Miasta Zimbabwe opustoszały po tym, jak opozycja wezwała do protestu przeciwko prezydentowi kraju Emmersonowi Mnangagwie. Zamiast stawić się masowo na ulicach, obywatele zostali w domach, obawiając się możliwych zamieszek. Lider opozycji wezwał swoich rodaków w serwisie X, "by nie byli tchórzami".
- W miastach Zimbabwe miały odbyć się protesty mające zmusić prezydenta Emmersona Mnangagwę do ustąpienia ze stanowiska.
- Opozycja oskarża Mnangagwę o korupcję, zły stan gospodarki i chęć pozostania u władzy - wbrew konstytucji - na trzecią kadencję.
- Wezwani do udziału w protestach obywatele pozostali w domach, obawiając się możliwych zamieszek.
- Lider opozycji Blessed Geza, po doniesieniach o niskiej frekwencji, wezwał swoich rodaków, "by nie byli tchórzami".
W poniedziałek w miastach Zimbabwe miały odbyć się protesty mające zmusić prezydenta Emmersona Mnangagwę do ustąpienia ze stanowiska. Domaga się tego wpływowe w kraju stowarzyszenie weteranów wojennych, które oskarża głowę państwa o korupcję, niezdolność do poprawy sytuacji gospodarczej i o to, że chce on wbrew prawu rządzić dłużej niż dwie kadencje.
ZOBACZ TEŻ: Wojsko przejęło kontrolę nad stolicą
Puste ulice, mała frekwencja
Jednak wezwani do stawienia się na ulicach obywatele woleli pozostać w domach, spodziewając się możliwych zamieszek. Jak opisuje BBC, w wielu miastach i miasteczkach kraju zamknięto większość firm, a zazwyczaj zatłoczone ulice opustoszały. Zamknięto szkoły, ograniczono transport publiczny, bowiem - jak pisze stacja - przestraszeni mieszkańcy zdecydowali się unikać potencjalnego chaosu. Reuters dodaje, że w ostatnich dniach właściciele sklepów zabarykadowali je, a właściciele salonów samochodowych zlikwidowali swoje wystawy. Sytuacja wyglądała podobnie w największych miastach - Harare czy Bulawayo, ale i innych miejscowościach. Można było zauważyć za to zwiększoną obecność policji i blokady dróg prowadzących do stolicy.
Lider opozycji: nie bądźcie tchórzami
W poniedziałkowym proteście udział wzięła tylko niewielka grupa obywateli. Lider opozycji, jeden z weteranów wojny domowej z lat 70. Blessed Geza, po doniesieniach o niskiej frekwencji wezwał swoich rodaków w serwisie X, "by nie byli tchórzami". Wcześniej apelował o to, by obywatele "wypełnili ulice", próbując zmusić głowę państwa do ustąpienia.
Choć w miastach ostatecznie nie doszło do masowych protestów, to jak wynika z nagrań, które pojawiły się w mediach społecznościowych, policja użyła gazu łzawiącego do rozpędzenia zebranych grup. Taka sytuacja miała miejsce m.in. na przedmieściach Harare.
Chcą ustąpienia prezydenta
Mnangagwa został prezydentem w 2017 roku w wyniku zamachu stanu, który pozbawił władzy wieloletnią głowę państwa Roberta Mugabe. Obecnie, do 2028 roku, sprawuje swoją drugą i według prawa ostatnią kadencję. Rządząca partia ZANU-PF zapowiedziała jednak w styczniu, że chciałaby wydłużyć jego kadencję do 2030 roku. Sam Mnangagwa zaprzeczał, by chciał przedłużyć swoją prezydenturę.
Geza, który początkowo był zwolennikiem Mnangagwy, dziś oskarża go o próbę utrzymywania się u władzy. Domaga się, by prezydentem został obecny wiceprezydent Constantine Chiwenga, choć on sam nie skomentował tej sprawy, a przedstawiciele rządu zaprzeczają, jakoby w kręgach władzy doszło do rozłamu - podaje BBC.
ZOBACZ TEŻ: Wojsko zajęło pałac prezydencki
Autorka/Autor: pb//az
Źródło: Reuters, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Reuters