Rumuni wybierają prezydenta, poprzednie wybory unieważnił sąd

Powtórzone wybory prezydenckie w Rumunii (4.05.2025 r.)
Powtórzone wybory prezydenckie w Rumunii (4.05.2025 r.)
Źródło: Reuters

W niedzielę w Rumunii odbywają się powtórzone wybory prezydenckie. W grudniu Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów z powodu nadużyć w kampanii skrajnie prawicowego i prorosyjskiego Calina Georgescu. Po porannym zrywie frekwencja utraciła tempo, wyborcy nie chcą też udzielać ankieterom odpowiedzi o preferencjach.

Kluczowe fakty:
  • W Rumunii odbywają się powtórzone wybory prezydenckie.
  • Na godzinę 16 czasu lokalnego frekwencja była niższa niż w tym samym czasie podczas unieważnionych wyborów.
  • Trzech kandydatów z największym poparciem sondażowym to: George Simion (AUR), Crin Antonescu (popierany przez koalicję rządzącą) oraz burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan.
  • George Simion cieszy się poparciem prorosyjskiego Calina Georgescu, który wygrał unieważnione później wybory.

W powtórzonych wyborach prezydenckich bierze udział 11 kandydatów. Według badań opinii publicznej szansę na prezydenturę, oprócz Simiona (30 proc. poparcia), ma jeszcze trzech innych kandydatów. Są to: popierany przez koalicję rządzącą Crin Antonescu (24 proc.), burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan (22 proc.) oraz były socjaldemokratyczny premier Victor Ponta (11 proc.). Elena Lasconi, kierująca partią Związkiem Ocalenia Rumunii (USR) w ostatnim sondażu zdobyła ok. 6 proc.

George Simion, Crin Antonescu, Nicusor Dan
George Simion, Crin Antonescu, Nicusor Dan
Źródło: EPA/PAP

O godz. 15 czasu polskiego (godz. 16 w Bukareszcie) frekwencja wyniosła 31,72 proc., podczas gdy o tej samej porze w listopadowych, unieważnionych później, wyborach, była nieco wyższa – 33,67 proc. Jeszcze w południe frekwencja była wyższa niż w listopadzie.

Cały czas utrzymuje się jednak wysoki poziom uczestnictwa w wyborach za granicą, gdzie mieszka ponad 6 mln obywateli rumuńskich i gdzie głosowanie trwa już od piątku. Po południu liczba wyborców, którzy oddali głos, była o ok. 200 tys. wyższa niż w listopadzie (637 tys. wobec 437 tys.)

Media informują również, że operatorzy przeprowadzający w dniu głosowania badania exit poll skarżą się, że wyborcy nie chcą udzielać im odpowiedzi o preferencjach. - Mamy 50 procent odmów - powiedział w telewizji Antena 3 CNN przedstawiciel jednego z ośrodków badań.

To podobna sytuacja do tej, która miała miejsce w listopadzie. Według socjologów wysoki odsetek odmów zazwyczaj wskazuje na głosowanie protestu. W listopadzie różnica ta była na tyle duża, że do II tury przeszli inni kandydaci niż ci, na których wskazywały badania exit poll.

W mediach pojawiła się - niepotwierdzona jednak oficjalnie - informacja o atakach hakerskich DDoS na strony niektórych rumuńskich instytucji. Donosili o nich m.in. dziennikarze i blogerzy, wskazując na rosyjską grupę hakerską. Według ministerstwa spraw wewnętrznych nie doszło do takiego ataku.

Dlaczego wybory w Rumunii odbywają się ponownie?

Wybory odbywają się w cieniu kontrowersji po bezprecedensowej decyzji Sądu Konstytucyjnego, który unieważnił głosowanie w pierwszej turze z 24 listopada 2024 roku. Tamto głosowanie zakończyło się nieoczekiwanym zwycięstwem mało znanego kandydata, skrajnie nacjonalistycznego i słynącego z prorosyjskich wypowiedzi Calina Georgescu. Razem z nim do drugiej tury zakwalifikowała się Elena Lasconi, która minimalnie prześcignęła faworyta wyścigu - premiera Marcela Ciolacu.

