Wielkich niespodzianek nie było, choć brak Kathryn Bigelow w kategorii najlepszy reżyser i "Nietykalnych" wśród filmów zagranicznych wywołały zdumienie. Kto spodziewał się innego układu sił, niż znacząca przewaga Spielberga – aż 12 nominacji - ten jak widać był w błędzie. 11 nominacji dla chłodno przyjętego "Życia Pi" wywołało zaskoczenie, za to pięć dla filmu Hanekego, co widać po komentarzach, najbardziej cieszy Europejczyków.
Wśród 9 nominowanych w tym roku w najważniejszej kategorii filmów mamy prawdziwy koktajl gatunków i gustów. Wbrew niedawnym prognozom nie zanosi się na zwycięstwo pięknej pani Bigelow i jej pościgu za Bin Ladenem. Powracający po słabym minionym roku teven Spielberg liczbą nominacji "przykrył" pozostałych konkurentów. "Lincoln" zasłużenie zbiera entuzjastyczne recenzje a o Danielu Day-Lewisie znów mówi się, że zagrał rolę życia. Nie przesadzone okazały się opinie, że Lewis nie gra Lincolna, tylko nim jest. To kreacja na miarę tej, jaką niedawno w roli Margaret Thatcher stworzyła Meryl Streep. Do tej pory obstawiano jako pewniaka Joauquina Phoenixa za rolę w "Mistrzu", po tym, co pokazał Lewis, chyba przyjdzie mu jeszcze poczekać na swoja statuetkę. Bukmacherzy i krytycy zgodnie stawiają teraz na Lewisa. Chyba, że Akademia dokona wyłomu i obu panów obdaruje Oscarami, ale to byłby ewenement. My oczywiście cieszymy się z kolejnej nominacji dla najbardziej amerykańskiego z polskich operatorów Janusza Kamińskiego, który z każdym filmem Spielberga serwuje sobie i nam porcje nagród. Do spółki ze Spielbergem wspaniale pokazują dogorywający stary porządek świata a Kamiński zbiera komplementy za sposób pokazania wojny secesyjnej. "Lincoln" to film do bólu amerykański, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Scenariusz cenionego w Hollywood Tony'ego Kushnera, skupiony na jednym tylko ważnym wydarzeniu - głosowaniu nad poprawką o zniesieniu niewolnictwa - okazał się kluczem do opowieści o wielkiej postaci. Obawiano się, że Spielberg popadnie w patos, ale tak się nie stało.
Bez Bigelow z Angiem Lee
Nie widzieliśmy jeszcze w Polsce "Wroga numer 1", ale sądząc po entuzjastycznych recenzjach, Bigelow wykonała kawał świetnej roboty. Kogo dziwi nieobecność pani eks-Cameron wśród najlepszych reżyserów, niech odpowie sobie na pytanie: po co Akademii skandal, jaki wywołałoby honorowanie konszachtów filmowców z politykami? Awantura wokół rzekomego wykorzystania we "Wrogu" tajnych materiałów CIA zaszkodziła jak widać filmowi, a już na pewno sympatii ze strony konserwatywnych Akademików. Sądząc po ilości nominacji, w tym roku twórca "Lincolna" ma szanse wziąć niemal wszystko, bo w zwycięstwo w liczących się kategoriach słabego, choć fantastycznego technicznie "Życia Pi", nikt nie wierzy. Wielu krytyków podkreśla z zadowoleniem docenienie przez Akademię objawienia ubiegłorocznego festiwalu w Sundance "Bestii z południowych krain".
Najstarsza i najmłodsza aktorka w czołówce
Ciekawie zapowiada się rywalizacja w kategorii: pierwszoplanowa rola kobieca. Trudno porównywać wielkie, dojrzałe aktorstwo 85-letniej Emmanuelle Rivy i 9-letniej panny Wallis z "Bestii z południowych krain" ale nie jest powiedziane, że Akademia właśnie tego nie uczyni. Byłoby pięknym ukoronowaniem kariery dawnej gwiazdy filmu "Hiroszima, moja miłość" Oscarem za kreację w jeszcze większym arcydziele Hanekego, ale w kolejce czeka jeszcze znakomita Jessica Chastain. Jeśli nie doceniać "Wroga" to choćby według zgodnych opinii krytyków - jego rewelacyjną gwiazdę. Fani Hanekego pytają z kolei, czy Akademia odważy się nagrodzić bezsprzecznie najlepszy film wszystkich konkursów filmowych ostatniego roku - "Miłość" Hanekego - w innej kategorii, niż jedynie najlepszy film nieanglojęzyczny. W piątce nominowanych w tej kategorii uwagę zwraca jeszcze nagrodzona m.in. Złotą Żabą "Wiedźma wojny". Czemu Akademikom nie spodobał się nader amerykański (choć naprawdę francuski) przebój "Nietykalni"? Mówi się, że myślą o nakręceniu jego własnej wersji, więc może sami sobie nie chcą robić konkurencji.
De Niro wraca do formy, DiCaprio niedoceniony
Trochę niedoceniana kategoria: aktorzy drugiego planu w bieżącym roku zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Po długiej dekadzie fatalnych ról w jeszcze gorszych filmach, krytykowany i coraz gorzej opłacany Robert De Niro wraca do czołówki, a nominacja za komediowy przebój amerykańskich kin "Poradnik pozytywnego myślenia" cieszy jego wielbicieli. Bukmacherzy i krytycy zgodnie obstawiają jednak Christophera Waltza, znów ponoć kładącego na łopatki kolegów z planu filmu Tarantino. Kolejny brak nominacji dla Leonarda DiCaprio zdaniem złośliwych może wpędzić aktora w kompleksy. Wśród aktorek drugiego planu sytuacja jest dość jasna i Akademia będzie miała łatwe zadanie. W tym roku wszyscy obstawiają znakomitą Sally Field w roli udręczonej problemami pani Lincoln.
Kasowi giganci bez szans
Sporo rozczarowań spotkało fanów kasowych, głównie sensacyjnych – choć nie tylko - serii. Gigantyczna popularność "Skyfall" nie przełożyła się na liczbę jego prestiżowych nominacji. Twórcy filmu powalczą jedynie w kategoriach technicznych – o statuetkę za zdjęcia, muzykę, piosenkę, dźwięk. Podobnie jest z "Hobbitem", który, według przewidywań, zgarnie Oscara za charakteryzację i efekty specjalne. Wielkich przegranym, bodaj największym, jest "Mroczny Rycerz powstaje" Nolana, bez jakiejkolwiek szansy na statuetkę. Laureatów tegorocznej, 85 już edycji Oscarów, poznamy 24 lutego.
Autor: Justyna Kobus/ja//kdj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Walt Disney