Crohn i WZJG. Walka o życie, które pozornie wygląda normalnie

bol brzucha shutterstock_2638388345
Rośnie liczba zachorowań na raka jelita grubego u młodych
Źródło: TVN24
Osób zmagających się z nieswoistymi zapaleniami jelit (choroba Leśniowskiego-Crohna i wrzodziejące zapalenie jelita grubego - WZJG) jest w całym kraju około 100 tysięcy. Niestety tylko 10 procent pacjentów z chorobą Crohna i jeszcze mniej (ok. 2-3 procent) z WZJG otrzymuje nowoczesne leczenie. Problemem są późne diagnozy i nierówny dostęp do ośrodków prowadzących programy lekowe. Skutkiem - ciężkie powikłania.
Kluczowe fakty:
  • Objawy nieswoistych zapaleń jelit często są lekceważone przez pacjentów, przez co wydłuża się czas otrzymania diagnozy. Problem pogłębia też to, że chorzy często nie są kierowani na dalsze badania.
  • Nowoczesne terapie, takie jak leki biologiczne czy drobnocząsteczkowe, są refundowane w ramach programów lekowych, ale dostęp do nich jest ograniczony. W niektórych regionach praktycznie nie ma ośrodków prowadzących takie programy.
  • Tymczasem wczesna diagnoza i odpowiednio dobrane leczenie pozwalają pacjentom wrócić do pracy i życia rodzinnego. Choroba pozostaje nieuleczalna, ale można z nią funkcjonować, jeśli uda się doprowadzić do remisji i ją utrzymać.
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl i w "Wywiadzie medycznym" Joanny Kryńskiej.

Nieswoiste zapalenia jelit, do których zalicza się przede wszystkim wrzodziejące zapalenie jelita grubego i chorobę Leśniowskiego-Crohna, dotykają w Polsce około 100 tysięcy osób. Na całym świecie zmaga się z nimi około 7 milionów pacjentów. To choroby jelit o podłożu autoimmunologicznym przebiegające z okresami zaostrzeń i remisji. Pierwszy szczyt zachorowań przypada na trzecią dekadę życia.

OGLĄDAJ: "Kiedyś nie było aż tylu pacjentów"
pc

"Kiedyś nie było aż tylu pacjentów"

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji

Jakie objawy powinny niepokoić?

W tych chorobach kluczowa jest szybka diagnoza, bo każdy miesiąc bez niej, ale też bez skutecznego leczenia, prowadzi do większego uszkodzenia jelit. Zmiany bywają nieodwracalne, a stan zapalny pogłębia się. Tymczasem w Polsce od pojawienia się objawów do diagnozy upływa nawet kilka lat.

- Objawy we wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego to przede wszystkim bóle brzucha, biegunki, najczęściej z domieszką krwi, a także chudnięcie i objawy ogólne, takie jak złe samopoczucie czy osłabienie. W chorobie Leśniowskiego-Crohna, w zależności od tego, gdzie ta choroba się umiejscowi, mogą pojawić się objawy zarówno ze strony dolnego, jak i górnego odcinka przewodu pokarmowego. U dzieci mamy bardzo często do czynienia ze spowolnieniem albo wręcz zahamowaniem tempa wzrastania. Często dochodzi u nich do opóźnienia procesu pokwitania. Wszystko to jest związane z ogólnym niedożywieniem - wyjaśniała w maju, w rozmowie z tvn24.pl lek. med. Beata Gładysiewicz, specjalista gastroenterolog, kierownik pododdziału hepatologiczno-gastroenterologicznego w Świętokrzyskim Centrum Pediatrii w Kielcach.

- Część chorych, wcale nie taka mała, a zwłaszcza chorych na chorobę Leśniowskiego-Crohna, nie ma biegunki. Ma bóle brzucha, a czasami nawet zaparcia. To, co powinno nas skłonić do wizyty u lekarza, to krew w stolcu, biegunki, bóle brzucha, niedokrwistość, zmęczenie, spadek wydolności fizycznej - wylicza z kolei prof. Maciej Gonciarz, gastrenterolog z Kliniki Gastroenterologii i Chorób Wewnętrznych Wojskowego Instytutu Medycznego - PIB.

Pacjenci często lekceważą objawy, nie zgłaszają się z nimi do lekarza, a nawet jeśli pojawiają się w gabinecie, to niejednokrotnie nie są kierowani od razu na badania, które mogłyby wykryć stan zapalny. Dr n. med. Roland Kadaj-Lipka, gastroenterolog z Kliniki Gastroenterologii i Chorób Wewnętrznych Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, zauważa też, że co prawda badania endoskopowe (kolonoskopia i gastroskopia) są powszechniejsze, ale zgłaszalność pacjentów na kolonoskopię wykonywaną w programach badań przesiewowych nie jest duża. Pokutuje wiele mitów dotyczących tego badania. Zupełnie niepotrzebnie pacjenci się go obawiają, bo w ostatnich latach zmieniły się standardy diagnostyczne. Nie ma już na przykład problemu z przeprowadzeniem takiego badania w znieczuleniu.

"Potrzebujemy leków, które dokonają przełomu"

Niestety, nawet jeśli pacjent otrzymuje właściwą diagnozę, to ze względu np. na adres zamieszkania leczony jest w ośrodkach niespecjalistycznych. Dla przykładu, w Warszawie programy lekowe w NChZJ prowadzi siedem szpitali. W Kielcach, będących stolicą województwa świętokrzyskiego - żaden. Dorośli chorzy mogą na takie leczenie liczyć w oddalonych o 50 km Końskich, a pacjenci pediatryczni najbliżej mają do Krakowa (odległość 120 km). Jeśli spojrzymy tylko na chorobę Leśniowskiego-Crohna, to najmniejszy odsetek pacjentów włączonych do programu lekowego jest w województwie lubuskim - zaledwie 1,2 procent.

Dostępu do innowacyjnych terapii nie ma jednak dlatego, że ich brakuje. Obecnie dostępnych jest kilkanaście leków biologicznych (np. przeciwciała monoklonalne), w tym również "małe cząsteczki" podawane doustnie. Nie ma też ograniczeń czasowych w programach lekowych.

- W zasadzie w tych programach mamy pełne wyposażenie do leczenia chorych. NFZ nie robi żadnych problemów ze zwiększaniem tych kontraktów - mówi prof. Maciej Gonciarz. Z drugiej strony wciąż potrzebne są nowe terapie.

- Potrzebujemy leków, które dokonają przełomu na froncie, czyli po prostu opanują ciężki rzut, a następnie leków, które podtrzymają remisję i będą lekami bezpiecznymi. Ten przełom dokonuje się wbrew pozorom nie w klinikach, dokonuje się w laboratoriach, u kolegów zajmujących się naukami podstawowymi, w laboratoriach naukowych i w laboratoriach naukowych firm farmaceutycznych - zwraca uwagę profesor.

"Ta podróż teraz jest już bezpieczniejsza"

Lekarze nie mają wątpliwości co do tego, że im wcześniej pacjent jest leczony, tym mniejsze prawdopodobieństwo powikłań, a te w przypadku np. choroby Leśniowskiego-Crohna to chociażby zwężenie jelita czy przetoki. Dodatkowo, pacjent w zaawansowanej chorobie wymaga najpierw wyleczenia np. z infekcji bakteryjnej, a dopiero potem zaczyna się właściwa terapia. Czas odgrywa kluczową rolę dla efektywności leczenia, którego celem jest wygojenie śluzówki. Dlatego objawów nie można lekceważyć.

Marek Lichota, prezes Stowarzyszenia "Apetyt na Życie", u którego blisko 25 lat temu zdiagnozowano chorobę Leśniowskiego-Crohna, podkreślił, że pacjenci obecnie mają dostęp do innowacyjnych leków. Kiedyś choroby jelit leczono sterydami czy antybiotykami, co prowadziło nieraz do nieodwracalnych powikłań i konieczności wielokrotnych operacji. Sam przeszedł cztery. Zaczęło się od typowych objawów na drugim roku studiów: biegunka, bóle brzucha, krew w stolcu.

- To tak, jakby na tamtym etapie życia ktoś wsadził mnie do wagonika kolejki górskiej, którą podróżuję już 25 lat. Raz w górę, raz w dół. Ta podróż teraz jest już bezpieczniejsza, ale wciąż stanowi wyzwanie, a choroba jest nieuleczalna - przyznał.

"Masz ciało, które odmawia posłuszeństwa"

Eksperci zaznaczają, że gra toczy się głównie o jak najszybszą diagnozę i jak najskuteczniejsze leczenie. Terapia powinna być dobierana indywidualnie do potrzeb pacjenta. Stawką jest powrót do normalnego życia, by - jak podkreślił Marek Lichota - wypełniać role społeczne. Móc pracować, być rodzicem, partnerem. Chodzi o to, by "przełączyć pacjenta z trybu przetrwania na tryb życia" - jak to określił Lichota. Sęk w tym, że tej choroby na zewnątrz nie widać, ale potrafi sprawić, że osoba nie funkcjonuje normalnie. - Jeżeli to leczenie dostajemy, możemy zacząć normalnie funkcjonować: wrócić do pracy, realizować zadania czy plany. Tak naprawdę trudno się żyje z perspektywą, że to nie ty sam decydujesz o tym, co chcesz w życiu zrobić, tylko masz ciało, które odmawia posłuszeństwa - opisał prezes Stowarzyszenia "Apetyt na Życie".

Lekarze mówią, że zazwyczaj do ośrodków specjalistycznych pacjenci zgłaszają się sami, gdy już wyczerpią wiele możliwości, a leczenie okazuje się nieskuteczne. Brakuje koordynacji ścieżki leczenia. - Rzadko się spotyka, że chory jest skierowany przez jakiś ośrodek niegastroenterologiczny. Zwykle to jest inicjatywa samego pacjenta – podkreśla prof. Gonciarz.

Jak podkreślają gastroenterolodzy, aby terapia była efektywna, pacjent pod jednym adresem powinien mieć opiekę nie tylko gastrologa, ale też dietetyka, chirurga czy psychologa. Stąd środowiska lekarzy i pacjentów już od lat postulują wprowadzenie modelu opieki koordynowanej dla pacjentów z nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit. Póki co, próbę takiej koordynacji część szpitali podejmuje oddolnie.

Czytaj także: