Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceminister obrony, mówił w "Kropce nad i" w TVN24, że planowana budowa muru na granicy z Białorusią powinna być rozwiązaniem tymczasowym, a nie mieć "charakter stały". Jednocześnie wskazywał, że "Łukaszenka i Putin kiedyś odejdą". Jego zdaniem granica wschodnia powinna być przez Unię Europejską określona "rejonem katastrofy humanitarnej".
KROPKA NAD I - OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO
14 października Sejm przyjął ustawę o budowie zabezpieczenia na granicy Polski i Białorusi. Wcześniej posłowie odrzucili poprawki opozycji do projektu. Szacowany koszt budowy "zapory" to 1 miliard 615 milionów złotych.
Gen. Skrzypczak: Łukaszenka i Putin nie są wieczni, oni kiedyś odejdą
Sytuację na granicy komentował w "Kropce nad i" w TVN24 gen. Skrzypczak.
Zwrócił uwagę, że "mury budują teraz wszyscy", bo "szukają sposobu na zatrzymanie inwazji migrantów do Europy".
- Mury nie są, moim zdaniem, rozwiązaniem docelowym. Nie ma możliwości, by nawet najwyższy mur tę inwazję migrantów, która zmierza do Europy, zatrzymał. A moim zdaniem to jest dopiero początek tej migracji - mówił.
Według niego budowa muru powinna być rozwiązaniem tymczasowym. - Weźmy pod uwagę fakt, że być może za parę lat zmieni się sytuacja polityczna za naszą wschodnią granicą. Łukaszenka i Putin nie są wieczni, oni kiedyś odejdą. Mur nie powinien mieć charakteru stałego. On powinien mieć charakter tymczasowy - przekonywał generał.
Gen. Skrzypczak: mury nie są jedynym rozwiązaniem
Jednocześnie podkreślił, że "mury nie są jedynym rozwiązaniem, żeby zatrzymać inwazję imigrantów". - Widać wyraźnie, że to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą, przerosło oczekiwania Łukaszenki. W tej chwili z gracza wielkiego stał się zakładnikiem mafii, która zajmuje się profesjonalnym przerzutem ludzi do Europy, przez naszą wschodnią granicę i podejrzewam, że nie tylko naszą - ocenił gość TVN24.
Precyzował, że chodzi mu tu nie tylko o granicę polsko-białoruską. - Podejrzewam, że przez inne granice przenikają grupy przemycane przez mafię zajmującą się przerzutem ludzi. Bo ci ludzie, którzy pojawiają się w głębi kraju i są zatrzymywani w obszarze między Bugiem a Odrą, docierają w jakiś sposób do kraju. Zatem wydaje się, że być może granica z Białorusią jest dobrze strzeżona, ale, widać, inne granice są dziurawe - powiedział Skrzypczak.
Gen. Skrzypczak: granica wschodnia powinna być przez UE określona rejonem katastrofy humanitarnej
Generał mówił również szerzej o strategii działań polskich władz w związku z kryzysem na granicy.
- Uważam, że wschodnia granica powinna być przez Unię Europejską określona rejonem katastrofy humanitarnej, wszystkie organizacje powinny skupić swoje wysiłki na tym, żeby tym ludziom udzielić pomocy - powiedział.
Jak dodał, "to jest porażające", że ludzie na polskiej granicy "umierają, chorują i nie udziela im się pomocy". - Ale to nie jest sprawą tych funkcjonariuszy (Straży Granicznej - red.), to jest sprawa tych, którzy nie są przygotowani do tego, aby taką operacją kierować na poziomie politycznym - dodał.
Gen. Skrzypczak: przegrywamy medialną wojnę
Generał Skrzypczak punktował również błędy, które - jego zdaniem - popełnili rządzący przy wprowadzaniu stanu wyjątkowego.
Wskazywał, że błędem było też niedopuszczenie na granicę dziennikarzy. - Moim zdaniem popełniono błąd, że media nie zostały dopuszczone w sposób zorganizowany do tego, co się dzieje na wschodniej granicy, do informowania społeczeństwa - zwracał uwagę.
Jak mówił dalej, "rolę naszych mediów przejęły media białoruskie, rosyjskie, które bębnią (o tym - red.), informują zachodnią opinię o tym, co się dzieje na naszej granicy, a szczątkowe informacje, które są przekazywane przez nasze, wydzielone do tego media, są niewystarczające". - My tę wojnę medialną przegrywamy - ocenił.
Stan wyjątkowy
Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią (w 183 miejscowościach województwa podlaskiego i lubelskiego) obowiązuje stan wyjątkowy. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. 30 września Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni. Dziennikarze, którzy nie są wpuszczani na teren stanu wyjątkowego, są zmuszeni opierać się na oficjalnych informacjach przekazywanych przez władze i Straż Graniczną.
Autorka/Autor: mjz
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24