Dla dziennikarza tygodnika "Stern" miał to być przyjemny wyjazd w wolne dni. Jednak gdy jego pociąg zatrzymano na niemal dwie godziny w Hamburgu i zamknięto drzwi, wewnątrz zapanował strach - opisuje portal magazynu. Wszystko w związku z podejrzeniem śmiertelnie groźnego wirusa Marburg.
Niemieckie media poinformowały w środę, że w związku z podejrzeniem zakażenia wirusem Marburg dwie osoby zostały zatrzymane na dworcu w Hamburgu i poddane kwarantannie. Portal RND podał, że przyleciały one z Rwandy do Frankfurtu. Do Hamburga podróżowały pociągiem. Podczas przejazdu jedna z osób skontaktowała się z lekarzami, ponieważ obawiała się, że zaraziła się chorobą w Rwandzie. Według informacji medialnych to student medycyny. Jak podał w czwartek przed południem Zeit Online, powołując się na policję, pierwsze testy izolowanych osób w Szpitalu Uniwersyteckim w Eppendorf dały wynik negatywny.
Tym samym pociągiem, co potencjalnie zakażeni, jechał dziennikarz "Sterna". Opisał, jak wyglądała podróż i - jak to nazwał portal - "110 minut strachu", gdy skład zatrzymano w Hamburgu.
Pociąg zatrzymany na 110 minut. Tajemnicze komunikaty
Lorenz Wolf-Doettinchem zajmuje się w popularnym niemieckim tygodniku ekonomią i polityką. W pociągu był jednak prywatnie, w związku z planem udziału w amatorskim wyścigu kolarskim. Jak czytamy w portalu tygodnika siedział w przedziale rowerowym szybkiego pociągu ICE 1915 z Fraknfurtu. Podróż wyglądała całkiem normalnie, aż do momentu, gdy skład dotarł do Hamburga. "Pociąg się zatrzymuje i nic się nie dzieje. Drzwi pozostają zamknięte. Ci, którzy chcą wejść, zdezorientowani próbują naciskać zielony przycisk" - opisuje portal.
Wtedy w ICE 1915 pojawia się pierwszy tajemniczy komunikat z informacją, że drzwi pozostaną zamknięte i z prośbą o zajęcie miejsc. Mijające minuty budzą kolejne domysły podróżnych - od wyłapywania gapowiczów, po alarm bombowy, szczególnie że z pociągu widać policjantów. Pasażerowie próbują googlować informacje. Wtedy pojawia się drugi komunikat, jeszcze bardziej tajemniczy - "Wszyscy, którzy używali toalet proszeni są o przejście do wagonu 9. Od tej chwili toalety pozostaną zamknięte".
Jak pisze "Stern" jeden z podróżnych odnalazł informację "Bilda" o podejrzeniu wirusa na stacji i studencie medycyny, który przyjechał z Rwandy. Pierwsi podróżni zaczęli wyciągać z plecaków maseczki FFP2. "Relacjonowaliśmy sobie nawzajem znaleziska z Google z pewną dozą horroru. Wirus Marburg jest bardziej niebezpieczny nawet od Eboli, ze śmiertelnością na poziomie 90 proc." - czytamy. W międzyczasie ci, którzy odwiedzali toalety, a następnie wagon 9 relacjonowali, że byli pytani o to, czy załatwiali potrzebę na stojąco, czy siadali na desce, czy czegokolwiek dotykali. W końcu po długich 110 minutach usłyszeli kolejny komunikat: "Mamy dobrą wiadomość, możemy ruszać". Jak relacjonuje dziennikarz kierownik składu zapewnił ich, że "nie ma ryzyka infekcji, a toalety pozostaną otwarte".
Wirus Marburg. Dziewięć ofiar w Rwandzie
Jak już informowaliśmy władze Rwandy próbują zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa Marburg. Według mediów, zmarło już dziewięć osób, ministerstwo zdrowia wprowadza więc kolejne obostrzenia - z ograniczeniem liczby żałobników na pogrzebach ofiar wirusa, czy zakazem odwiedzin w szpitalach.
Wirus Marburg, podobnie jak wirus Ebola, znajduje się na liście Światowej Organizacji Zdrowia obejmującej najbardziej niebezpieczne wirusy dla człowieka. Źródłem zakażeń są ssaki, zwłaszcza nietoperze, ale patogen przenosi się też pomiędzy ludźmi - głównie poprzez kontakt z płynami ustrojowymi chorego, np. krwią lub śliną. Według WHO choroba zaczyna się nagle, wysoką gorączką, silnym bólem głowy, często mięśni. Trzeciego dnia może rozpocząć się silna biegunka. W ciągu siedmiu dni u wielu pacjentów rozwijają się ciężkie objawy krwotoczne, łącznie z krwawieniem wielonarządowym. Patogen odznacza się wysoką śmiertelnością, sięgającą nawet 88 proc. - informuje Światowa Organizacja Zdrowia.
Źródło: stern.de, tvn24.pl., BBC
Źródło zdjęcia głównego: AXEL HEIMKEN / POOL/PAP/EPA