Dziesiątki tysięcy osób musiało opuścić domy z powodu tureckiej ofensywy militarnej na kontrolowanym przez Kurdów północnym wschodzie Syrii - poinformowała organizacja pozarządowa Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Tego samego dnia prezydent USA Donald Trump oświadczył, że "rozmawia z obiema stronami" konfliktu i ostrzegł Ankarę, by "grała zgodnie z regułami gry". Zaniepokojenie turecką inwazją wyraził także Kreml.
"Od środy (początku ofensywy - red.) przesiedlonych zostało ponad 60 tysięcy ludzi, uciekających z obszarów przy granicy" z Turcją - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Podkreślono, że uchodźcy - wielu z miasta Ras al-Ain - przenoszą się na wschód, w kierunku miasta Al-Hasaka.
"Rozmawiam z obydwiema stronami"
Inwazja tureckich sił w Syrii jest wymierzona w kurdyjskie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG)
Prezydent USA Donald Trump napisał w czwartek na Twitterze, że "rozmawia z obiema stronami" konfliktu i ostrzegł Ankarę, by "grała zgodnie z regułami gry".
"Staram się skończyć wojny bez końca. Rozmawiam z obydwiema stronami. (...) Mówię - uderzyć w Turcję bardzo silnie finansowo i sankcjami, jeśli nie będą grali zgodnie z regułami! Uważnie obserwuję!" - napisał prezydent.
W kolejnym tweecie stwierdził: "Turcja planowała atak na Kurdów od dawna. Walczyli ze sobą od niepamiętnych czasów. Nie mamy żołnierzy ani wojska nigdzie w okolicy (...) Niektórzy chcą, abyśmy wysłali dziesiątki tysięcy żołnierzy do tego regionu i zaczęli nową wojnę. Turcja jest członkiem NATO. Inni mówią trzymajcie się z daleka, pozwólcie Kurdom walczyć w swoich własnych bitwach (nawet z naszą pomocą finansową)".
W środę Trump napisał na Twitterze, że "wejście na Bliski Wschód jest najgorszą decyzją podjętą w historii naszego kraju!". Bronił też swojej decyzji o wycofaniu amerykańskich oddziałów z północno-wschodniej Syrii.
"Ten region był de facto amerykańskim protektoratem"
"Economist" przypomniał, że Ankara od dawna groziła Kurdom. "Ten region, kontrolowany przez milicje, którym przewodzą Kurdowie, był de facto amerykańskim protektoratem, aż kilka dni temu prezydent Trump postanowił go porzucić. (...) Trump w praktyce otworzył Turcji drogę (do inwazji)" - komentuje brytyjski tygodnik.
Bojownicy YPG byli najważniejszym wsparciem USA w walce z tak zwanym Państwem Islamskim (IS). To właśnie kurdyjskie milicje są przede wszystkim celem ofensywy tureckich wojsk. "Decyzja Trumpa (...) została powszechnie skrytykowana przez Partię Republikańską. Wielu kongresmenów oskarża Trumpa o zdradę sojusznika USA" - podsumowuje "The Hill". W środę ruszyła przeciw nim turecka ofensywa.
"Trump porzucił sojuszników Ameryki, pozwalając na ich rzeź"
Według ekspertów, również ze środowiska republikanów i bliskich sojuszników prezydenta, jak senator Lindsey Graham i kongresmenka Liz Cheney, decyzja Trumpa o wycofaniu amerykańskich żołnierzy z północno-wschodniej Syrii ułatwiła Ankarze atak na Kurdów.
W środę Cheney powiedziała, że Kongres "musi działać i będzie działał" w związku z atakiem Turcji na siły YPG, które były sojusznikiem Ameryki w Syrii. Wydała też oświadczenie, w którym napisała: "Decyzja prezydenta Trumpa o wycofaniu sił USA z północnej Syrii ma przewidywalne i straszne konsekwencje".
"Ta decyzja pomaga adwersarzom Ameryki - Rosji, Iranowi i Turcji i otwiera drogę do odrodzenia się IS" - głosi też komunikat pani senator.
Nieco wcześniej Cheney, córka byłego wiceprezydenta w administracji George'a W. Busha Dicka Cheneya, napisała na Twitterze: "Nie sposób zrozumieć, dlaczego Donald Trump porzucił sojuszników Ameryki, pozwalając na ich rzeź i powrót IS" - podaje "The Hill".
Zdaniem ekspertów największym niebezpieczeństwem związanym z ofensywą turecką jest powrót dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS), tymczasem Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), w skład których wchodzi YPG, poinformowały, że w związku z turecką ofensywą wstrzymały operacje wojskowe wymierzone w IS. "SDF przerwały operacje anty-IS ponieważ nie można prowadzić żadnych operacji, gdy jest się zagrożonym przez dużą armię na własnej, północnej granicy" - poinformował przedstawiciel kurdyjskich milicji.
Kreml: Rosja rozumie zaniepokojenie Turcji sytuacją na północy Syrii
Głos w sprawie tureckiej inwazji zabrał także Kreml.
- Istnieją kluczowe normy prawa międzynarodowego, dotyczące wspólnych wysiłków na rzecz walki z terroryzmem. To przede wszystkim przestrzeganie zasady jedności i integralności terytorialnej Syrii i poszanowanie jej suwerenności - powiedział w czwartek doradca rosyjskiego prezydenta ds. polityki zagranicznej Jurij Uszakow.
Jak dodał, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapewnił Władimira Putina w rozmowie telefonicznej w środę, że jest zwolennikiem takiego podejścia. - Teraz, biorąc pod uwagę rozpoczęcie operacji uważamy za ważne, by wszystkie strony przejawiły wstrzemięźliwość - oznajmił Uszakow.
Doradca Putina wezwał do "starannego kalkulowania" działań stron, tak by nie zaszkodziły one procesowi uregulowania politycznego w Syrii. - Pokój i bezpieczeństwo na północnym wschodzie Syrii powinny zostać zapewnione przy uwzględnieniu interesów wszystkich grup narodu syryjskiego - dodał.
Rosja "uważnie śledzi rozwój wypadków" - podkreślił prezydencki doradca. Wyjaśnił także, że na Kremlu nie planowano na razie rozmowy telefonicznej Putina z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem.
Turecka inwazja na Syrię
Erdogan ogłosił w środę rozpoczęcie nowej operacji wojskowej w Syrii przeciwko kurdyjskim milicjom o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), które Ankara uważa za terrorystów, a Zachód za sojuszników. YPG stanowią główny trzon SDF, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów kraju. Turecki prezydent w czwartek informował, że w wyniku ofensywy dotychczas zginęło blisko 110 bojowników.
Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "nóż w plecy".
Ankara zamierza utworzyć wzdłuż swojej granicy z Syrią "strefę bezpieczeństwa" wolną od bojówek kurdyjskich. Ma ona również być wykorzystana do osiedlenia syryjskich uchodźców przebywających obecnie w Turcji.
Autor: momo\mtom / Źródło: PAP