- Dariusz Wolski ma na koncie nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych, nominacje do Oscara, nagrody BAFTA, MTV Video Music Awards czy Złotej Żaby.
- Zanim został autorem zdjęć filmowych, realizował teledyski. W dorobku ma takie klasyki, jak "Luka" Suzanne Vegi, "Eternal Flame" The Bangles, "End of the Line" The Traveling Wilburys i "Stan" Eminema z udziałem Dido.
- W rozmowie z TVN24+ Wolski wyjaśnia, dlaczego kręcił klipy i jaki wpływ miały one na jego późniejszą karierę.
- Rozmawiamy także o jego najnowszym filmie "Norymberga" w reżyserii Jamesa Vanderbilta.
Urodzony w Warszawie Dariusz Wolski od dekad współtworzy światowe kino. Nad Wisłą zrobiło się o nim jednak dość głośno dopiero pięć lat temu, gdy otrzymał nominację do Oscara za zdjęcia do filmu "Nowiny ze świata" w reżyserii Paula Greengrassa. A tymczasem "Krwawy Romeo", "Kruk", "Karmazynowy przypływ", cztery filmy z serii "Piraci z Karaibów", "Sweeney Todd…", "Alicja w Krainie Czarów", "Marsjanin" czy "Obcy: Przymierze" i inne kinowe klasyki mogłyby mieć inny wizualny wymiar, gdyby nie on.
Jego zawodowa droga to materiał na filmowy scenariusz. W 1979 roku młody Wolski stanął przed wyborem: albo dyplom z Filmówki, albo paszport i wyjazd z Polski. Postawił na Amerykę.
Tam zaczynał jako elektryk na planie telewizyjnym, później jako asystent operatora kamery, w końcu sam został operatorem. I w pewnym momencie pojawił się bardzo poważny plan zdjęciowy do teledysku. I to jakiego! Był to niezapomniany hit Suzanne Vegi "Luka". Na autora zdjęć wybrano Wolskiego.
W ciągu kolejnych lat Polak tworzył zdjęcia do kolejnych muzycznych hitów. Realizował zdjęcia do teledysków dla takich legend jak Sting, The Bangles, Van Halen, Hall & Oates, Travelling Wilburys, Paula Abdul, Neil Young, The Pointer Sisters, Tom Petty, ZZ Top, Aerosmith, Brenda Russell, The Hooters, a potem nawet dla Eminema. Łącznie w dorobku ma zdjęcia do blisko 100 klipów. Ale ich kręcenie to również budowanie kontaktów i w trakcie tamtej pracy Wolski nawiązał liczne relacje z reżyserami, z którymi później "robił prawdziwe filmy" - parafrazując jego słowa.
Pierwszym - kluczowym - do którego zrealizował zdjęcia, był "Krwawy Romeo" Petera Medaka z 1993 roku. Dwa lata później Wolski zdobył uznanie za zdjęcia do "Karmazynowego przypływu" Tony'ego Scotta oraz nominację do nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych (ASC). Kolejnym ważnym etapem w jego twórczości była współpraca z Gore'em Verbinskim ("Mexican" z 2001 roku, a następnie pierwsze trzy części serii "Piraci z Karaibów"). To dzięki tym filmom umocnił swoją pozycję w hollywoodzkiej czołówce i zdaje się, że od tamtego czasu Johnny Depp potrafi przeklinać po polsku.
Zupełnie osobnym rozdziałem w karierze Wolskiego jest współpraca z Ridleyem Scottem. W latach 2012-23 nakręcili wspólnie dziewięć filmów: "Prometeusz", "Adwokat", "Exodus: Bogowie i królowie", "Marsjanin", "Obcy: Przymierze", "Wszystkie pieniądze świata", "Ostatni pojedynek", "Dom Gucci" oraz "Napoleon".
Na początku minionego roku Wolski, jako autor zdjęć, wszedł na plan filmu "Norymberga" w reżyserii Jamesa Vanderbilta. To fabularyzowana opowieść osadzona wokół procesu głównych zbrodniarzy nazistowskich, jaki toczył się przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze od listopada 1945 roku do października 1946. Vanderbilt przypomina postać Douglasa Kelleya - wojskowego psychiatry, któremu zlecono zbadanie najważniejszych schwytanych i internowanych hitlerowców. Kluczowym okazało się rozgryzienie Hermana Goeringa - najwyższego rangą, żyjącego jeszcze, dygnitarza III Rzeszy, współodpowiedzialnego za Holokaust i wymordowanie milionów Żydów w całej Europie.
WIĘCEJ O FILMIE "NORYMBERGA" W RECENZJI Z CYKLU "WYBÓR WRONY" >>>
Za zdjęcia do "Norymbergi" Wolski został nominowany do Złotej Żaby - głównej nagrody Konkursu Głównego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Energa Camerimage 2025 w Toruniu, który ruszył 15 listopada. To trzecia nominacja Wolskiego do jednej z najważniejszych światowych nagród dla autorów zdjęć filmowych.
Z Dariuszem Wolskim udało nam się spotkać w przerwie jego kolejnego planu zdjęciowego - obecnie pracuje nad zdjęciami do filmu "Resident Evil". Za reżyserię tej produkcji odpowiada Zach Cregger, którego horror "Zniknięcia" (produkcja Warner Bros. Discovery, właściciela miedzy innymi tvn24.pl) stał się kasowym hitem i wzbudził zachwyty międzynarodowej krytyki.
Tomasz-Marcin Wrona: Miał pan 23 lata i zamieszkał początkowo w Nowym Jorku. Jak do tego doszło?
Dariusz Wolski: To były czasy zupełnie innego systemu politycznego. Ciągle byłem studentem Szkoły Filmowej w Łodzi i w ten sposób udało mi się zdobyć paszport. Trzeba było mieć zgodę uczelni i myślę, że ci, którzy tę zgodę wydali, zakładali, że będę chciał do Łodzi wrócić i zrobić dyplom. Myśleli, że ta szkoła jest najważniejsza na świecie i mieli w tym trochę racji. Dostałem więc możliwość wyjazdu wakacyjnego. Tak to się zaczęło. Przyleciałem do Nowego Jorku, miałem trochę pieniędzy, bo wcześniej sprzedałem swój wspaniały samochód marki Fiat 126p. Tu, na miejscu, znałem kilka osób.