Adwokat Leszek Piotrowski, który reprezentuje rodzinę Barbary Blidy, przebywa w szpitalu. Adwokat mówi, że został pobity wieczorem z czwartku na piątek, jednak o zajściu nie zawiadomił policji.
Znany śląski adwokat Leszek Piotrowski od soboty leży w szpitalu Sosnowcu. Utrzymuje, że został pobity przez nieznanych sprawców w Katowicach. Nie wyklucza związku pobicia z którąś z prowadzonych przez niego spraw, ale nie ma na to - jak podkreśla - żadnych dowodów.
- Adwokat nie złożył żadnego zawiadomienia w tej sprawie - stwierdziła we wtorek Magdalena Szymańska-Mizera, oficer prasowy katowickiej policji.
Adwokat potwierdza, że o zajściu nie informował bezpośrednio policji, ale powiadomił o nim Prokuraturę Okręgową w Łodzi, która wyjaśnia okoliczności śmierci Barbary Blidy. We wtorek Piotrowski, jako pełnomocnik rodziny zmarłej posłanki, miał uczestniczyć w Łodzi w czynnościach w tej sprawie. - Przesłałem usprawiedliwienie nieobecności z obdukcją lekarską. To ma charakter zawiadomienia o przestępstwie, nie musiałem zawiadamiać policji - tłumaczy mecenas.
Piotrowski powiedział we wtorek, że do zdarzenia doszło w czwartek wieczorem w rejonie ulicy Kościuszki w Katowicach. Jak opowiadał we wtorek Piotrowski, wyszedł on ok. godz. 18 ze swojej kancelarii, żeby kupić koszulę, ale zakupu nie dokonał, lecz wszedł do baru, w którym już kiedyś był. Wypił tam jedno piwo, po czym ruszył z powrotem do kancelarii.
- Poczułem nagle uderzenie z buta, potworny ból, przestałem to pamiętać. Potem walczyłem o złapanie równowagi, padał rzęsisty deszcz, a ja usiłuję wstać i znowu się przewracam, ale jakimś cudem dotarłem do kancelarii. Tak naprawdę ocknąłem się rano - opowiada mec. Piotrowski. Pamięta, że sprawców było prawdopodobnie trzech i dodaje, że nic mu nie ukradli, a miał przy sobie portfel z niewielką sumą pieniędzy.
W piątek rano wezwał lekarza i miał jechać do szpitala. Wtedy jednak rozdzwoniły się telefony z prośbami, żeby koniecznie był na sesji Sejmiku Województwa Śląskiego, w którym zasiada jako radny. Podczas piątkowej sesji sejmiku miał być głosowany wniosek o odwołanie marszałka województwa.
Jak doniosła Gezeta.pl, w piątek na sesji sejmiku śląskiego, mecenas Piotrowski rzeczywiście pojawił się już z sińcami na twarzy i w ciemnych okularach.
Leszek Piotrowski opowiada, że wziął udział w sesji i głosowaniach, a potem kazał się zawieźć do domu. Czuł się jednak na tyle źle, że w sobotę żona zawiozła go do szpitala. Nie chce ujawniać, co mu dolega, i podkreśla, że badania jeszcze trwają. - Dlaczego zostałem pobity i kto to zrobił, nie chcę w ogóle spekulować, bo przeciwników procesowych mam w wielu sprawach, a nie mam żadnego punktu zaczepienia - zapewniał we wtorek dziennikarzy adwokat. Zaznaczył, że coś takiego zdarzyło mu się po raz pierwszy.
- Teraz interesuje mnie jednak to, żebym wyszedł stąd jak najszybciej i mógł wrócić do pracy. Nie łączę tego z żadną konkretną sprawą, bo nie mam żadnych przesłanek do takiego łączenia - powtórzył.
Leszek Piotrowski, były wiceminister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, odwołany przez premiera za publiczną krytykę ówczesnej szefowej resortu Hanny Suchockiej. Od 2005 roku - radny śląskiego sejmiku wojewódzkiego z listy PSL. Ostatnio jest pełnomocnikiem rodziny zmarłej w tragicznych okolicznościach Barbary Blidy, był też pełnomocnikiem oskarżycieli posiłkowych w zakończonym niedawno procesie w sprawie pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy".
Źródło: PAP, Gazeta.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24