Tour de France kobiet oglądaj na żywo w Eurosporcie i HBO Max>>>
18 sierpnia, 2024 roku, Alpe d'Huez, Francja.
Niewiadoma-Phinney, nazwana kiedyś przez agencję AFP "kolarką kieszonkową", bo mierzy tylko 165 centymetrów i waży 49 kilogramów, odnosi życiowy sukces. Na ostatnim, epickim ósmym etapie Tour de France, z metą w stacji górskiej Alpe d'Huez, obroniła po heroicznej walce żółtą koszulkę liderki, którą zdobyła cztery dni wcześniej w Amneville.
Różnica między nią a zwyciężczynią etapu Demi Vollering w klasyfikacji generalnej wyniosła cztery sekundy. Cztery sekundy po przejechaniu ponad 946 kilometrów. To prawie nic - to tyle, ile trwa spokojny wdech i wydech.
Początkowo Polka była tak wyczerpana, że nie miała nawet świadomości, że wygrała. Kiedy to do niej dotarło, łzy same zaczęły płynąć szerokim strumieniem.
Zobacz końcową klasyfikację Tour de France kobiet 2024 >>>
"Uważałem, że to za ciężki sport jak na kobiety"
Ta historia swój początek ma w małopolskiej wsi Ochotnica Górna w 2008 roku.
- Wszystko zaczęło się od byłego kolarza Józka Olchawy. On przekazał mi, że w Ochotnicy jest taka jedna dziewczyna. I opowiadał: jedzie koło mnie pod górę, ja dyszę, a ona rozmawia i nie męczy się - wspomina Zbigniew Klęk, trener kolarskiego klubu z Krakowa Krakus Swoszowice, odkrywca talentów Rafała Majki czy Tomasza Marczyńskiego.
Wtedy po raz pierwszy usłyszał o 14-latce, która nazywała się Katarzyna Niewiadoma.