"Armagedon", "nie widzieliśmy, co się dzieje", "zaczęliśmy uciekać", "zapalił się samochód"- tak relacjonują dramatyczne wydarzenia na A1 uczestnicy karamboli. W sumie zderzyły się 64 pojazdy, ucierpiały 34 osoby.
- Zacząłem hamować, kiedy zobaczyłem awaryjne światła. W tym momencie ktoś do mnie dobił, odbiłem kierownicą, o kogoś zahaczyłem, potem drugi samochód jeszcze raz w nas uderzył. Uciekliśmy z auta. Nikomu nic się nie stało i to jest najważniejsze – opowiada jeden z kierowców, który brał udział w karambolu.
- Wyszliśmy z aut i uciekliśmy, bo wiedzieliśmy, że jedne auta na drugie będą napierać. W zasadzie zaczął się wtedy Armagedon – mówi mężczyzna. Jak dodaje, w chwili wypadku na autostradzie była bardzo duża mgła.
Inny wspomina, że widoczność była tak niewielka, że dostrzegał jedynie samochód przed sobą.
-Widziałem zmasakrowane samochody. Jedna pani była bardzo ciężko ranna, wyciągali ją z samochodu, ale chyba nawet nie wiedzieli, gdzie ma głowę. Była zakleszczona i odwrócona o 180 stopni - mówi kierowca. Dodaje także, że "z przodu było jeszcze groźniej, zapalił się jakiś samochód".
Wielu rannych, 76 zniszczonych aut
- Pojazdy zderzyły się na wysokości miejscowości Bąkowiec - mówi mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w zdarzeniach nikt nie zginął. - Ludzie byli zakleszczeni w pojazdach. Jeden pojazdów stanął w ogniu. Do szpitala trafiły trzydzieści cztery osoby. - Dwie są w stanie ciężkim - mówi Maciej Dobrakowski ze straży pożarnej w Piotrkowie Trybunalskim.
Na miejscu pracują służby, uszkodzone auta usunie pomoc drogowa:
Autor: wini//ec / Źródło: tvn24