Tłumy turystów, chaos i pijaństwo. "Sytuacja wymknęła się spod kontroli"

maya bay phuket tajlandia - Haluk Cigsar shutterstock_1697729230
Zaanse Schans wprowadzi opłatę za wstęp
Źródło: Shutterstock
Zatłoczone ulice w miastach i miasteczkach, plaże, na których nie widać piasku spod leżaków, aresztowania za pijaństwo i hałas - to nie są jedynie europejskie problemy. Masowa turystyka dociera także do Azji - pisze CNN.

- Bali to z pewnością jedno z miejsc, gdzie sytuacja wymknęła się spod kontroli - mówi Gary Bowerman, analityk turystyczny z Kuala Lumpur. - Podobnie Kioto w Japonii i Phuket w Tajlandii - wymienia.

Wstają o 5 rano, by uniknąć tłumów

"Nie chodzi o brak miejsca. Azja to ogromny kontynent z tysiącami wspaniałych miejsc. Problem w tym, że wszyscy jadą w te same" - zawraca uwagę amerykański nadawca.

Tłumy w Kioto
Tłumy w Kioto
Źródło: Mirko Kuzmanovic / Shutterstock

- Kioto było najbardziej zatłoczonym miejscem naszej podróży i najmniej nam się podobało - mówi Shannon Clerk, turystka z USA, która odwiedziła Japonię z siostrą. Chciały uniknąć tłumów, więc wstały o piątej rano, by zwiedzić sanktuarium Fushimi Inari. - Na początku było pusto, ale gdy wracałyśmy, tłumy turystów napływały z każdej strony - wspomina.

Reszta pobytu to przepychanie się przez ulice i targowiska. - Każde świątynne miejsce było pełne zagranicznych turystów w wypożyczonych kimonach, pozujących do zdjęć na Instagram - dodaje.

Boom po pandemii

Bowerman wskazuje kilka przyczyn: ogromne zainteresowanie podróżami po pandemii, tanie loty, rosnącą klasę średnią w Indiach i Chinach oraz agresywne kampanie reklamowe biur turystycznych.

Podróżują też sami mieszkańcy regionu. - Dżin uciekł z butelki. Nie da się go już zamknąć tam z powrotem - mówi Bowerman.

Według danych stowarzyszenia PATA turystyka w Azji odbudowała się błyskawicznie. W pierwszej połowie 2025 roku liczba podróży do krajów Azji Północno-Wschodniej (Chiny, Japonia, Korea Południowa) wzrosła aż o 20 proc. Nawet Mongolia, dotąd pomijana przez turystów, odnotowuje wzrost przyjazdów.

W Azji Południowo-Wschodniej najwięcej zyskuje Wietnam. Według ONZ liczba turystów zagranicznych zwiększyła się tam o 21 proc.. Zatoka Ha Long i stare miasto Hoi An są coraz bardziej zatłoczone.

- Gdy miejsce trafia na listę UNESCO, wszyscy chcą je zobaczyć - mówi Bowerman. - A Wietnam to kraj ze stu milionami mieszkańców. Tłum jest ogromny, także ten krajowy - dodaje.

Phuket i Bali - raje pod presją

W Tajlandii liczba turystów spadła o 6 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem, ale na popularnych plażach trudno to zauważyć. Władze Phuket próbują rozwiązać problemy z korkami, brakiem wody i śmieciami.

Wielu turystów wybiera się na wycieczki na pobliskie wyspy. Zatoka Maya na wyspach Phi Phi, znana z filmu "Niebiańska plaża" z Leonardo DiCaprio, wciąż przyciąga tysiące odwiedzających.

- Podczas naszego rejsu było chyba ponad sto łodzi robiących ten sam objazd - mówi Gabi Jimenez z USA. - Krótki postój trwał godzinę, bo tłum uniemożliwiał dojście do plaży - dodaje.

Według Nikki Scott, redaktorki South East Asia Backpacker, nadmiar turystów niszczy przyrodę, obciąża zasoby naturalne i wypiera lokalną kulturę. - Wiele miejsc w Azji już odczuwa skutki masowej turystyki. Najbardziej zagrożone są wyspy i plaże - mówi.

Wyspa tonie w śmieciach

Bali to jeden z najbardziej sztandarowych przykładów. - Wyspa tonie w plastikowych śmieciach, cierpi na braki wody i korki. Ostatnie powodzie były najgorsze od dziesięcioleci. Wina leży częściowo po stronie chaotycznej zabudowy - pola ryżowe znikają pod betonem hoteli i willi, przez co woda nie ma gdzie odpływać - wyjaśnia Scott.

Podobne problemy miała filipińska Boracay. W 2018 roku wyspę zamknięto na pół roku, by odbudować przyrodę i uporządkować turystykę. W czasie pandemii znów była nieczynna przez dwa lata. Teraz obowiązuje tam limit liczby turystów, a nielegalne kwatery są karane. Efekty już widać - woda jest czystsza, a plaże spokojniejsze.

Tajlandia wprowadza podobne zasady w zatoce Maya. Przez cztery lata obowiązywał całkowity zakaz wstępu, a teraz władze zamykają to miejsce na dwa miesiące w roku, by ekosystem mógł się zregenerować. Mimo to część turystów ignoruje zakazy.

Zatoka Maya na wyspach Phi Phi, znana z filmu "Niebiańska plaża" z Leonardo DiCaprio, wciąż przyciąga tysiące odwiedzających.
Zatoka Maya na wyspach Phi Phi, znana z filmu "Niebiańska plaża" z Leonardo DiCaprio, wciąż przyciąga tysiące odwiedzających.
Źródło: Haluk Cigsar / Shutterstock

Udręka dla mieszkańców

Wielkie azjatyckie miasta, takie jak Seul, lepiej radzą sobie z napływem turystów. Mają rozwiniętą infrastrukturę i więcej przestrzeni.

Inaczej wygląda sytuacja w Kioto. W 2024 roku miasto odwiedziło ponad 56 milionów osób - turystów krajowych i zagranicznych. Dla mieszkańców to udręka. Wąskie uliczki są zakorkowane, autobusy i pociągi przepełnione. Dla półtora miliona stałych mieszkańców to codzienny problem, który utrudnia im zwykłe życie.

Około 90 procent mieszkańców Kioto, którzy wzięli udział w ankiecie dziennika "Yomiuri Shimbun", skarży się na nadmiar turystów. Poza samym zatłoczeniem, największe pretensje budzi zachowanie cudzoziemców - nieuprzejme, hałaśliwe, często lekceważące lokalne zwyczaje. Wielu z nich traktuje Kioto jak park rozrywki, a nie jak stare miasto z długą tradycją.

W ubiegłym roku władze zakazały turystom wchodzenia w prywatne uliczki dzielnicy Gion i robienia zdjęć bez zgody po skargach gejsz. Za złamanie zakazu grozi kara do 10 tysięcy jenów (około 65 dolarów).

Podobne napięcia widać także w innych miejscach. - Bali od lat ma reputację liberalnej wyspy, ale w rzeczywistości to głęboko duchowe miejsce - mówi Gary Bowerman. - Turyści często zachowują się tam skandalicznie: rozbierają się w świątyniach, jeżdżą bez koszulek i kasków. Dla miejscowych to ogromny brak szacunku - mówi.

Turyści na wyspie Bali.
Turyści na wyspie Bali.
Źródło: Matheus Beltrame / Shutterstock

Dylemat, jak pogodzić rozwój gospodarczy napędzany turystyką z codziennym życiem mieszkańców, dotyczy całego regionu. - W wielu krajach Azji rządy uznały turystykę za jeden z filarów wzrostu gospodarczego - mówi Bowerman. - To sposób na przyciągnięcie inwestycji, promocję kraju i tworzenie miejsc pracy. Ale brakuje determinacji, żeby zmierzyć się z negatywną stroną tego zjawiska.

- Można wprowadzać przepisy, ale egzekwowanie ich jest bardzo trudne. Żaden kraj nie chce być postrzegany jako ten, który aresztuje turystów. To fatalny PR - komentuje.

Jak uniknąć tłumów?

Jak więc uniknąć tłumów? Eksperci podpowiadają, że w popularnych krajach wciąż można znaleźć piękne miejsca, gdzie turystów jest niewielu. Czasem wystarczy pojechać kilka kilometrów dalej lub wybrać się poza sezonem.

- Nawet w najbardziej znanych miejscach można odkryć coś wyjątkowego, jeśli odejdzie się od utartego szlaku - mówi Nikki Scott.

- Zamiast śledzić influencerów, warto po prostu pójść w swoją stronę. Porozmawiać z mieszkańcami, zapytać o ich ulubione miejsca. To właśnie te niespodziewane odkrycia często zostają w pamięci najbardziej - mówi.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Zobacz także: