Wtorkowe wybory parlamentarne wygrywa Partia Socjaldemokratyczna urzędującej premier Mette Frederiksen z wynikiem 23,1 procent - wynika z badania exit poll duńskiego nadawcy publicznego DR. Taki wynik sprawia jednak, że mimo zwycięstwa nie ma wraz z innymi ugrupowaniami lewicowymi większości do rządzenia.
Według sondażu opublikowanego po zamknięciu lokali wyborczych duńska socjaldemokracja odnotowała gorszy o 2,8 punktów procentowych wynik niż w 2019 roku i wraz z innymi partiami lewicowymi może liczyć na 85 miejsc w 179 miejscowym parlamencie. Większość daje 90 mandatów. Natomiast opozycyjne partie prawicowe zebrały 73 mandaty.
Nowa centrowa partia Umiarkowani byłego premiera Danii w latach 2009-11 oraz 2015-19 Larsa Lokke Rasmussena otrzymała poparcie 9,3 proc., co przekłada się na 17 mandatów i może mieć decydujący wpływ na kształt przyszłego rządu. Rasmussen w kampanii podkreślał, że jest w stanie utworzyć gabinet zarówno z umiarkowaną lewicą, jak i z prawicą. Polityk w przeszłości był szefem konserwatywnej Duńskiej Partii Liberalnej.
Będąca do tej pory główną alternatywą wobec rządów socjaldemokratów Duńska Partia Liberalna w dużym stopniu straciła zaufanie, zdobywając 13,5 proc., czyli aż o 9,9 pkt proc. mniej niż w poprzednich wyborach. Pozostaje jednak drugą największą siłą w parlamencie.
Na prawicy klęskę poniosła przeciwna imigrantom Duńska Partia Ludowa, która otrzymała 2,5 proc. i 4 mandaty, zaliczając spadek o 6,2 pkt, proc. Wynik 6,9 proc. odnotowało nowe konserwatywne ugrupowanie Duńscy Demokraci byłej minister do spraw migracji Inger Stojberg. Polityk została skazana na 60 dni pozbawienia wolności za bezprawne, jak się później okazało, rozłączenie par starających się o azyl imigrantów.
Sytuacja polityczna w Danii
Premier Frederiksen zdecydowała się na rozpisanie przedterminowych wyborów na początku października po tym, gdy mniejsza lewicowa Partia Radykałów Liberalnych, dotąd wspierająca jej rząd w najważniejszych głosowaniach, zagroziła wotum nieufności wobec jej gabinetu. Ostatecznie w wyborach Partia Radykałów Liberalnych otrzymała poparcie 4,7 proc., czyli o połowę mniej niż w 2019 roku.
Tłem dla cofnięcia poparcia dla rządu jest raport komisji w sprawie tak zwanej afery norkowej. W głównym wniosku stwierdzono, że Frederiksen popełniła błąd, nie mając podstawy prawnej do wydania decyzji o konieczności uśmiercenia podczas pandemii koronawirusa wszystkich 15 milionów norek na fermach. Ostatecznie premier za to przeprosiła, ale nie poniosła politycznej odpowiedzialności. W kampanii wyborczej temat ten został zapomniany.
Tegoroczne wybory były wyjątkowe. Startowało w nich aż 14 partii, w tym trzy nowe. Rekordowo dużo kandydatów na parlamentarzystów zmieniło polityczne barwy, a wyborcy do ostatniej chwili nie byli pewni na kogo zagłosują.
Źródło: PAP