Kinga Gajewska została siłą wciągnięta do policyjnego radiowozu, choć - jak podkreślała - informowała funkcjonariuszy, że jest posłanką. Napięte emocje towarzyszą wielu wydarzeniom z udziałem polityków, a przy części z takich sytuacji obecna lub wzywana jest policja. Kontrmanifestacje wobec polityków z obozu władzy często są przez policjantów utrudniane, lub tłumione. Inaczej jest w przypadku kontrmanifestacji wobec liderów opozycji. Przedstawiamy kilka przykładów tego, jak wyglądały reakcje policjantów.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Kinga Gajewska została siłą doprowadzona do radiowozu przez policjantów i do niego wciągnięta. Do incydentu doszło we wtorek w Otwocku, gdzie odbywało się spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego. Zdarzenie nagrała kamera TVN24.
Zobacz także: Reporter TVN24 o interwencji policji wobec Kingi Gajewskiej. "Wielokrotnie było powtarzane, że to jest posłanka"
Świadkowie zdarzenia wskazywali funkcjonariuszom, że jest to posłanka, a i ona sama - jak mówiła później w "Kropce nad i" - chciała się wylegitymować, ale trzymano ją za ręce. Policja natomiast w wydawanych później oświadczeniach pisała między innymi, że "policjanci nie znają wszystkich osób posiadających immunitet", a "niezbędną wiedzę uzyskują dopiero po okazaniu legitymacji". Opublikowano też nagrania z kamery na mundurze jednego z policjantów.
Napięte emocje towarzyszą wielu wydarzeniom z udziałem polityków, podczas których obecni lub wzywani są do nich policjanci. Reakcje funkcjonariuszy nie zawsze są jednak takie, jak podczas interwencji w stosunku do Kingi Gajewskiej.
Nitras starł się z protestującymi. Poseł wylegitymowany
Wiceszef PO i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski spotkał się 23 sierpnia z mieszkańcami Skawiny. W wydarzeniu uczestniczyli także politycy Koalicji Obywatelskiej, między innymi Sławomir Nitras i Barbara Nowacka.
Wiec próbowała zakłócać grupa mężczyzn. W trakcie przemówienia Trzaskowskiego słychać było okrzyki: "do Berlina". Do protestujących podszedł poseł KO Sławomir Nitras. Doszło do przepychanek słownych.
Policja utworzyła wówczas kordon między posłem a protestującymi. Na nagraniu widać, jak funkcjonariusze stoją pomiędzy nimi.
W trakcie dyskusji Nitras zwrócił uwagę, że jedna z osób została "uderzona" przez protestującego mężczyznę. - Co pan robi? Dlaczego pan uderzył człowieka? - pytał wielokrotnie. Wielokrotnie mówił w kierunku policjantów, że protestujący kogoś uderzył. Zwrócił się do funkcjonariuszy z prośbą o wylegitymowanie mężczyzny. - Jestem świadkiem, ja to widziałem - mówił Nitras. W końcu protestujący mężczyzna odszedł na bok z policjantami.
Później Nitras zaczął przez megafon wykrzykiwać hasło: "Października piętnastego pogonimy Kaczyńskiego". Poseł KO wyłączał także protestującym kabel od nagłośnienia. W pewnym momencie policjanci go otoczyli. Poseł został wylegitymowany.
Braun przerwał wykład profesora Grabowskiego. Wyrwał mikrofon, uderzył nim o pulpit
Pod koniec maja tego roku poseł Konfederacji Grzegorz Braun przerwał wykład profesora Jana Grabowskiego w Niemieckim Instytucie Historycznym. Po około 10 minutach wykładu siedzący w pierwszym rzędzie Braun wstał, wyrwał mikrofon ze statywu i kilkukrotnie uderzył nim o pulpit. Przewrócił też głośnik. Poseł krzyczał przy tym "dość tego".
Organizatorzy najpierw wezwali ochronę, a potem policję. Braun nie chciał opuścić mównicy. Próbowali go do tego nakłonić policjanci, którzy przybyli na miejsce krótko po wezwaniu. W trakcie dyskusji z posłem funkcjonariusz mówił o "naruszeniu miru", Braun odpowiadał, że "działał w obliczu wyższej konieczności".
Policjanci nie zastosowali wobec posła środków przymusu bezpośredniego. Gdy Braun poprosił funkcjonariusza o wylegitymowanie się, ten powiedział "oczywiście" i podał posłowi dokument.
ZOBACZ TEŻ: Braun przerwał wykład profesora Grabowskiego. "Policja z nim bardzo łagodnie rozmawiała"
- Policja się przed nim grzecznie legitymuje, policja spokojnie wysłuchuje tych wszystkich inwektyw, które on ma do powiedzenia – mówił wtedy w rozmowie z TVN24 dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, który brał udział w wykładzie. - Policja z nim bardzo łagodnie rozmawia, zupełnie inaczej niż z uczestnikami opozycyjnych demonstracji – wskazywał.
Na nagraniach z tego wydarzenia słychać też, jak poseł Konfederacji mówi do dyrektora Niemieckiego Instytutu Historycznego profesora Miloša Řezníka: "Znikaj, won". Tuż obok niego stoją funkcjonariusze, a jeden z nich mówi: - Ale panie pośle, pan się zachowuje w tym momencie chyba nieracjonalnie.
Jednocześnie cały czas Braun wypowiada inwektywy pod adresem dyrektora.
Policjant mówił również: - Byśmy poprosili, żeby pan poseł nie zakłócał dalej porządku. Na co Braun odpowiadał: - Proszę panów, ja zaprowadzam porządek.
Po trwającym kilkanaście minut impasie, organizatorzy poprosili publiczność o opuszczenie sali. Z instytutu wyszedł również poseł Braun. Wykład nie był kontynuowany.
Zgodnie z zapisami artykułu 10. Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, "poseł lub senator nie może być zatrzymany lub aresztowany bez zgody Sejmu lub Senatu, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa i jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania".
Różne kontrmanifestacje, różna reakcja policji
Reporterzy magazynu "Czarno na białym" pokazali też, jak różni się reakcja policji wobec kontrmanifestacji. 10 sierpnia policja zabezpieczała prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i jego współpracowników podczas składania kwiatów pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej. Dzieje się tak raz w miesiącu, w każdą miesięcznicę katastrofy. Nie są to obchody państwowe, tylko zgromadzenie zgłoszone przez radnego Warszawy z PiS. Plac Piłsudskiego, gdzie znajduje się pomnik, i jego okolice zabezpieczają setki policjantów.
W tym samym czasie około 150 metrów dalej, w Parku Saskim, na takiej samej zasadzie zgromadzenia zgłoszonego przez osobę fizyczną zbiera się kilkanaście osób z Lotnej Brygady Opozycji, znanej z antyrządowych happeningów. Aktywiści jeszcze przed dotarciem na miejsce zgromadzenia zostali otoczeni przez kordon policji, wylegitymowani i przeszukani. Policja odgrodziła ich od placu Piłsudskiego radiowozami, taśmami i dwoma kordonami funkcjonariuszy. Na miejscu było blisko 200 policjantów - przypadało ich 15 na jednego protestującego.
Policjanci nie pozwolili opozycjonistom rozwinąć baneru. Tym razem pozwolili manifestantom wznosić okrzyki. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, w październiku 2022 roku, funkcjonariusze w brutalny sposób pacyfikowali osoby, które zaczęły krzyczeć przez megafony. Podobne sceny miały miejsce w lipcu 2023 roku w Krakowie, w miesięcznicę pogrzebu Lecha Kaczyńskiego.
Skrajnie inna była reakcja policji, kiedy związkowcy z Solidarności zakłócali wiec Donalda Tuska w Jeleniej Górze w czerwcu tego roku. Związkowcy krzyczeli przez megafony, hałasowali bębnami i syrenami. Zagłuszyli również hymn odśpiewywany przez uczestników wiecu. Policja nikogo nie wylegitymowała, nie zabierała megafonów, nie wyrywała banerów.
Bąkiewicz i narodowcy zakłócali wystąpienie Traczyk-Stawskiej
Podobnie było 11 października 2021 roku, gdy Robert Bąkiewicz (były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, a obecnie członek Suwerennej Polski) i zwołani przez niego narodowcy zakłócali prounijną manifestację na placu Zamkowym w Warszawie. Obok, na Podwalu, zorganizowali swoją kontrmanifestację, wykorzystując w niej sprzęt nagłośnieniowy. Ich krzyki nie ustały nawet wtedy, gdy przemawiała Wanda Traczyk-Stawska, weteranka Powstania Warszawskiego.
W pewnym momencie powiedziała ona ze sceny do kontrmanifestantów: - Milcz głupi chłopie, milcz, milcz, chamie skończony. Pamiętam, jak krew się lała, jak moi koledzy ginęli. Po to tutaj jestem, żeby wołać w ich imieniu.
Sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński zauważył wówczas, że "smutnym obrazkiem było, kiedy policja nie interweniowała w oczywistej sprawie zakłócania naszej manifestacji przez skrajne, propisowskie środowiska".
- Policja bała się interweniować. Wydawało się, że bardziej ochrania to nielegalnie postawione nagłośnienie - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24