Po raz pierwszy w historii Tatrzański Park Narodowy zamknął dla turystów cały obszar Tatr ze względu na panujące tam skrajnie trudne warunki i zagrożenie lawinowe. Do osób, które ignorują zakaz i ostrzeżenia, z osobistym apelem zwróciła się w mediach społecznościowych Anna Wesołowska, córka ratownika TOPR, który 22 lata temu stracił życie, ratując turystów, których zasypała lawina.
W Tatrach obowiązuje czwarty stopień zagrożenia lawinowego. W związku z ekstremalnie trudnymi warunkami władze Tatrzańskiego Parku Narodowego, na wniosek Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zamknęły dla turystów cały obszar polskich Tatr.
Nie wszyscy jednak stosują się do ograniczeń i ostrzeżeń. Na przykład w sobotę ratownicy TOPR sprowadzali ze stoku wyczerpanego narciarza, który nie był w stanie ani zjechać, ani iść pod górę. Był wyziębiony, trafił do szpitala.
Córka zmarłego ratownika TOPR zwróciła się do nieodpowiedzialnych turystów
W niedzielę głos na temat nierozważnych zachowań turystów zabrała Anna Wesołowska, córka tragicznie zmarłego ratownika TOPR. Marek Łabunowicz, przez przyjaciół nazywany Mają, oraz Bartek Olszański zginęli w 2001 roku podczas akcji ratunkowej. Nieśli pomoc turystom, którzy - mimo lawinowej "trójki" - poszli w góry i zostali przysypani przez lawinę. Marek, ojciec trzyletniej wówczas Anny, miał 29 lat. Bartek - 24 lata.
Anna Wesołowska zaznacza, że wahała się, czy publikować swoje przemyślenia. Zdecydowała się na to, by przestrzec osoby, które mogłyby wyjść na szlak pomimo ostrzeżeń i zakazu.
"Lawinowa 4. Koniec skali lawinowej w Tatrach (5 u nas nie występuje). Zamknięte szlaki. Chcesz ryzykować? Proszę bardzo - idź. Ale nie wzywaj pomocy! Jeśli idziesz to na własną odpowiedzialność. Ponieś konsekwencje decyzji" - pisze Wesołowska.
"Przez takich jak ty zginął mój tata"
Córka TOPR-owca zaznacza, że czwarty stopień zagrożenia lawinowego jest najwyższym możliwym w polskich górach. "Chcesz ryzykować? Proszę bardzo - idź. Ale nie wzywaj pomocy! Jeśli idziesz to na własną odpowiedzialność. Ponieś konsekwencje decyzji. W takiej sytuacji, jak jest obecnie, TOPR powinien mieć wolne, skoro szlaki są zamknięte w domyśle nikogo nie powinno tam być. Powinni odpoczywać, zbierać siły i spędzać czas z rodziną" - czytamy we wpisie.
"Ratownicy też mają rodziny, i wiesz co? Przez takich ... (tu wstaw sobie sam odpowiednie słowo) ratownicy ryzykują życiem. Możesz zniszczyć życie im i ich rodzinom - sobie jak chcesz - to proszę. Ale innym nie masz prawa!" - dodaje.
"Czy mogę cie oceniać? Pewnie nie, ale twoje zachowanie jak najbardziej - przez takich jak ty, zginął mój tata - Marek Łabunowicz Maja. Poszedł innym ratować życie i już nie wrócił. Taki jak ty zniszczył moje dzieciństwo, zrobił rany na całe życie. Jesteś samobójcą? Śmiało - idź. Ale nie powinieneś liczyć, że ktoś po Ciebie przyjdzie..." - napisała na Facebooku Wesołowska.
Córka ratownika proponuje, by osoby, które poszły w góry mimo zakazów były surowo karane.
Córka zmarłego ratownika: co innego to wezwać pomoc do nagłego wypadku, a co innego wejść na zamknięty szlak
Za interwencje ratowników górskich płaci się na przykład na Słowacji, gdzie z pomocą turystom ruszają ratownicy Horskiej Zachrannej Służby. Naczelnik polskiego TOPR Jan Krzysztof opowiadał się w mediach przeciwko takiemu rozwiązaniu. Jego pogląd podziela także córka Marka Łabunowicza.
- Mogłoby to doprowadzić do jeszcze większych tragedii. Ludzie uciekając od odpowiedzialności finansowej mogą znaleźć się w jeszcze gorszej sytuacji, tak jak to bywało w Alpach, gdy mężczyzna uciekał przed ratownikami, żeby nie płacić za akcję ratunkową - przypomniała Wesołowska w rozmowie z tvn24.pl.
Córka zmarłego ratownika TOPR oceniła, że wezwać pomoc do nagłego wypadku, który może zdarzyć się każdemu, jest czymś zupełnie innym niż "wejść na zamknięty szlak, igrać ze śmiercią i oczekiwać pomocy". - Przy takim łamaniu zakazów powinny być surowe kary finansowe, poniesienie odpowiedzialności za narażenie życia i zdrowia ratowników, a w przypadku, kiedy dojdzie do tragedii, płacenie odszkodowania rodzinom ratowników - powiedziała nam Wesołowska.
Dodała, że decyzja o zamknięciu Tatr z powodu panujących warunków jest słuszna "i powinna zostać uszanowana przez wszystkich, bez wyjątku".
Trudne warunki w Tatrach. TOPR ostrzega
Czwarty stopień zagrożenia lawinowego oznacza, że w Tatrach można spodziewać się "lawin samoistnych". Na przykład w rejonie popularnego wśród turystów Morskiego Oka zeszła w niedzielę lawina "gigantycznych rozmiarów" - Las w tym rejonie właściwie przestał istnieć. Drzewostan jest wyłamany po Rybi Potok. Czoło lawiny ma wysokość około 8 do 10 metrów, a jej szerokość to około 100 do 150 metrów - powiedział Grzegorz Bryniarski, leśniczy z rejonu ochronnego Morskie Oko.
"Pokrywa śnieżna na większości stromych stoków jest słabo związana. Wyzwolenie lawiny jest prawdopodobne nawet przy małym obciążeniu dodatkowym na wielu stromych stokach" - czytamy na stronie TOPR.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne Anny Wesołowskiej