Szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo oświadczył, że jest zbulwersowany masowym zatrzymaniem prodemokratycznych działaczy i polityków w Hongkongu. Dodał, że rozważa nałożenie sankcji na osoby zamieszane w akcję.
"Stany Zjednoczone rozważą sankcje i inne restrykcje wobec wszystkich osób i podmiotów zamieszanych w przeprowadzenie tego zamachu na naród hongkoński" - oznajmił w środowym oświadczeniu Mike Pompeo. Jak dodał, USA "nie będą tolerować arbitralnych zatrzymań i prześladowań obywateli USA".
Szef amerykańskiej dyplomacji odniósł się w ten sposób do faktu, że wśród 53 zatrzymanych w środę działaczy i deputowanych do hongkońskiego parlamentu był również Amerykanin John Clancey, prezes organizacji pozarządowej Asian Human Rights Commission (AHRC).
Pompeo nazwał akcję chińskich władz "skandalem" i dowodem na "pogardę Komunistycznej Partii Chin dla własnego narodu i rządów prawa".
Zarzuty działalności wywrotowej
Policja Hongkongu zatrzymała w środę ponad 50 działaczy demokratycznych, w tym byłych posłów, pod zarzutem naruszenia przepisów bezpieczeństwa państwowego. To największa jak dotąd fala aresztowań na mocy tego kontrowersyjnego prawa.
Zatrzymanym zarzuca się działalność wywrotową w związku z organizacją w lipcu 2020 roku nieoficjalnych prawyborów obozu demokratycznego przed wyborami do hongkońskiego parlamentu, które ostatecznie przełożono na rok 2021.
Wśród zatrzymanych jest inicjator prawyborów, były wykładowca prawa Benny Tai, a także byli posłowie James To, Wu Chi-wai, Andrew Wan, Lam Cheuk-ting, Helenaw Wong, Au Nok-hin, Chu Hoi-dick, Alvin Yeung, Kwok Ka-ki, Jeremy Tam i Gary Fan – podała publiczna hongkońska stacja RTHK.
Źródło: PAP