Czy błędna diagnoza i niewłaściwe leczenie przyczyniły się do śmierci 5-letniej Natalii z Rybnika? Sprawdzają to śledczy, do których trafiło zawiadomienie rodziców dziewczynki o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez lekarzy.
W ubiegłą niedzielę Witold i Kamila Maśniakowie wraz z córką - 5-letnią Natalią udali się do lekarza pierwszego kontaktu. Dziewczynka miała wysoką gorączkę.
Lekarz odsyła do domu
- Lekarz stwierdził zapalenie gardła i przepisał antybiotyk, mimo że mówiliśmy mu o bólu brzuszka i głowy. Nie wiem, czy to zbagatelizował, czy czegoś nie wyczuł, ale odesłał nas do domu – opowiada pan Witold. Stan dziewczynki jednak się pogorszył, dlatego w poniedziałek rano rodzice udali się z córką do przychodni.
Tam skierowano ich do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3. - Z tego, co mówili rodzice wynikało, że dziecko ma ostrą infekcję gardła, dlatego zostało przyjęte na oddział i poddane standardowym procedurom – mówi Michał Sieroń z rybnickiego szpitala.
- Wzięli Natalkę na badanie USG, na którym wyszło, że ma ona po prostu płyn w płucach i obustronne zapalenie płuc. Lekarz powiedział, że to jest stan ciężki, ale stabilny, że podadzą jej antybiotyk, które zaczną działać w ciągu 48 godzin – powiedział pan Witold.
Tak się jednak nie stało, wręcz przeciwnie, następnego dnia po południu zdrowie 5-latki gwałtownie się pogorszyło. Podjęto decyzję o wezwaniu karetki, która miała przewieźć Natalkę na OIOM w Jastrzębiu Zdroju. Karetka została zamówiona o godzinie 12.00.
Spóźniona karetka
Stan dziecka pogorszył się na tyle, że trzeba było go reanimować. Mimo starań anestezjologów, dziewczynka zmarła. Karetka przyjechała o godz. 16. - Wtedy kończyła się akcja reanimacyjna, nasze dziecko po prostu umierało – mówią zrozpaczeni rodzice.
- To niemożliwe, żeby w tak wielkim województwie była jedna karetka, które może przewieźć małe dziecko, które potrzebuje pomocy – dodają nie kryjąc oburzenia. Jak usłyszeli, „karetka musiała coś załatwić w Piekarach” i dopiero potem przyjechała. Ich zdaniem, „gdyby w niedzielę lekarz prawidłowo postawił diagnozę, Natalka nadal by żyła”.
- Służba zdrowia nie ma zarabiać, ma ratować nasze dzieci, nasze największe skarby i tylko o to prosimy, żeby się temu przyjrzeć i zareagować. Jeśli lekarze nie wiedzą, co dziecku jest, niech robią wszystkie badania, nawet te niepotrzebne – powiedział pan Witold.
Sprawa w prokuraturze
Zawiadomienie dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa błędu w sztuce lekarskiej wpłynęło do śledczych w czwartek.
- Postępowanie jest na początkowym etapie, zwróciliśmy się do szpitala o udostępnienie całej dokumentacji lekarskiej. Po zapoznaniu się z nią zostanie podjęta decyzja o wszczęciu postępowania, na późniejszym etapie jest to przesłuchanie świadków, a potem poproszenie biegłych o wystawienie opinii - poinformowała w rozmowie TVN 24 Malwina Pawela-Szendzielorz z Prokuratury Rejonowej w Rybniku.
Szpital nic o żadnym zawiadomieniu jednak nie wie. - Oficjalnie nic nie wiemy o złożeniu jakiejś informacji przez rodziców do prokuratury – powiedział Sieroń.
W wyjaśnieniu sprawy mają pomóc wyniki sekcji zwłok dziewczynki. Tych jednak w piątek jeszcze nie było. Najpierw jednak mają je poznać rodzice dziecka.
5-letnia Natalka trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: rf/b/kwoj / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice