Gdy Karol Nawrocki kierował Muzeum II Wojny Światowej i zajmował apartament w jego części hotelowej, miał do niego klucz, a nie kartę elektroniczną. Dzięki temu mógł wchodzić i wychodzić w dowolnym momencie - pisze w poniedziałek "Gazeta Wyborcza", powołując się na jednego z pracowników administracji muzeum. Ponadto, według gazety, Nawrocki "nie był jedynym pomieszkującym w części hotelowej" muzeum.
20 stycznia "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że obecny kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki, jako dyrektor MIIWŚ (w latach 2017-2021), przez łącznie ponad pół roku korzystał bezpłatnie z apartamentu Deluxe w muzealnym kompleksie hotelowym, choć mieszka zaledwie pięć kilometrów od niego.
Czytaj także: Karol Nawrocki o luksusowym apartamencie: wykorzystywałem go do prowadzenia dynamicznej polityki międzynarodowej
Według MIIWŚ łącznie Nawrocki był w apartamencie przez 200 dni. Za taki okres klient musiałby zapłacić ponad 120 tysięcy złotych. Przy "maksymalnych zniżkach" pracowniczych wyszłoby ponad 25 tysięcy złotych.
Klucz, a nie karta. "Mógł wchodzić i wychodzić w dowolnym momencie"
W poniedziałek "Wyborcza" opublikowała nowe ustalenia dotyczące użytkowania apartamentu przez Nawrockiego.
Dziennik opisuje, że gabinet dyrektora muzeum mieści się na tym samym poziomie co hotelowa część tej instytucji. "Od apartamentu dzieli go w linii prostej kilkadziesiąt kroków i drzwi otwierane identyfikatorem. Goście z zewnątrz wchodzą od strony recepcji, używając kart elektronicznych. Pokoje można jednak otwierać także kluczem, nie zostawiając żadnych śladów w systemie" - pisze "GW".
Jak czytamy dalej, "gdy Karol Nawrocki kierował muzeum i zajmował apartament, miał klucz, a nie kartę". Jeden z pracowników administracji muzeum mówi dziennikowi, że w taki sposób Nawrocki "mógł wchodzić i wychodzić w dowolnym momencie". "Na przełomie 2020 i 2021 r. były tam na stałe jego rzeczy osobiste – garnitury, koszule, bielizna w szafach, książki. Nikt z obsługi go nie musiał widzieć, najwyżej ochroniarz na piętrze dyrektorskim", dodaje.
"Pan dyrektor zamawia śniadanie"
"Wyborcza" opisuje też ślady pobytu Nawrockiego, które zostały zachowane w dokumentacji muzeum. Chodzi tu o maile, jakie do obsługi hotelu wysyłała szefowa działu sprzedaży i marketingu. "Pisała m.in: 'Pan dyrektor da znać czy można wejść i posprzątać', 'Pan dyrektor zamawia śniadanie'. Są też prośby o włączenie dodatkowych kanałów w telewizorze" - przytacza "Wyborcza".
Apartament zajmował też jeden z wicedyrektorów
"Wyborcza" w poniedziałkowej publikacji pisze ponadto, że Karol Nawrocki "nie był jedynym pomieszkującym w części hotelowej" muzeum.
"Jak się okazuje, bardzo długo - około rok - apartament zajmował też jeden z wicedyrektorów, który dostał stanowisko w czasach Nawrockiego, choć też mieszka w Gdańsku. W odróżnieniu od Nawrockiego zapłacił za pobyt - zniżkową cenę 500 zł za miesiąc. Płatność uregulował już po tym, gdy Nawrocki przeniósł się na fotel szefa Instytutu Pamięci Narodowej i gdy okazało się, że wicedyrektor zajmował pokój za darmo" - czytamy.
Dodano, że po wyborach parlamentarnych w 2023 roku do muzeum przyszła nowa dyrekcja, a w wewnętrznych przepisach pojawiła się opcja pozwalająca, by osoby z kierownictwa, które nie mieszkają w Gdańsku, mogły wynajmować pokoje w cyklu miesięcznym. "Na tej zasadzie jeden z apartamentów zajmuje prof. Rafał Wnuk, obecny szef MIIWŚ. Płaci miesięcznie 1000 zł" - zwraca uwagę dziennik.
Tłumaczenia Nawrockiego w sprawie apartamentu
Kandydat PiS na prezydenta odniósł się do sprawy w środę w Zakopanem. - Apartamenty w Muzeum II Wojny Światowej i pokoje zostały wybudowane przez mojego poprzednika, dyrektora Pawła Machcewicza i poprzednią dyrekcję, która rzeczywiście w Gdańsku nie mieszkała - powiedział.
- Gdy ja zostałem dyrektorem, skomercjalizowałem te pokoje i te apartamenty, sprawiając, że Skarb Państwa, czyli Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, zarabiało poprzez właśnie branżę turystyczną - dodał kandydat PiS na prezydenta.
Jak mówił, "gdy była pandemia COVID-19, te pokoje, jak cała branża turystyczna, były wyłączone z możliwości korzystania". - Dwukrotnie odbyłem dziesięciodniową kwarantannę w jednym z pokoi i przez moment w apartamencie - powiedział Nawrocki. - Nigdy tam nie mieszkałem dłużej ciągiem niż dziesięć dni, gdy pozostawałem na kwarantannie w czasie COVID-19 - dodał.
Mówił, że wówczas "wykonywał swoje obowiązki jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej". - Mogłem być w domu przez te dziesięć dni kwarantanny i nie wykonywać obowiązków w Muzeum II Wojny Światowej, a byłem po prostu w swojej placówce. Każdego dnia miałem takie teczki do podpisywania swoich decyzji, które odbierałem spod drzwi - dodał.
"Prowadziłem bardzo dynamiczną politykę międzynarodową"
Nawrocki powiedział też, że "nie jest prawdziwa informacja", że mieszkał tam 200 dni. - Ja prowadziłem bardzo dynamiczną politykę międzynarodową, także te apartamenty, te pokoje zdarzało się, że służyły po prostu do spotkań służbowych, więc te dni trzeba także zliczyć z gośćmi z zagranicy czy z gośćmi z Polski. Te dni także należy zliczyć jako te pewnie zarejestrowane, czy zabukowane na moje imię i nazwisko - powiedział. - Konkluzja jest taka. Sprawiłem, że te apartamenty i te pokoje miały możliwość zarabiania na działalność Muzeum II Wojny Światowej. Nigdy nie mieszkałem w nich dłużej niż 10 dni, gdy pozostawałem na kwarantannie. Nie naraziłem Skarbu Państwa ani Muzeum II Wojny Światowej na żadne koszty, bo nigdy nie zdarzyło się tak, że gdy ja korzystałem z tego pokoju, to działo się to kosztem kogoś, kto go zabukował. Ja z niego korzystałem, jak był wolny albo, gdy pozostawałem na kwarantannie - powtórzył.
Rzeczniczka kampanii Nawrockiego Emilia Wierzbicki odpowiedziała "GW", że "doraźne korzystanie z pokoju w MIIWŚ" przez ówczesnego dyrektora placówki "wiązało się z wykonywaniem obowiązków służbowych w MIIWŚ, nigdy nie było długookresowe i nie trwało w trybie ciągłym". Zapewniła też, że Nawrocki nigdy nie korzystał z pokoju z przyczyn osobistych.
Oświadczenie muzeum
Jak czytamy w przesłanym nam piśmie, "nie jest prawdą, że apartamenty i pokoje gościnne usytuowane w gmachu muzeum powstały jako mieszkania przeznaczone dla poprzedniej dyrekcji. Ani dyrektor prof. Paweł Machcewicz, ani żaden z jego zastępców nie spędzili w tych pomieszczeniach nawet doby".
Muzem przekazało, że nie jest prawdą również to, że to Karol Nawrocki miał zadecydować o udostępnieniu apartamentów i pokoi w celach komercyjnych. Mieszkania były przewidziane na wynajem już na etapie projektowania budynku muzeum.
"Blokował apartament Deluxe w sumie przez 200 dni"
Muzeum dodało, że nie jest prawdą również to, że przez cały okres pandemii apartamenty i pokoje w gmachu muzeum pozostawały wyłączone z użytku. Muzeum dodało, że Karol Nawrocki "blokował apartament Deluxe w sumie przez 200 dni". Wśród 15 rezerwacji, których dokonał, odnotowano 10 dziesięciodniowych lub krótszych oraz 5 na okres dłuższy niż 10 dni.
Karol Nawrocki mówił w Zakopanem, że w czasie pandemii dwa razy odbywał w apartamencie kwarantannę. Muzeum twierdzi, że z dokumentacji wynika, że było tak jedynie raz i trwało to 10 dni.
"Nasze zdziwienie budzi również wypowiedź Karola Nawrockiego, dotycząca spotkań służbowych, które odbywał w należącym do kompleksu muzealnego apartamencie. Informujemy, że w gmachu muzeum znajduje się obszerny gabinet dyrektorski oraz sala konferencyjna przeznaczone do przyjmowania gości z kraju i zagranicy. Nie ma jakiejkolwiek potrzeby, aby wykorzystywać w takich celach apartamenty i pokoje gościnne" - czytamy w oświadczeniu muzeum.
"Karol Nawrocki utrzymuje, że zajmował apartament Deluxe w celu wypełniania obowiązków służbowych. Tymczasem pozostawał on do jego dyspozycji przez 16 dni jego urlopu wypoczynkowego, a więc w czasie, gdy nie świadczył on pracy" - dodaje dyrekcja.
Zawiadomienie do prokuratury
24 stycznia politycy Koalicji Obywatelskiej poinformowali, że złożyli zawiadomienie do prokuratury w sprawie korzystania przez Nawrockiego z apartamentów w MIIWŚ. Pod wnioskiem podpisali się członkowie zespołu ds. rozliczeń PiS.
Przewodniczący zespołu, Roman Giertych podkreślił, że tym samym dają kandydatowi na prezydenta RP popieranemu przez PiS szansę na oczyszczenie się ze stawianych mu zarzutów.
Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Gągulski/PAP