie - żeby przeżyć w tych zimnych lasach. I pomoc prawną osobom, które się do nas zgłoszą. Staramy się zapewnić dostęp do tych procedur, które są przewidziane prawem. Robimy wszystko to, co jest niezbędne, zgodnie z przepisami, żeby taką osobę przyjąć - mówiła Marta Górczyńska z tej grupy.
Iwo Łoś z Grupy Granica: ci ludzie często dosłownie są na granicy życia i śmierci
Iwo Łoś, również z Grupy Granica, mówił, że "ci ludzie często dosłownie są na granicy życia i śmierci".
- Razem z Martą, wieloma wolontariuszkami, wolontariuszami, braliśmy udział w tego typu wyjściach do lasu, niekiedy w środku nocy, niekiedy nad ranem, po to, aby jak najszybciej dotrzeć z pomocą ratującą życie - opowiadał. Tłumaczył, że te osoby "same nieraz wołają o pomoc".
Pomaga także Fundacja Ocalenie
Monika Olejnik rozmawiała także z aktywistami Fundacji Ocelenie.
Jedna z nich, Agata Ferenc, tłumaczyła, jak wygląda pomoc migrantom. - W tym momencie odpowiadamy na wezwania osób, którym udało się wyjść ze strefy stanu wyjątkowego i które potrzebują natychmiastowej pomocy medycznej, ciepłych ubrań, jedzenia oraz pomocy prawnej - wyjaśniała.
- Wyjeżdżamy do lasu wtedy, kiedy jest takie wezwanie, zabieramy wszystko, co jest potrzebne, ciepłą herbatę, zupę, ubrania, które są potrzebne osobom. Liczymy na to, że uda nam się ich znaleźć - dodała inna przedstawicielka Fundacji Ocalenie, Joanna Grzymała-Moszczyńska.
Źródło: TVN24