Klipy wideo stworzone przez sztuczną inteligencję i memy wykorzystujące motywy z gier stały się bronią w politycznym spektaklu.
"Artystyczny komentarz polityczny"
20 października 2025 roku Donald Trump opublikował w swoich oficjalnych mediach społecznościowych wideo wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Klip przedstawiał go jako monarchę pilotującego futurystyczny odrzutowiec z napisem "King Trump". W pewnym momencie bohater filmu zrzuca z wysokości brunatną ciecz na tłum protestujących z ruchu No Kings - obywatelskiej inicjatywy sprzeciwiającej się polityce prezydenta. Towarzyszył temu utwór "Danger Zone" Kenny'ego Logginsa.
Jak opisał Guardian, wideo — choć całkowicie fikcyjne — zostało odebrane przez część odbiorców jako realny materiał, a przez przeciwników Trumpa jako akt symbolicznej przemocy. Sam prezydent nie skomentował sprawy, jednak w rozmowach z mediami jego doradcy nazywali film "artystycznym komentarzem politycznym".
Kenny Loggins zażądał usunięcia nagrania i zapowiedział kroki prawne w związku z wykorzystaniem utworu bez licencji.
- Nikt nie zapytał mnie o zgodę — której i tak bym nie udzielił — i domagam się natychmiastowego usunięcia mojego nagrania z tego wideo — powiedział. - Nie potrafię sobie wyobrazić, dlaczego ktokolwiek chciałby, aby jego muzyka była użyta lub kojarzona z czymś stworzonym wyłącznie po to, by nas podzielić - dodał.
Memy w komunikacji Trumpa
Guardian zwrócił uwagę, że administracja Trumpa chętnie wykorzystuje memy oraz gry wideo jako narzędzie komunikacji. W kampaniach internetowych Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) i służb imigracyjnych (ICE) pojawiły się stylizowane grafiki inspirowane serią gier Halo. Hasła "Power to the Players" oraz "Destroy the Flood" miały przyciągać młodych Amerykanów do służby w strukturach bezpieczeństwa.
Wydaje się, że komunikacja Białego Domu celowo korzysta z tych skojarzeń, aby dotrzeć do pokolenia graczy i stworzyć wrażenie nowoczesności. Kampanie łączą patriotyzm, estetykę cyfrową i emocje znane z kultury popularnej. Dla administracji to sposób mobilizacji odbiorców, którzy często unikają tradycyjnych form polityki.
Jednocześnie dla kultury internetowej to moment przełomowy: granica między oddolnym memem a oficjalną komunikacją państwową przestała istnieć.
Kontrowersje
Guardian zwraca uwagę, że dla milionów Amerykanów, którzy grają w gry, ale są ogromnie zażenowani administracją, która promuje narrację, że imigranci to pasożyty, a ruchy na rzecz różnorodności, równości i inkluzywności generują niewykwalifikowanych pracowników, obserwowanie tego jest niezwykle frustrujące.
"Im bardziej administracja odwołuje się do ikonografii gier wideo i internetowych memów, tym bardziej firmy produkujące gry są kojarzone z dzielącą społeczeństwo polityką prawicy – niezależnie od tego, czy tego chcą, czy nie" - wskazuje brytyjski dziennik.
Autorka/Autor: Jan Sowa
Źródło: tvn24, "The Guardian"
Źródło zdjęcia głównego: X/Biały Dom