Zwycięstwo Georgescu wywołało szok, a jego sukces przypisywano m.in. niezwykle szerokiej i agresywnej kampanii w mediach społecznościowych, przede wszystkim na TikToku.

W związku ze skargą jednego z kandydatów Sąd Konstytucyjny zarządził 28 listopada ponowne przeliczenie głosów oddanych w I turze, co zrodziło podejrzenia, że może ona zostać powtórzona. 2 grudnia Sąd Konstytucyjny ostatecznie uznał jednak wyniki I tury, nie zmieniając ich.

Efektywność kampanii dezinformacyjnej w Rumunii wstrząsnęła Europą. "Trzeba mieć możliwości analityczne"
Źródło: Monika Tomasik/Fakty o Świecie TVN24 BiS

1 grudnia odbyły się w Rumunii wybory parlamentarne, w których najlepszy wynik uzyskali socjaldemokraci z PSD, ale już na drugim miejscu znalazł się AUR. Docelowo utworzono "proeuropejską" koalicję złożoną z PSD, Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) i partii węgierskiej mniejszości UDMR.

4 grudnia prezydent Klaus Iohannis odtajnił dokumenty służb z posiedzenia Naczelnej Rady Obrony Narodowej (CSAT), które rzuciły poważne podejrzenia w sprawie możliwych nadużyć w trakcie kampanii Georgescu, ukrywania danych o jej finansowaniu oraz o możliwego wsparcia "aktora państwowego", w domyśle - Rosji.

W opublikowanych decyzją prezydenta Iohannisa materiałach rumuńskiego wywiadu i innych instytucji wskazano, że kampania Georgescu była prowadzona w sposób naruszający równość szans kandydatów poprzez manipulację algorytmami sieci społecznościowych i wskazywała na zorganizowaną manipulację spoza kraju. Oprócz tego Georgescu zarzucono, że podał fałszywe informacje na temat finansowania kampanii, mówiąc, że wydał na nią "zero lejów".

6 grudnia, zaledwie dwa dni przed drugą turą, Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory, wydając bezprecedensowe orzeczenie, które wywołało kontrowersje zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. SK postanowił, że proces wyborczy zostanie przeprowadzony od nowa w całości. Już po sformowaniu nowej koalicji parlamentarnej i rządu nowy termin pierwszej tury wyborów wyznaczono na 4 maja.

Nie zarejestrowano kandydatury Georgescu

15 marca zakończyła się rejestracja kandydatów, jednak na ich liście nie znalazł się Georgescu. Centralne Biuro Wyborcze odrzuciło jego kandydaturę, powołując się właśnie na orzeczenie SK z 6 grudnia.

Decyzję o niezarejestrowaniu Georgescu podtrzymał następnie Sąd Konstytucyjny. Uznano, że nie respektuje on zasady równości szans w wyborach prezydenckich, nie przestrzega również zasad demokratycznych oraz nie szanuje konstytucji, czego od głowy państwa (a w domyśle także kandydata) wymaga ustawa zasadnicza.

Calin Georgescu
Calin Georgescu
Źródło: ROBERT GHEMENT/EPA/PAP

Kto popiera Simiona?

Politycznie schedę po Georgescu przejął George Simion, lider AUR. Gdy stało się jasne, że Georgescu w nowych wyborach nie weźmie udziału, miał on "namaścić" na swoich następców Simiona oraz Anamarię Gavrilę, liderkę skrajnie prawicowej partii POT. Ta następnie wycofała się na rzecz Simona.

Simion aktywnie odwołuje się do spuścizny po Georgescu, chociaż nigdy publicznie nie wyraził poparcia dla lidera AUR. Swoją kampanię Simion oparł m.in. na postulacie przywrócenia w Rumunii "państwa prawa" i żądaniu "drugiej tury" dla Georgescu.

Poparcia Simionowi udzielił również były polski premier Mateusz Morawiecki. W tym celu przybył w marcu do Bukaresztu jako przewodniczący Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, "aby wesprzeć George Simiona i wesprzeć demokrację w Rumunii". Prawicowa partia AUR, której lideruje Simion, należy do partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, tak samo jak PiS.

Czytaj także: