Prezydent USA Barack Obama ocenił w piątek, że wyjście z Unii Europejskiej miałoby negatywne skutki dla Wielkiej Brytanii; podkreślił, że nie mogłaby ona liczyć na podpisanie bilateralnej umowy handlowej ze Stanami Zjednoczonymi w najbliższej przyszłości.
Prezydent Obama przedstawił to stanowisko podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Davidem Cameronem po ponad półtoragodzinnym spotkaniu roboczym, w trakcie którego rozmawiali m.in. o operacji Sophia - unijnej misji morskiej przeciwko handlarzom ludzi na Morzu Śródziemnym, kryzysie na Ukrainie, rozszerzeniu sankcji wobec wybranych obywateli Rosji, a także niestabilnej sytuacji politycznej w Afganistanie i na Bliskim Wschodzie.
Jednoznaczne stanowisko
Obama oświadczył, że w przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oddzielne porozumienie bilateralne "nie wydarzy się w najbliższej przyszłości". - Priorytetem będą dla nas w dalszym ciągu negocjacje z całym blokiem [Unii Europejskiej] - podkreślił. - Wielka Brytania będzie na końcu kolejki - powiedział, oceniając, że podpisanie oddzielnej umowy po ewentualnym Brexicie byłoby "wyjątkowo nieefektywne". - Jeśli jedni z naszych najlepszych przyjaciół [Wielka Brytania] są w organizacji, która pomaga ich gospodarce - tak, chcę, żeby w niej zostali - mówił Obama, zajmując jednoznaczne stanowisko wobec czerwcowego referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. - Ta decyzja należy do brytyjskich wyborców, ale w ramach naszej specjalnej relacji częścią przyjaźni jest bycie szczerym. (...) Stany Zjednoczone chcą mieć w Wielkiej Brytanii silnego partnera i jest ona najsilniejsza, kiedy pomaga przewodzić Europie - oświadczył amerykański prezydent. Dodał, że największy wpływ na sytuację na świecie mają "nie państwa, które działają samodzielnie, ale które zbierają siłę wspólnie, multiplikują ją. Biorąc pod uwagę siłę brytyjskich instytucji, chcemy, aby wpływ Wielkiej Brytanii był odczuwalny w Europie".
Bliska przyjaźń
W trakcie konferencji prasowej brytyjski premier David Cameron powiedział, że "specjalne partnerstwo", termin określający relacje między Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi od czasów Winstona Churchilla, jest "nie tylko określeniem przyjaźni, ale też sposobu pracy - wspólnych wartości i podejścia do spraw, z którymi się mierzymy". Cameron podkreślił, że globalne wyzwania, które dotyczą obu państw, muszą być rozwiązywane na poziomie międzynarodowym; zwrócił uwagę na wiele zagrożeń dla światowego ładu, m.in. zagrożenie terrorystyczne, kryzys migracyjny, konflikty na Bliskim Wschodzie i w Libii, a także problem rozbrojenia atomowego w Iranie i napięte relacje z Rosją w obliczu wojny na Ukrainie. - Nie ma większego zwolennika specjalnej relacji Wielkiej Brytanii ze Stanami Zjednoczonymi niż ja. Nie czuję jednak, aby fakt członkostwa w Unii Europejskiej był jakimkolwiek ograniczeniem dla naszych relacji - wręcz przeciwnie - oświadczył Cameron. Amerykański prezydent przebywa w Wielkiej Brytanii z piątą wizytą od objęcia stanowiska w 2009 roku. Obaj liderzy podkreślali w piątek, że w tym czasie "stali się bliskimi przyjaciółmi" i cieszą się wzajemnym głębokim zaufaniem. Wcześniej Obama nakreślił swoje stanowisko w opublikowanym w piątek rano w konserwatywnym dzienniku "The Telegraph" artykule, w którym namawiał brytyjskich wyborców do głosowania za pozostaniem w Unii Europejskiej. "Unia Europejska pomogła rozwijać brytyjskie wartości i tradycje na całym kontynencie i jego peryferiach. Nie ogranicza ona brytyjskiego wpływu, lecz go wzmacnia. Silna Europa nie jest zagrożeniem dla waszego globalnego przywództwa, lecz je poszerza" - argumentował.
Lubiany Obama
Po konferencji prasowej amerykański prezydent pojechał do położonego w zachodnim Londynie Pałacu Kensington na spotkanie z księciem Williamem, księżną Kate i ich dwójką dzieci, Jerzym i Charlotte. Wcześniej spotkał się już z obchodzącą w czwartek 90. urodziny królową Elżbietą II i jej blisko 95-letnim mężem księciem Filipem. Prezydent przekazał im prezent - album zdjęć ze wszystkich spotkań królowej z jedenastoma prezydentami i pierwszymi damami Stanów Zjednoczonych w trakcie jej ponad 64-letniego panowania. Obama cieszy się w Wielkiej Brytanii jednym z najwyższych poziomów sympatii dla postaci życia publicznego, wyprzedzając m.in. księcia Williama, papieża Franciszka i Angelę Merkel. Wizyta i jednoznaczne wypowiedzi amerykańskiego prezydenta są krytykowane przez zwolenników wyjścia z Unii Europejskiej, którzy zarzucają mu ingerencję w sprawy innego państwa. Nigel Farage z eurosceptycznej partii UKIP zarzucił Obamie, że jego poglądy są ukształtowane przez "imperialne dziedzictwo", odwołując się do tego, że ojciec amerykańskiego przywódcy był Kenijczykiem, gdy kraj był brytyjską kolonią. Dodał, że jest on "najbardziej antybrytyjskim prezydentem w historii". Mer Londynu Boris Johnson wskazał na rzekomą niechęć Obamy do Wielkiej Brytanii, która miałaby sprawić, że w 2009 roku postanowił usunąć z Gabinetu Owalnego w Białym Domu popiersie brytyjskiego premiera Winstona Churchilla. Kontrowersyjny polityk Partii Konserwatywnej przypisał to "częściowo kenijskiemu pochodzeniu" i "niechęci przodków do Wielkiej Brytanii", co spotkało się z zarzutami o rasizm ze strony opozycyjnej Partii Pracy. Ostatnie sondaże przed wizytą Obamy wskazywały na niewielką przewagę zwolenników pozostania w Unii Europejskiej przy jednocześnie wysokim odsetku niezdecydowanych wyborców. Referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej zaplanowano na 23 czerwca br.
Autor: /ja / Źródło: PAP