Fakty po Faktach
prof. Ryszard Piotrowski, mec. Michał Wawrykiewicz, dr Anna Materska-Sosnowska, prof. Andrzej Rychard
Czy prezydent mógł zwołać pierwsze posiedzenie nowego Sejmu wcześniej, niż 13 listopada? - Mógł, ale to byłoby ryzykowne konstytucyjnie dlatego, że kadencja Sejmu jest czteroletnia i ona dobiega końca dzień wcześniej. Jeśli byłyby jakieś okoliczności, które by za tym przemawiały, to wtedy tak, ale takich okoliczności nie ma i nie ma powodu, żeby skracać kadencję. Zwłaszcza, że konstytucja bardzo ściśle określa, kiedy można to zrobić - tłumaczył prof. Ryszard Piotrowski. Konstytucjonalista pytany, kiedy prezydent może wskazać nowego premiera, powiedział, że już na pierwszym posiedzeniu Sejmu, kiedy do dymisji podaje się wcześniejszy rząd. Mecenas Michał Wawrykiewicz mówił, że nie istnieją przepisy mówiące o tym, że na premiera desygnuje się lidera zwycięskiej partii. - Natomiast prezydent powinien czytać konstytucję całościowo, holistycznie - stwierdził członek fundacji "Wolne Sądy". Przypomniał, że w Polsce obowiązuje system parlamentarno-gabinetowy, czyli tak naprawdę to większość parlamentarna kreuje rząd. - Więc prezydent powinien zdecydowanie poszukiwać większości i desygnować premiera wywodzącego się z niej - mówił Wawrykiewicz. Goście "Faktów po Faktach" mówili też między innymi o tym, w jaki sposób powinna wyglądać droga powrotu Polski do praworządności.
W drugiej części programu eksperci mówili o negocjacjach koalicyjnych liderów opozycji. - PiS sądzi, w moim przekonaniu błędnie, że czym dłużej to trwa, tym bardziej szkodzi to opozycji, bo można już ten rząd nie tylko rozgrywać, ale wręcz rozliczać z tego, że jeszcze nie powstał - ocenił prof. Andrzej Rychard. Zdaniem socjologa, jeśli ktoś się cieszy w PiS, że rozmowy koalicyjne liderów Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy trwają tyle czasu, bo w ten sposób "zostaną skruszeni", to kto wie, czy "nie popełnia jakiegoś błędu przeciwskutecznego". Zdaniem dr Anny Materskiej-Sosnowskiej, proces zawiązywania koalicji przez opozycję w ogóle nie trwa długo, bo minęły raptem dwa tygodnie. - To jest czas, kiedy było takie bardzo duże podniecenie, wrzenie i napięcie, które trwało tygodniami, więc każdy chciał, gdy to już wyszło, żeby wszystko było "od jutra" - tłumaczyła politolożka dodając, że bardzo się cieszy, że rozmowy koalicyjne tyle trwają i że tak niewiele wiemy o ich szczegółach.