W wypadku na Trasie Łazienkowskiej straciła męża, była ciężko ranna. "Pamiętam, jak krzyczałam"

Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej
Przed sądem zeznawała żona ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej
Źródło: TVN24
Pani Ewelina w wyniku wypadku miała złamane wszystkie żebra, przeszła operację śledziony i wątroby, miała złamany kręgosłup. W wypadku na Trasie Łazienkowskiej straciła męża, a dwoje dzieci doznało obrażeń. W czwartek na sali rozpraw Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia opowiadała o chwilach tuż przed tym, jak w auto, które prowadziła, uderzył samochód oskarżonego w tej sprawie Łukasza Żaka.

Tego dnia pani Ewelina z mężem i dziećmi: czteroletnim synem i ośmioletnią córką byli na rodzinnej uroczystości pod Warszawą. Wieczorem wracali z niej do domu. - W sądzie żona zmarłego mówiła, że to ona prowadziła pojazd, a dzieci siedziały na tylnej kanapie w fotelikach, mąż między nimi. Wszyscy spali. Do domu mieli, według nawigacji, zaledwie 12 minut. Wtedy wjechał w nich Łukasz Żak - mówił na antenie TVN24 obecny w sądzie reporter Sebastian Napieraj.

"Jechałam świadomie, że wiozę całe swoje szczęście"

- Uroczystość była w plenerze, więc bawiliśmy się, dzieci biegały z pieskiem, śpiewaliśmy karaoke. Bardzo przyjemna uroczystość. Gdy już dobiegała godzina 21, postanowiliśmy wracać. Wiedząc, że jest to uroczystość poza Warszawą i powrót będzie długi, przygotowaliśmy nasze mieszkanie, żeby dzieci położyć spać - zeznawała Ewelina P. Jak mówiła przed sądem, jest kierowcą od 30. roku życia. Nigdy nie miała żadnego mandatu za przekroczenie prędkości. - Jechałam świadoma, że wiozę całe swoje szczęście w samochodzie, jechałam prawidłowo, prawym pasem, bez przekroczenia prędkości - stwierdziła. I kontynuowała: - Ratownicy medyczni w karetce rozbudzili mnie i poinformowali, że mieliśmy wypadek, że wiozą mnie do szpitala. Pamiętam, jak krzyczałam i pytałam się, co z moim mężem i z moimi dziećmi. Jak prosiłam, żeby mnie poinformowali, co się z nimi stało.

Pani Ewelina w wyniku wypadku miała złamane wszystkie żebra, przeszła operację śledziony i wątroby. Miała złamany kręgosłup. - Do dzisiaj ma w kręgosłupie osiem śrub i osiem prętów. Do dzisiaj mierzy się z ogromnym bólem i ogromną traumą z powodu śmierci męża. Także jej dzieci zostały poszkodowane. Miały złamane kończyny, siniaki i inne obrażenia. Konieczna była dla nich pomoc psychologiczna. Pani Ewelina ciągle z tego wsparcia korzysta - wymieniał reporter TVN24.

226 kilometrów na godzinę

W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia od czerwca toczy się proces Łukasza Żaka. Mężczyzna jest oskarżony o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej we wrześniu 2024 r. Uczestniczyli w nim kierujący volkswagenem arteonem Łukasz Żak, jego pasażerowie, a także jadąca fordem focusem czteroosobowa rodzina. Sąd zgodził się na publikację wizerunku i danych osobowych oskarżonego. Powołał się przy tym na ważny interes społeczny.

Według aktu oskarżenia skierowanego w tej sprawie przez prokuraturę, Łukasz Żak kierował samochodem, będąc w stanie nietrzeźwości. Ponadto znacznie przekroczył dopuszczalną na tym odcinku drogi prędkość. Jechał 226 km/h przy dopuszczalnej prędkości 80 km/h oraz nie dostosował prędkości do panujących warunków atmosferycznych.

Według prokuratury, Żak prowadził auto w sposób zagrażający bezpieczeństwu drogowemu, na skutek czego nieumyślnie spowodował wypadek, najeżdżając na forda focusa, którym jechała czteroosobowa rodzina, a później uciekł z miejsca wypadku. W wyniku zderzenia zginął 37-letni pasażer forda Rafał P. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego auta: 37-letnia kierująca samochodem żona zmarłego mężczyzny i ich dzieci w wieku czterech i ośmiu lat, a także Paulina K., która jechała z Żakiem.

Śledczy zarzucają oskarżonemu to, że spowodował wypadek, podczas gdy zgodnie z prawomocnym wyrokiem z 21 grudnia 2023 r. miał orzeczony zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Ustalili także, że "czynu tego dopuścił się w okresie pięciu lat po odbyciu co najmniej sześciu miesięcy kary pozbawienia wolności za umyślne przestępstwo podobne".

Łukasz Żak przyznał się do dwóch zarzutów: kierowania volkswagenem oraz przekroczenia prędkości. Przeprosił rodzinę Rafała P., który zginął w wypadku, w szczególności jego dzieci, swoją byłą dziewczynę Paulinę K., a także wszystkich współoskarżonych. Dodał, że jego znajomi są według niego także pokrzywdzonymi.

Znajomi pomogli mu uciec

Do tragicznego wypadku doszło 15 września 2024 roku na Trasie Łazienkowskiej na wysokości przystanku autobusowego "Torwar". W volkswagenie, oprócz Łukasza Żaka, byli Paulina K., Sara S. i Adam K.

W wyniku zderzenia volkswagena i forda zginął 37-letni pasażer drugiego auta. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego samochodu.

Po wypadku na miejsce zdarzenia dojechali znajomi Żaka, którzy pomogli mu uciec. Łukasza Żaka zatrzymano w Lubece w Niemczech na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.

Czytaj także: