Na szczepionkę przyjdzie nam poczekać miesiące, jeśli nie lata - ale to nie oznacza, że nie możemy działać i pomagać już teraz. Osocze ozdrowieńców od osób, które już covidowe piekło mają za sobą, jest na wagę złota. Chętnych do oddania krwi przybywa, ale nadal liczba potrzebujących jest zdecydowanie większa. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Osocze pobrane od jednego dawcy, ozdrowieńca, podać można nawet trzem pacjentom chorym na COVID-19. - Mamy wiele zwrotnych informacji ze szpitali, że potrafi w ciągu jednej doby mocno pomóc pacjentom, a choroba zostaje tak zahamowana, że pacjenci często odczuwają spektakularny powrót sił i zdrowia – zwraca uwagę dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku prof. Piotr Marek Radziwon.
Lekarze przypominają: wciąż nie mamy leku na COVID-19. Podanie osocza to jeden ze sposobów walki z koronawirusem. Kuracji poddany został między innymi Marek Posobkiewicz, były główny inspektor sanitarny, lekarz, a teraz także pacjent warszawskiego szpitala MSWiA. - Na szczęście minionej nocy dostałem pierwszą dawkę osocza. Mam nadzieję, że to przyczyni się do tego, że mój stan poprawi się szybciej – mówi.
"Nie wszyscy spełniają zasady kwalifikowania"
Dawców osocza przybywa, bo o ile we wrześniu w całym kraju osocze oddały 382 osoby, w październiku było to już 908 osób. Ale liczba hospitalizowanych rośnie szybciej, dlatego osocza brakuje. - Sam czekałem kilka dni, dlatego namawiam serdecznie wszystkich ozdrowieńców, którzy nie mają przeciwwskazań, do oddania osocza – apeluje Marek Posobkiewicz.
W Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie dziennie oddaje osocze od 10-12 osób. Dużo więcej dzwoni. - Nie wszyscy spełniają zasady kwalifikowania. Na przykład ich stan zdrowia nie jest odpowiedni do zostania dawcą krwi, a zwłaszcza osocza, gdzie jest jeszcze dodatkowa procedura – podkreśla Joanna Wojewoda z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie.
Bywają dni, że centrum krwiodawstwa nie może wysłać tyle osocza, ile chciałyby szpitale. - Jeżeli nam się uda pozyskać w innych centrach krwiodawstwa, to oczywiście sobie pomagamy, albo czekamy do następnego dnia, aż zakończą się procedury kwalifikacji osocza i wtedy dopiero możemy je wydać – wyjaśnia Joanna Wojewoda.
Osocze mogą oddać osoby, które przechorowały COVID-19 lub zakażenie przeszły bezobjawowo, a od końca ich izolacji minęło 18 dni. Jeśli objawy utrzymywały się długo, trzeba odczekać 28 dni od ich ustania. Dawcami mogą być osoby od 18. do 60. roku życia, zdrowe i ważące więcej niż 50 kilogramów. A gdyby ozdrowieńcy sami nie pomyśleli o oddaniu osocza po zakończonej chorobie, przypominać im będą o tym teraz lekarze POZ.
- Kończymy izolację pacjentów wizytą kontrolną i z każdym pacjentem, który miał dodatni wynik, lekarz rodzinny ma kontakt i wówczas przekazujemy informację o tym, że pacjenci mogą skontaktować się ze stacją krwiodawstwa – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch z Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Zdarza się, że na podanie osocza trzeba czekać za długo. Dziadek pani Aleksandry w sobotę trafił do szpitala już w ciężkim stanie. - Stał w tej karetce kilka godzin przed szpitalem, bo nie było miejsc, nie było absolutnie miejsc na SOR – mówi Aleksandra Pakieła.
Na osocze też trzeba było poczekać trzy dni. W tym czasie jego stan pogorszył się tak bardzo, że na jakąkolwiek interwencję było już za późno. Dlatego lekarze apelują by osocze podawać pacjentom tuż po przyjęciu do szpitala, gdy organizm ma jeszcze siłę się bronić.
Anna Wilczyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24