Konie w Australii dostały grypy. Wszelkie imprezy z ich udziałem odwołano, a kwarantanną objęto nawet policję konną. Ale ktoś przecież pracować musi... a wtedy zawsze znajdzie się jakiś wielbłąd.
Sezon jeździecki w kraju kangurów rozpoczęły więc... wielbłądy, które nie należą przecież do najszybszych ssaków.
Wielbłądy mają uratować choć część dochodów, jakie co roku przynoszą w Australii konne wyścigi. Na hipodromie w Sydney zwierzęta pokazały jednak, że biegać potrafią - niektóre pędziły po torze z prędkością ponad 40 km/h. Dżokeje jednak mieli spore problemy żeby wyciągnąć z nich odpowiednią "moc" bo wielbłądy okazały się wyjątkowo niezainteresowane konkurencją.
Egzotyczne gonitwy przyciągnęły na stadion wielu widzów. I choć obstawianie zakładów było - przynajmniej oficjalnie - zakazane to i tak wszyscy bawili się świetnie.
W Australii żyje około 600 tysięcy wielbłądów. Na kontynent trafiły ponad 200 lat temu z Afganistanu. Pracowały przy budowie sieci kolejowej.