Sąd Najwyższy rozpatrzy apelację administracji Trumpa po tym, jak sądy niższej instancji orzekły, że republikański prezydent przekroczył swoje uprawnienia, nakładając szeroko zakrojone cła na mocy federalnej ustawy przeznaczonej na sytuacje nadzwyczajne.
Ostateczna decyzja sędziów zapadnie po miesiącach analizowania argumentów i omawiania meritum sprawy. Trump ostrzegał, że przegrana ograniczyłaby mu możliwości negocjacji handlowych i zagroziłaby bezpieczeństwu narodowemu.
W niedzielę prezydent powiedział, że nie weźmie udziału w rozprawie osobiście, ponieważ nie chce rozpraszać uwagi. - Tak bardzo chciałem pójść… Po prostu nie chcę robić nic, co mogłoby umniejszyć wagę tej decyzji - powiedział. - Nie chodzi o mnie, chodzi o nasz kraj - dodał.
Wysoka stawka
Trump powiedział wcześniej, że jeśli nie wygra sprawy, Stany Zjednoczone będą "osłabione" i pogrążone w "finansowym bałaganie" przez wiele lat.
Stawka wydaje się równie wysoka dla wielu firm w USA i za granicą, które płacą wysoką cenę za szybko zmieniającą się politykę amerykańskiej administracji.
Jedną z firm pozywających rząd jest Learning Resources, amerykański producent zabawek. Cła Trumpa będą kosztować firmę w tym roku 14 mln dolarów. - Wpędziły one naszą działalność w niewiarygodne perturbacje - powiedział szef firmy Rick Woldenberg.
Niewiele firm liczy jednak na wygraną w sądzie. - Mamy nadzieję, że sprawa zostanie uznana za nielegalną, ale wszyscy staramy się przygotować na to, że tak się stanie - powiedział Bill Harris, współzałożyciel Cooperative Coffees z siedzibą w Georgii. Jego firma, importująca kawę z kilku krajów, zapłaciła już od kwietnia cła w wysokości około 1,3 miliona dolarów.
Jak daleko sięga władza prezydencka?
Rozstrzygając tę sprawę Sąd Najwyższy będzie musiał zająć się szerszym pytaniem: Jak daleko sięga władza prezydencka? Analitycy prawni twierdzą, że trudno przewidzieć odpowiedź sędziów, ale orzeczenie popierające Trumpa da jemu i przyszłym mieszkańcom Białego Domu większy wpływ na politykę.
Sprawa dotyczy w szczególności ceł, które administracja Trumpa nałożyła na mocy ustawy o międzynarodowych nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych (IEEPA) z 1977 roku. Biały Dom przyjął ją przede wszystkim ze względu na jej elastyczność. Ogłaszając stan wyjątkowy na mocy tej ustawy, Trump może wydawać natychmiastowe zarządzenia i omijać dłuższe, ugruntowane procedury.
Trump po raz pierwszy powołał się na tę ustawę w lutym, aby opodatkować towary z Chin, Meksyku i Kanady, twierdząc, że przemyt narkotyków z tych krajów to stan wyjątkowy.
Ponownie zastosował ją w kwietniu, nakładając cła w wysokości od 10 do 50 proc. na towary z niemal każdego kraju na świecie. Tym razem stwierdził, że deficyt handlowy USA stanowi "nadzwyczajne i nietypowe zagrożenie". - Przez dziesięciolecia nasz kraj był rabowany, plądrowany i grabiony przez narody bliskie i dalekie, zarówno przyjaciół, jak i wrogów - mówił wówczas Trump.
Przeciwnicy twierdzą, że ustawa upoważnia prezydenta do regulowania handlu, ale nigdy nie wspomina o "cłach". Twierdzą też, że zgodnie z Konstytucją Stanów Zjednoczonych tylko Kongres może ustanawiać podatki. Kwestionują też, czy deficyt handlowy można uznać za stan wyjątkowy.
Członkowie Kongresu z obu partii również twierdzili, że to na nich konstytucja nakłada odpowiedzialność za tworzenie ceł, opłat i podatków.
Ponad 200 demokratów z obu izb oraz jedna republikanka, senator Lisa Murkowski, złożyło pismo do Sądu Najwyższego, w którym argumentowali, że ustawa o stanie wyjątkowym nie przyznaje prezydentowi uprawnień do wykorzystywania ceł jako narzędzia do wywierania nacisku w negocjacjach handlowych.
W ubiegłym tygodniu Senat wykonał symboliczny i ponadpartyjny krok, uchwalając trzy rezolucje odrzucające cła Trumpa, w tym jedną o zakończeniu ogłoszonego przez niego stanu wyjątkowego. Nie oczekuje się jednak, że zostaną one zatwierdzone przez Izbę Reprezentantów.
W grze nawet bilion dolarów
Po wysłuchaniu argumentów przez Sąd Najwyższy w środę, będzie on miał czas do czerwca na wydanie orzeczenia, choć większość spodziewa się, że zostanie ono wydane do stycznia. Cokolwiek postanowi, będzie to miało wpływ na szacowaną wartość 90 miliardów dolarów już zapłaconych podatków importowych - mniej więcej połowę dochodów z ceł, jakie Stany Zjednoczone pobrały w tym roku do września.
Urzędnicy Trumpa ostrzegli, że kwota ta może wzrosnąć do biliona dolarów, jeśli sąd będzie zwlekał z orzeczeniem do czerwca.
Jeśli rząd będzie zmuszony do zwrotu pieniędzy, Cooperative Coffees "zdecydowanie" spróbuje odzyskać swoje pieniądze - powiedział Bill Harris.
Jego firma musiała zaciągnąć dodatkową linię kredytową, podnieść ceny i znaleźć sposoby na przetrwanie przy niższych zyskach. - To drenaż energii, jakiego nigdy nie widziałem - dodał Harris. - To dominuje we wszystkich dyskusjach i po prostu wysysa z ciebie życie - zaznaczył.
Choć perspektywa zwrotu ceł może ucieszyć firmy, niekoniecznie będzie korzystna dla gospodarki. Setki miliardów dolarów z ceł, przechowywanych w funduszu ogólnym Skarbu USA, pozwoliły ograniczyć zadłużanie się rządu. Zwrot tych środków oznaczałby konieczność większych pożyczek na pokrycie bieżących wydatków.
Biały Dom twierdzi, że jeśli przegra, nałoży cła innymi środkami, takimi jak ustawa zezwalająca prezydentowi na wprowadzenie ceł do 15 proc. na 150 dni.
Autorka/Autor: /ToL
Źródło: BBC, Reuters, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/SHAWN THEW / POOL