Już niewielu zapaleńców przyjdzie do szkoły, by pracować, bo najzwyczajniej w świecie muszą zapewnić byt swoim rodzinom - powiedział w TVN24 Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Przekonywał, że nauczyciele "nie oczekują dużo". - Oni oczekują tego, żeby chociaż było przyzwoicie, żeby zarabiali przynajmniej średnią pensję krajową - dodał.
1 września w polskich szkołach rozpoczął się nowy rok szkolny. W szkołach coraz bardziej brakuje jednak nauczycieli. Rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis przekazała w czwartek tvn24.pl, że wojewódzkie kuratoria oświaty wciąż poszukują około 20 tysięcy nauczycieli, a rzeczywiste braki są jeszcze większe. - Do wspomnianych 20 tysięcy oficjalnych wakatów należy doliczyć około 50 tysięcy stanowisk, które dyrektorzy obsadzają alternatywnymi sposobami - uściśla rzeczniczka ZNP. W sumie, według związkowców, w polskich szkołach brakuje więc około 70 tysięcy nauczycieli.
"Już niewielu zapaleńców przyjdzie do szkoły"
Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty został zapytany w sobotę we "Wstajesz i weekend" w TVN24, jakie zmiany należałoby wprowadzić w systemie edukacji, żeby dyrektorzy szkół nie musieli prowadzić "łapanek" na wakujące stanowiska.
- Uruchomiony został niewątpliwie proces selekcji negatywnej do zawodu. Już niewielu zapaleńców przyjdzie do szkoły, by pracować, bo najzwyczajniej w świecie muszą zapewnić byt swoim rodzinom - powiedział.
Jego zdaniem trzeba byłoby zrobić porządną reformę. - Nie żadną z tych deklarowanych przez ministrów kolejnych, tylko tę sprzed ponad ćwierć wieku. Ona wtedy uruchomiła te pozytywne procesy w polskiej oświacie. Nauczyciele zaczęli zarabiać znacząco dużo - mówił.
Pleśniar podkreślił, że "oni nie oczekują dużo". - Oni oczekują tego, żeby chociaż było przyzwoicie, żeby zarabiali przynajmniej średnią pensję krajową - powiedział.
Marek Pleśniar: sytuację ratują dwie rzeczy
- Brakuje nauczycieli coraz bardziej, a sytuację ratują dwie rzeczy. Po pierwsze ratuje to, że ten system ma gigantyczną elastyczność. W tej chwili 600 tysięcy z groszami nauczycieli realizuje etaty, gdyby tak na gołe etaty przeliczyć około 800 tysięcy nauczycieli. Widać przez to jak znaczące możliwości ma taki sposób zatrudniania. Nauczyciele mają prawie po półtora etatu przeciętnie, w godzinach licząc - wyjaśnił.
- Drugi problem, a zarazem nagroda dla ministra każdego po kolei jest taka, że nauczyciele są zaszantażowani tym wszystkim. Każdy nauczyciel codziennie staje przed kilkudziesięcioma ludźmi i najzwyczajniej w świecie nie wypada mu pracować źle, czy nie zrealizować tego, co tylko się da w jego pracy. I tak to funkcjonuje - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock