Tomasz Komenda, niesłusznie skazany za zgwałcenie i zabójstwo 15-letniej dziewczynki, za kratami spędził 18 lat. Więzienne mury opuścił ponad dwa lata temu. Jednak wciąż - także za sprawą toczącego się procesu o zadośćuczynienie i odszkodowanie - nie może zapomnieć o tym, co działo się w zakładach karnych. Z mozołem odbudowuje swoje życie, marzy o ślubie i dziecku.
Tomasz Komenda w sprawie zabójstwa i zgwałcenia 15-letniej Małgosi został aresztowany w 2000 roku, trzy lata po tym, jak doszło do zbrodni w Miłoszycach. Sąd pierwszej instancji skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Po apelacji Komendę prawomocnie skazano na 25 lat za kratami. I choć Komenda w trakcie procesu ani razu nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i powtarzał, że jest niewinny, to wierzyła mu niemal wyłącznie jego rodzina. W 2005 roku Sąd Najwyższy oddalił kasację "jako oczywiście bezzasadną". Po 18 latach odsiadki, gdy sprawie ponownie postanowili przyjrzeć się śledczy, okazało się, że mężczyzna był niewinny. 16 maja 2018 roku Komenda został uniewinniony przez Sąd Najwyższy. I rozpoczął batalię o niemal 19 milionów złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za lata niesłusznie spędzone za kratami.
"Badanie będzie moją traumą. Wiem, że po nim upadnę"
I choć Tomasz Komenda z mozołem odbudowuje swoje życie i utracony spokój, to wspomnienia tego, co przeżył, powracają jak bumerang. O tym, co działo się za więziennymi murami, mówi jednak rzadko. - Nigdy nie chciałam od Tomka wyciągać informacji. Nie dopytywałam go, co go tam spotkało, jak było. Czekałam na moment, że sam się przede mną otworzy i wszystko mi opowie. Były momenty, że on się otwierał i oboje płakaliśmy jak dzieci - mówi "Uwadze!" TVN Anna Walter, ukochana Tomasza Komendy. On sam podkreśla, że nie wstydzi się łez. - Nie będę ukrywał, że jeśli coś jest dla mnie za ciężkie, to z oczu lecą łzy. Dzięki Ani nie jestem w tych trudnych chwilach sam - cieszy się mężczyzna. Jednak stare, wciąż nie do końca zabliźnione rany, rozgrzebuje też wciąż toczący się przed Sądem Okręgowym w Opolu proces o zadośćuczynienie i odszkodowanie. - Najtrudniejsze jest dla mnie to, że jeszcze tu, na wolności, nie mam świętego spokoju. Jestem ciągany po prokuraturach, po sądach - powiedział "Uwadze!" TVN Tomasz Komenda. I jak przyznał, każde kolejne wezwanie przed oblicze wymiaru sprawiedliwości odczuwane jest przez niego jako "psychiczne i fizyczne znęcanie się". Kolejne pytania i badania nie pozwalają Komendzie uwolnić się od bolesnej przeszłości. O badaniach psychiatrycznych, jakie musi przejść, by biegli sporządzili niezbędną w procesie opinię, mężczyzna mówi wprost: - Badanie będzie znowu moją traumą, bo będę musiał ponownie wrócić do tego, co przeżyłem. Wiem o tym, że po tym badaniu po prostu upadnę. OBEJRZYJ CAŁY MATERIAŁ "UWAGI!" TVN O ŻYCIU TOMASZA KOMENDY NA WOLNOŚCI >>>
O przeszłości przypomina proces i śledztwo
Po tym, jak opinię wydadzą psychiatrzy, kolejną ma przygotować psycholog. Do sądu w Opolu wpłynęła już natomiast opinia kardiologiczna, o sporządzenie której wnioskował pełnomocnik Tomasza Komendy. - Chodziło o to, by wykazać, jaki wpływ na stan zdrowia Tomasza Komendy miał pobyt w zakładach karnych. Czekamy cierpliwie na kolejne opinie i wyrok. Dalszych wniosków nie będziemy już składać - mówi mecenas Zbigniew Ćwiąkalski, pełnomocnik Komendy. Ta sprawa, jak mówi sędzia Daniel Kliś z Sądu Okręgowego w Opolu, finał może mieć jesienią tego roku. Jednak mężczyzna, który w więzieniu - za zbrodnię, której nie popełnił - spędził niemal dwie dekady, do bolesnych wspomnień musiał wracać także podczas składania zeznań w sprawie ewentualnych nieprawidłowości, do jakich mogło dojść w trakcie prowadzonego przeciwko niemu postępowania. Te od dwóch lat bada łódzka prokuratura. - Postępowanie jest w toku. Na tym etapie nikomu nie przedstawiono zarzutów. Czekamy na kolejne opinie, trwa przesłuchiwanie szeregu kolejnych świadków. Po wykonaniu tych czynności podejmowane będą dalsze decyzje - mówi nam Tomasz Szczepanek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Ile osób zostało w tej sprawie przesłuchanych do tej pory? - Mówimy tutaj o ogromnej ilości - ucina prokurator. A Mirosław Klemański, ojczym Tomasza Komendy, podkreśla: - Cały czas żyjemy tym. Nie możemy przejść do teraźniejszości i do tego, że że już wszyscy jesteśmy po tej stronie muru.
Marzy o dziecku i ukochanej w białej sukni
Tomaszowi Komendzie w walce z bolesnymi wspomnieniami pomaga ukochana. Annę poznał na portalu randkowym. - Tak jak większość Polaków śledziłam jego historię. Współczułam mu tego, co go spotkało i tak zaczęliśmy ze sobą korespondować. Ten kontakt się kilkukrotnie nam urywał, ale naprawdę zaiskrzyło dopiero, gdy spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy - opowiada kobieta w rozmowie z "Uwagą!" TVN. A Komenda przyznaje, że poczuł wtedy motylki w brzuchu. Para zamieszkała razem. Komenda pomaga kobiecie w wychowaniu dwóch synów. Jednak marzy też o własnym potomstwie. - Moim największym marzeniem jest, żeby Ania urodziła mi syna lub córkę. Imiona już są wybrane. Tylko czekam, aż usłyszę słowa "jestem w ciąży" i wtedy niczego do szczęścia nie będzie mi brakować - podkreśla. Choć, jak przyznaje mężczyzna, jest jeszcze jedna rzecz, o której marzy. To ślub kościelny. Komenda snuje plany: - Ona w białej sukni i ten dzień, który będzie tylko i wyłącznie nasz.
Źródło: Uwaga! TVN, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga!" TVN