WHO o możliwych kolejnych ofiarach śmiertelnych wirusa Marburg. Ministerstwo zaprzecza

Źródło:
PAP, BBC, tvn24.pl
Zakażenia wirusem Marburg w Gwinei Równikowej
Zakażenia wirusem Marburg w Gwinei RównikowejReuters Archive
wideo 2/2
Zakażenia wirusem Marburg w Gwinei RównikowejReuters Archive

Osiem osób zmarło w Tanzanii, prawdopodobnie z powodu zakażenia wirusem Marburg - podała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Zaprzeczają temu jednak lokalne władze.

Według WHO dziewięć potencjalnych zachorowań na gorączkę krwotoczną wywoływaną przez wirusa Marburg odnotowano w dwóch dystryktach regionu Kagera na północnym zachodzie Tanzanii. Osiem osób zmarłych, jak zaznaczono w komunikacie, oznaczałoby śmiertelność na poziomie 89 proc. "Jak dotąd wiemy o dziewięciu przypadkach, w tym ośmiu osobach zmarłych. Spodziewamy się kolejnych przypadków w nadchodzących dniach - napisał w serwisie X (dawniej Twitter) dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus.

Informacjom WHO zaprzecza jednak ministra zdrowia Tanzanii Jenista Mhagama. W oświadczeniu cytowanym przez BBC poinformowała w środę, że ​​po przeanalizowaniu próbek we wszystkich podejrzanych przypadkach nie potwierdzono obecności wirusa Marburg. Zapewniła jednocześnie, że kraj wzmocnił systemy nadzoru i monitorowania chorób i będzie na bieżąco informować o rozwoju sytuacji.

WHO ocenia ryzyko dalszego rozprzestrzeniania się choroby w kraju i regionie jako wysokie. Podkreślono, że część zgłoszonych zachorowań wykryto w pobliżu granic państw - Rwandy, Ugandy, Burundi i Demokratycznej Republiki Konga. Zagrożenie globalne WHO ocenia jednak jako niskie.

ZOBACZ TEŻ: "110 minut strachu". Zatrzymany pociąg i wirus Marburg

Chorzy "podobni do duchów". Co wiemy o wirusie Marburg

W marcu 2023 roku wirus Marburg odpowiadał za śmierć sześciu osób w dystrykcie Bukoba w Tanzanii. W październiku ubiegłego roku z rozprzestrzeniającym się wirusem walczyły władze Rwandy. W przeszłości ten niebezpieczny patogen docierał również do innych regionów - w tym także Europy i Stanów Zjednoczonych. Przed kilkoma miesiącami alarm związany z wirusem doprowadził np. do zatrzymania pociągu w Hamburgu. Testy izolowanych podróżnych dały wówczas jednak wynik negatywny.

Wirus Marburg, podobnie jak wirus Ebola, znajduje się na liście Światowej Organizacji Zdrowia obejmującej patogeny najbardziej niebezpieczne dla człowieka. Jego nazwa nawiązuje do niemieckiego Marburga - gdzie wykryto wirus po raz pierwszy. W 1967 roku do tamtejszego szpitala zgłaszali się pacjenci z wysoką gorączką, bólami mięśni i głowy, również biegunką bądź wysypką, do których po kilku dniach dołączały ciężkie objawy krwotoczne. Ogniska choroby pojawiły się wówczas również we Frankfurcie oraz Belgradzie.

Źródłem zakażeń wirusem są ssaki, zwłaszcza nietoperze. Wiele przypadków Marburga stwierdzono wśród osób, które długo przebywały w zamieszkiwanych przez nie jaskiniach lub kopalniach. W przypadku pierwszego ogniska w Europie źródłem miały być koczkodany sprowadzone do laboratorium w Marburgu z Ugandy. Ale patogen przenosi się też pomiędzy ludźmi, przede wszystkim poprzez kontakt z płynami ustrojowymi chorego, np. krwią lub śliną.

Według WHO choroba wywołana wirusem zaczyna się nagle, wysoką gorączką, silnym bólem głowy i osłabieniem. Powszechne są też bóle mięśni. Trzeciego dnia może rozpocząć się wodnista biegunka i towarzyszący jej ból brzucha, a także skurcze, nudności i wymioty. WHO pisze na swojej stronie, że pacjenci w tej fazie wyglądają "jak duchy" - z zapadniętymi oczami, o twarzach sprawiających wrażenie letargu. W ciągu siedmiu dni u wielu pacjentów rozwijają się ciężkie objawy krwotoczne, łącznie z krwawieniem wielonarządowym.

ZOBACZ TEŻ: Co wiadomo o wirusie hMPV i dlaczego nie będzie nowym COVID-19

Autorka/Autor:am

Źródło: PAP, BBC, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: CDC