Blisko 30 lat temu w wyniku klonowania na świat przyszła słynna owca Dolly. To dało podwaliny dla prężnie rozwijającej się gałęzi nauki. Zapoczątkowało też zupełnie nowy biznes, który cieszy się rosnącą popularnością. Konie sklonować można za około 85 tysięcy dolarów, psy i koty za 50 tysięcy. Chętnych nie brakuje. Ich doświadczenia opisuje w swoim najnowszym wydaniu "The New Yorker".
5 lipca 1996 roku w szkockiej wsi Roslin pod Edynburgiem na świat przyszła owca Dolly. Była ona pierwszym na świecie ssakiem sklonowanym z komórek somatycznych pobranych od dorosłego osobnika. Ojca nie miała żadnego, za to matki aż trzy. Jedna była dawczynią materiału genetycznego, druga komórki jajowej, trzecia zaś nosiła Dolly w brzuchu.
Dla współczesnej nauki było to wydarzenie bezprecedensowe. Udowodniło, że sklonowanie zwierzęcia na podstawie materiału genetycznego pobranego z dowolnej części ciała innego osobnika jest możliwe. Wcześniej zwierzęta powielano wyłącznie za pomocą komórek zarodka. Od czasu sukcesu Iana Wilmuta i Keitha Cambpella - naukowców stojących za narodzinami słynnej owcy - replikowano już co najmniej kilkanaście gatunków ssaków, w tym m.in. krowy, świnie, króliki, małpy, wielbłądy, konie, koty i psy.
Klonowanie psów coraz bardziej popularne
W przypadku psów - z uwagi na ich specyficzny proces reprodukcji - replikacja była bardziej skomplikowana. Ostatecznie jednak i tę barierę pokonano. W 2005 roku w Korei Południowej urodziły się dwa sklonowane charty afgańskie. Jeden z nich zmarł tuż po narodzinach. Drugi - Snuppy - przeżył całą dekadę, jedynie dwa lata mniej od osobnika, od którego pobrano materiał genetyczny. Jego DNA posłużyło też do stworzenia czterech kolejnych klonów.
Zgodnie z treścią opublikowanej w 2022 roku pracy naukowców z centrum badawczego UAE BIOTECH Research Center w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, dotąd klonowaniu poddani zostali już przedstawiciele nawet 20 procent ras uznawanych przez American Kennel Club (AKC), największą organizację kynologiczną w Stanach Zjednoczonych. Dokładna liczba replikowanych psów nie jest znana. Szacuje się jednak, że wynosi ona ponad dwa tysiące. Komercyjnie najwięcej zabiegów przeprowadza się w Korei Południowej i Stanach Zjednoczonych. W USA od 2015 roku zajmuje się tym firma ViaGen.
Jak przebiega proces klonowania psów?
ViaGen opisuje replikację jako sposób na uzyskanie "genetycznego brata bliźniaka twojego psa, urodzonego w późniejszym terminie". Klienci firmy, do których dotarł "The New Yorker", przedstawiają ją jako "sposób na pogodzenie się z odejściem ukochanego pupila" czy zachowanie jego "esencji". Jak przebiega klonowanie psa?
Klonowanie polega na pobraniu materiału genetycznego od psa, którego chcemy "powielić" (materiał taki można zamrozić i wykorzystać nawet po wielu latach) oraz pobraniu komórki jajowej od innego osobnika i zastąpieniu obecnego w niej DNA tym pochodzącym z "powielanego" zwierzęcia. Powstała w ten sposób hybryda stymulowana jest do podziału impulsem elektrycznym i rośnie w laboratorium aż do momentu, gdy embrion można wszczepić do macicy surogatki. Ta, po przyjęciu hormonów bądź kontakcie z wykastrowanym wcześniej samcem, rodzi klona.
Klonowanie psów budzi kontrowersje
Praktyka klonowania zwierząt budzi jednak kontrowersje. Wiążą się one m.in. z faktem, że do replikacji psa konieczne jest wykorzystanie co najmniej dwóch innych suk - dawczyni komórki jajowej oraz nosicielki ciąży. Liczba ta niejednokrotnie jest jednak większa. Klonowanie kończy się bowiem powodzeniem zaledwie w około 20 procentach przypadków. "Proces ten obejmuje procedury, które mogą powodować u zwierząt ból, cierpienie i niepokój, przy niewielkim uwzględnieniu ich dobrostanu" - przekonuje na swojej stronie internetowej brytyjska organizacja na rzecz zwierząt Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals (RSPCA). Zaznacza też, iż zgodnie z wybranymi badaniami u sklonowanych zwierząt podatność na choroby jest wyższa niż u urodzonych naturalnie osobników.
Krytycy klonowania podnoszą też, że choć pozwala ono na wierne odtworzenie fizycznych cech pierwowzoru, nie jest w stanie zachować charakteru replikowanego zwierzęcia. Ten kształtowany jest bowiem przez wiele czynników. - Zwierzę to znacznie więcej niż tylko jego DNA. Sklonowane zwierzęta nieuchronnie będą się różnić doświadczeniami życiowymi, a w konsekwencji również charakterem - ocenia w rozmowie z BBC Penny Hawkins, ekspert ds. dobrostanu zwierząt RSPCA. - Osobowości, wyjątkowości i natury zwierząt po prostu nie da się odtworzyć - wtóruje mu Elisa Allen, wiceprzewodnicząca grupy na rzecz praw zwierząt w PETA.
Dlaczego ludzie klonują swoje zwierzęta?
Sami właściciele sklonowanych psów również są tego świadomi. Rozmawiając z Alexandrą Horowitz z "The New Yorker", Zehra Peynircioglu, właścicielka Joniki, kopii jej wcześniejszego pupila JonJona, przyznała, że decydując się na replikację ukochanego czworonoga wiedziała, że "nie zdobędzie kolejnego JonJona". - Wierzyłam jednak, że zyskam jego esencję - stwierdza kobieta.
John Mendola - właściciel Princess Ariel i Princess Jasmine, suczek będących kopią jego zmarłej już Princess - wyznał w rozmowie z Horowitz, że zdecydował się na skorzystanie z usług ViaGen kilka miesięcy po śmierci pupilki, z którą "łączyła go szczególna więź". - Nigdy nie miałem psa, który byłby tak kochający - dodał mężczyzna, wspominając Princess. Przyznał też, że do jej sklonowania skłoniła go także 20-procentowa zniżka, jaką w 2018 roku amerykańskie przedsiębiorstwo objęło swoje usługi. Obecnie za replikację psów pobiera ono 50 tysięcy dolarów (równowartość ponad 200 tysięcy złotych). Tyle samo kosztuje tam sklonowanie kota. W przypadku koni zabieg jest droższy. Mowa o 85 tysiącach dolarów (ok. 340 tys. zł).
Z uwagi na ceny klientela ViaGen jest ograniczona. Jej dużą część stanowią gwiazdy, celebryci i influencerzy. Do ich grona zalicza się m.in. Barbra Streisand. Amerykańska piosenkarka jest posiadaczką dwóch psów, będących kopiami jej wcześniejszej pupilki Samanthy. "Było mi łatwiej pożegnać się z Sammie, wiedząc, że w pewien sposób będę mogła zachować jakąś jej część przy życiu" - napisała w felietonie dla "New York Timesa" Streisand, uzasadniając decyzję o replikacji zmarłej suczki. "Byłam tak zdruzgotana stratą mojej drogiej Samanty po 14 latach spędzonych razem, że chciałam w jakiś sposób zatrzymać ją przy sobie" - dodała artystka.
ZOBACZ TEŻ: Chińczycy sklonowali świnie, które świecą w nocy
Źródło: BBC, The New Yorker, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock