Miejski konserwator zabytków w Szczecinie zaprezentował dotychczasowy efekt prac nad ponadstuletnim witrażem. - Gocławska syrenka już po kąpieli. Pozbawiona stuletniego brudu znów świeci dawnym blaskiem - poinformował. Zanim powróci na swoje miejsce w willi Otto Strutza musi jednak "upłynąć jeszcze wiele wody". Nie będzie to możliwe do czasu przeprowadzenia remontu wieży, w której się znajdowała. Na razie zastępuje ją przeźroczysta płyta z wydrukiem na folii.
Witraż, przedstawiający czeszącą się syrenkę na tle zachodzącego słońca, który do zeszłego roku zdobił wieżyczkę w szczecińskiej willi Otto Strutza, od wielu miesięcy znajduje się na konserwatorskim stole, gdzie poddawany jest działaniom naprawczym. Przypuszcza się, że ozdobna kompozycja powstała wraz z budynkiem przy ul. Lipowej 19, czyli w 1911 r. Zdaniem miejskiego konserwatora zabytków, "syrenka z Gocławia" to unikat w skali miasta. Jak wyjaśnił, tylko nieliczne mieszczańskie wille zachowały tego typu elementy wystroju wnętrz.
Trafiając do konserwacji, witraż miał poważne pęknięcia, ubytki szkła oraz rozszczelnienia i wymagał gruntownego mycia. Przez lata na szybie osadzał się czarny dym z lokomotyw, który wżarł się w szkło. Winna temu jest linia kolejowa, która przebiega w pobliżu willi.
Niedawno miejski konserwator zabytków Michał Dębowski pokazał efekty dotychczasowych prac witrażysty. Po ocenie stopnia zniszczenia, specjalista zrekonstruował i zakonserwował ramę okienną, a sam witraż oczyścił.
- Gocławska syrenka już po kąpieli. Pozbawiona stuletniego brudu znów świeci dawnym blaskiem. To z całą pewnością pierwsza konserwacja witraża od jego powstania – poinformował.
Radna Edyta Łongiewska-Wijas, która w ubiegłym roku złożyła interpelację w sprawie remontu willi, przypuszczała, że szkło może pochodzić z huty Louisa Comforta Tifanny’ego. Niestety, po oczyszczeniu szklenia okazało się, że nie zachowała się żadna sygnatura umożliwiająca identyfikację autora.
Syrenka wróci do willi dopiero po jej remoncie
Konserwacja syrenki potrwa do końca grudnia. Finalnie dzieło ma powrócić na swoje miejsce. Nie wiadomo jednak kiedy to nastąpi, bo willa, w której znajdowała się przez ostatnie sto lat wymaga prac remontowych, które zabezpieczą ją przed dalszą degradacją. Dziury w dachu na wieży, sprawiają, że przy każdym deszczu do środka wlewa się woda, a na zawilgoconych ścianach pojawiają się kolejne zacieki. Czasowo witraż w wieżyczce zastąpiła przeźroczysta płyta z wydrukiem na folii.
- Została opracowana ekspertyza o stanie technicznym willi w zakresie najpilniejszych potrzeb remontowych, z której wynika konieczność podjęcia prac remontowych m.in. w zakresie uszczelnienia dachu oraz remontu wieży. Ze względu na delikatną materię witraża nie jest wskazany jego powtórny montaż w willi do czasu przeprowadzenia kompleksowego remontu partii wieżowej. Obecnie jesteśmy na etapie ustaleń dotyczących dalszego postępowania w tej sprawie. Z pewnością remont będzie wiązał się z dużymi kosztami, przewyższającymi możliwości naszego budżetu w tym momencie - tłumaczy Michał Dębowski.
Budynek przy ul. Lipowej należy do zasobów komunalnych Szczecina, mieszkają w nim obecnie dwie rodziny. Z zewnątrz nie ma oddzielnego wejścia do wieży, więc oglądanie witrażu wiąże się w przyszłości z pewnymi uciążliwościami dla mieszkańców.
- Mam już pomysł na jego publiczną prezentacją, trochę w innym miejscu i w innej formule. Tak, by każdy mógł ją obejrzeć i podziwiać - zapewnia Dębowski.
Miejski konserwator zabytków pragnie, aby witraż był ogólnodostępny dla wszystkich mieszkańców, niezależnie do możliwości i terminu przeprowadzenia remontu Willi Strutza na szczecińskim Gocławiu. Obecnie prowadzone są w tym temacie rozmowy z jedną ze szczecińskich instytucji kultury. Prezentacja ma zostać zorganizowana na początku przyszłego roku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Miejski Konserwator Zabytków